PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=504776}

Igrzyska śmierci

The Hunger Games
7,2 369 215
ocen
7,2 10 1 369215
6,5 33
oceny krytyków
Igrzyska śmierci
powrót do forum filmu Igrzyska śmierci

Otóż film jest nikczemnie słaby, analizując dogłębnie ten oto twór, nasuwa się następujące pytanie: Co w tym filmie jest dobrego? Bo z nieskończonych odmętów piekielnych jakichkolwiek dobrych członów dopatrzeć się nie mogę. Zaczynając od fabuły należy wspomnieć że jest całkowicie prosta, okrutnie przewidywalna a jej największym grzechem jest całkowita abstrakcyjność. Dwa, liczba nietrzymających się elementów tego świata jest tak wielka, że po 10 minutach w miarę inteligentny obserwator, zaczyna się zastanawiać, kto tworzył ten świat. Nierealne społeczności, nierealne władze nie mające pojęcia o niczym, choć potrafiące tworzyć odseparowane całkowicie nie trzymające się kupy dystrykty. Postacie, ich zachowanie, przekonania są tak zaawansowane że ma się wrażenie jakby urodziły się wczoraj. Kolejnym elementem są żenujące całkowicie rozbijające jakiekolwiek skrawki immersji sceny, wymyślone chyba przez 5 letnią dziewczynkę. Na litość boską ogniste spódniczki, cudownie realistyczne walki wołające o pomstę do nieba, i momenty które starają się wywołać jakiekolwiek emocje to po prostu wstyd, i jeszcze ta zupa... Niestety więcej w tym śmiechu niż czegokolwiek innego. Słaba gra aktorska, brak jakiejkolwiek muzyki, która by przykuła by choć na 5 sekund a akcja jest tak mistyczna, że jedyne do czego nadaje się ta produkcja to wspólny seans szyderców, którzy lubują się w prześmiewczej grze komentarzy, skubiąc przy tym czipsy. Uwierzcie mi jest co wyszydzić i jest się z czego śmiać. Zalecam unikać jak ognia, szczególnie gdy ktoś szuka wiarygodnej, składnej produkcji bądź też posiada jakieś namiastki wiedzy na temat "świata" czy też jakiejkolwiek formy walki. Istnieją filmy gorsze, graniczące z abominacją, okrutnie złe, dlatego dzieło to otrzymuje u mnie ocenę: 3 i ani grama więcej. Chyba tylko za to że zostało nakręcone kamerą

ocenił(a) film na 7
DzemorJuczny

Tak dużo skomplikowanych słów, zwrotów, porównań. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że autorem jest osoba bardzo pragnąca uchodzić za inteligentną i błyskotliwą. Nie chodzi mi o to, że nie zgadzam się z samymi zarzutami wobec filmu (sądzę, że gdyby DzemorJuczny przeczytał wcześniej książkę, lepiej zrozumiałby sens), moja uwagę zwróciły rażące błędy interpunkcyjne i rzeczowe ("analizując dogłębnie ten oto twór, nasuwa się następujące pytanie" Pytanie analizuje utwór? Może chodziło o: "podczas analizy tego oto tworu, nasunęło mi się pytanie". Dla niezorientowanych - chodzi mi o niezgodność podmiotów). Czy osoba używająca słów "abominacja", "immersja" nie powinna zadbać o podstawowe zasady pisania tekstu?

"i jeszcze ta zupa..."

Chyba się zgubiłam. O co chodzi z zupą?

Irma100

"Pokusiłabym się o stwierdzenie, że autorem jest osoba bardzo pragnąca uchodzić za inteligentną i błyskotliwą." - Dlaczego tworzysz autorowi tematu tzw. psychoanalizę?
"sądzę, że gdyby DzemorJuczny przeczytał wcześniej książkę, lepiej zrozumiałby sens" - Dlaczego piszesz o książce? To jest forum filmowe i mowa jest o ekranizacji. Film powinien bronić się sam, bez książki. Dla porównania, na forach innych ekranizacji, ludzie nie piszą co chwila o książce, gdy tylko ktoś źle napisze o danym filmie. Na tym forum wprost przeciwnie, słowo "książka" jest tutaj używane nagminnie jak jakaś mantra.

ocenił(a) film na 7
Slaught

"Dlaczego tworzysz autorowi tematu tzw. psychoanalizę?"
Podzieliłam się na forum moim przemyśleniem dotyczącym tamtej wypowiedzi oraz jej autora. Starałam się nikogo nie obrazić. Oczywiście jedna kilku-zdaniowa wypowiedź pisemna nie musi być dobrą próbką całej twórczości autora, dlatego niewykluczone, że zdanie o nim wyrobiłam sobie dość pochopnie. Sądzę jednak, że miałam do tego prawo.

Co do drugiego zarzutu - już tłumaczę: wiele ekranizacji książek funkcjonuje jako osobne dzieła. Zwykle nie są bardzo wierne książce, za to całość da się zrozumieć po pierwszym obejrzeniu. Wiele z nich to wspaniałe filmy, które "wybiły się na niepodległość", tzn. nie są już bez ustanku porównywane z książką, istnieją niezależnie od pierwowzoru, ocenia się je prawie wyłącznie pod względem walorów artystycznych, ocena ich zgodności z oryginałem zajmuje marginalne miejsce w całej recenzji.

Igrzyska Śmierci w mojej opinii na taką "niepodległość" nie mają szans. Wiele istotnych faktów pozostaje niejasnych dla przeciętnego widza, który nie czytał książki. Zwracałam na to obszerniej uwagę w innym temacie tej dyskusji.
Sądzę, że twórcy zamiast skupić się na dokładnym odzwierciedleniu fabuły, postanowili jak najlepiej oddać klimat książki, przedstawić ważne dla czytelników sceny w sposób jak najbliższy książce.
Nie twierdzę, że nie przeczytawszy książki, nie można cieszyć się filmem i docenić jego zalet. Myślę jednak, że ktoś, kto książki nie przeczyta, sporo straci, a wiele rzeczy po prostu mu umknie.

Irma100

Natomiast w mojej opinii trochę przesadzasz, czyniąc z IŚ słabo rozumiany przez większość film. - Tak to odebrałam z Twojej wypowiedzi. W nim nie ma nic trudnego do zrozumienia, że "braki wiedzy" trzeba by było nadrabiać książką. Polega to jedynie na tym, czy film zachęci do sięgnięcia po powieść, czy wprost przeciwnie, a decyduje o tym przede wszystkim wspomniany przez Ciebie klimat. "Zmuszanie" ludzi, którym nie spodobał się film, do czytania książki, jest moim zdaniem komicznym wyczynem. Jak już wcześniej wspomniałam, każda ekranizacja powinna bronić się sama. Dla mnie nie ma taryfy ulgowej w tej sprawie. W przeciwnym razie, każda produkcja zrobiona na podstawie powieści, powinna zawierać na plakacie informację o uprzednim przeczytaniu książki, co jest wprost kuriozalne. Zarazem chciałam zaznaczyć, że zniechęcenie jakąkolwiek ekranizacją, nie sprawia, że ktoś absolutnie nie tknie źródła. Może to być np. sprawdzenie czy oryginał jest lepszy lub zainteresowanie tematyką.

Tak na prawdę, to wszystko to są indywidualne sprawy. Liczy się gust. Podam przykłady. O filmie "Silent Hill" sporo ludzi pisze, że spodoba się tylko fanom serii gier o tym samym tytule. Ja nie grałam w gry, a film mnie wciągnął swoim klimatem. Fabuła tejże produkcji jest dla niektórych zawiła, ponieważ wiele scen jest niejednoznacznych. Treść jest dla mnie jasna. Przeczytanie innych spostrzeżeń (również logicznych), nie przyczyniło się do zmiany mojego zdania. Gdybym była zapalonym graczem, to na pewno sięgnęłabym po te gry. Jeszcze jeden przykład, a mianowicie "Twin Peaks: Ogniu krocz ze mną". Z tym filmem, też niektórzy mają problem ze zrozumieniem fabuły, bo także są zawarte sceny niejednoznaczne oraz sceny przedziwnych wizji. Klimat TP, tak samo jak SH, również mnie zaintrygował. Serialu nie oglądałam, a teraz jeszcze bardziej chciałabym go zobaczyć. W tym przypadku, również większość ludzi pisze, że film spodoba się tylko fanom serialu. Ogólnie ze zrozumieniem fabuły TP nie miałam większego problemu. Tylko pod koniec jedna rzecz mi nie pasowała, a przeczytanie innej opinii, dało mi pełny obraz. Choć przyznam, że moja myśl, która nasunęła się podczas seansu, również mogłaby być, tylko że końcówka musiałaby wtedy wyglądać odrobinę inaczej. Napisałam to wszystko, bo chciałam podkreślić, że nie lubię uogólnień. Nie lubię też robienia z ludzi głupków, a co ma częste miejsce właśnie na tym forum (Nie spodobały ci się IŚ? - Nie zrozumiałeś/aś ich!).

Wracając jeszcze do moich zarzutów. Użytkownik w żadnym zdaniu nie obraził fanów IŚ, napisał jedynie opinię o filmie. Skomentowałaś jego sposób wypowiedzi. - Ok. Jednakże od osobistej wycieczki nie potrafiłaś się już powstrzymać. - Racja, masz prawo do bezpodstawnego szydzenia z drugiego człowieka.

ocenił(a) film na 7
Slaught

Odnoszę wrażenie, że albo ja nie wyraziłam się dość precyzyjnie, albo Ty nie przeczytałaś mojej wypowiedzi dostatecznie uważnie. Nie wiem, czy czytałaś Igrzyska Śmierci. Przyjmijmy, że nie. Czy rozumiesz kwestię Głoskółek? Tego, czym są i jaki mają wpływ na symbol Kosogłosa? Dlaczego Kosogłos właśnie jest idealnym symbolem buntu, tak bardzo znienawidzonym przez władze Kapitolu? Czy rozumiesz, jaki wspólny sens miały sceny pocałunku Chafa, rozebrania się Johanny i flirtu Finnicka wobec Katniss? Czy wiesz, skąd się wzięła broszka Katniss i jakie jest jej znaczenie w powiązaniu z Igrzyskami (a w szczególności z Ćwierćwieczem Poskromienia)? Czy rozumiesz znaczenie pola siłowego jako alegorii?

Jeśli czytałaś książkę, prawdopodobnie odpowiesz na wszystkie pytania. Nie piszę, że nieczytający książki nie zrozumieją filmu. Myślę jednak, że wiele istotnych elementów im umknie (niektóre z tych elementów wypisałam właśnie w pytaniach). Obiektywnie jest to pewnie wada tej ekranizacji, może ja jedna się z tego cieszę. Zgadzam się, że adaptacja filmowa powinna bronić się sama. Ale zauważ - w mojej odpowiedzi skierowanej do DzemoraJucznego tylko sugeruję sięgnięcie po książkę, nie mówię, że musi. Nadal mam przeświadczenie, iż ci, którzy przeczytali, lepiej pojmą film. Czy nie mam prawa zasugerować koledze na forum działania, dzięki któremu mógłby bardziej docenić film?



"Nie lubię też robienia z ludzi głupków, a co ma częste miejsce właśnie na tym forum (Nie spodobały ci się IŚ? - Nie zrozumiałeś/aś ich!)."

Jeszcze mi się nie zdarzyło napisać czegoś takiego. Nie czepiałabym się w ogóle poważnej opinii negatywnej. Wszystko jest kwestią gustu. Ale czy zaprzeczysz, kiedy napiszę, że ta wypowiedź DzemoraJucznego (nie wiem, czy tak powinnam to odmieniać) nie była poważna? Te fragmenty: "analizując dogłębnie ten oto twór, nasuwa się następujące pytanie", "i jeszcze ta zupa..." dyskwalifikują tekst jako poważny.

Nie zamierzam dyskutować z osobą, która słowa "abominacja" i "immersja" przeplata takim przedszkolnym bykiem, jak przytoczony przeze mnie pierwszy fragment. Zwróciłam uwagę (mam nadzieję, że w sposób uprzejmy) na mieliznę intelektualną wypowiedzi DzemoraJucznego.

"Jednakże od osobistej wycieczki nie potrafiłaś się już powstrzymać. - Racja, masz prawo do bezpodstawnego szydzenia z drugiego człowieka."

Dwa zarzuty w jednym zdaniu. Bezpodstawne szydzenie. Naprawdę bezpodstawna była moja opinia? Nie miałam podstaw? Magią forum internetowego jest to, że opinię o rozmówcy wyrabiamy sobie wyłącznie na podstawie jego wypowiedzi, nie zaś wyglądu, nazwiska, narodowości, czy czegokolwiek innego. Mam wrażenie, że DzemorJuczny dał mi dostateczną podstawę do wyrobienia sobie o nim opinii. I podzieliłam się OPINIĄ nie SZYDERSTWEM. Jest różnica.

Irma100

Ku woli wyjaśnienia, nie czytałam książki i nie chcę jej czytać.

Jeszcze raz. Jeżeli kogoś zainteresuje film, to sięgnie po książkę, jeśli będzie miał taką ochotę. Dalej uważam, że "zmuszanie" ludzi, którym nie spodobała się ekranizacja, do czytania powieści, jest moim zdaniem komicznym wyczynem. Tak, chodziło mi właśnie o te ciągłe sugerowanie, stąd cudzysłów, który wcześniej również został umieszczony, więc nie wiem czemu odniosłaś się dosłownie. "Czy nie mam prawa zasugerować koledze na forum działania, dzięki któremu mógłby bardziej docenić film?" - Ależ oczywiście, że masz prawo. Ja również mam prawo do skomentowania cudzych poczynań. Sama produkcja nie dostanie kilka punktów więcej za rzeczy, których nie posiada. Osobiście ekranizacja zraziła mnie treścią i "ważkie sprawy", o których wspomniałaś, nie przyczynią się do tego, że podejmę się czytania książki, ponieważ one nic dla mnie nie znaczą w tej sytuacji. "Nadal mam przeświadczenie, iż ci, którzy przeczytali, lepiej pojmą film." - O właśnie, uogólniłaś, a pisałam o tym wyżej. Ludzie, którzy zachwycą się ekranizacją i sięgną po powieść, prawdopodobnie będą zadowoleni, że książka jeszcze bardziej wprowadzi ich w ten wyimaginowany świat i odkryje przed nimi nowe rzeczy. To już problem twórców, że zrobili płytki film (w moim odczuciu) i tym bardziej nie ma w nim nic trudnego do pojęcia.

Zwróć uwagę na to, że piszę tylko o tym jednym zdaniu, a nie o całej Twojej wypowiedzi. "Pokusiłabym się o stwierdzenie, że autorem jest osoba bardzo pragnąca uchodzić za inteligentną i błyskotliwą." - Tak, to jest prześmiewcza wypowiedź odnosząca się osobiście do użytkownika, a bezpodstawna, ponieważ autor tematu nie wyśmiewa fanów IŚ. Jest różnica między skomentowaniem czyjegoś sposobu pisania (tak, każdy ma do tego prawo, nikogo się wtedy nie krzywdzi tak na prawdę), a skomentowaniem samej osoby (osobista wycieczka, która może kogoś dotknąć).

ocenił(a) film na 7
Slaught

"Tak, to jest prześmiewcza wypowiedź odnosząca się osobiście do użytkownika, a bezpodstawna, ponieważ autor tematu nie wyśmiewa fanów IŚ."

Czyli uznajesz, że szyderstwo byłoby uzasadnione, gdyby wyszydzany obraził wcześniej szydzącego? Ciekawy pogląd etyczny, mam niestety wrażenie, iż coraz bardziej rozpowszechniony.

"Osobiście ekranizacja zraziła mnie treścią i "ważkie sprawy", o których wspomniałaś, nie przyczynią się do tego, że podejmę się czytania książki, ponieważ one nic dla mnie nie znaczą w tej sytuacji."

No cóż, nie zamierzam Cię "zmuszać" (zauważ cudzysłów, specjalnie dla Ciebie!), ale mimo wszystko polecam książki. Są głębsze niż filmy. Oczywiście to tylko Twój wybór i kwestia Twojego gustu.

Co do reszty Twojej wypowiedzi, to muszę uznać nieprzekraczalną barierę przekonań i po prostu zrezygnować z dalszej rozmowy.

Pozdrawiam serdecznie.

Irma100

"Czyli uznajesz, że szyderstwo byłoby uzasadnione, gdyby wyszydzany obraził wcześniej szydzącego? Ciekawy pogląd etyczny. [...]" - Proszę o nie wmawianie innym swoich widzimisi. Trzymam się konkretów, a szydera to temat rzeka.

"No cóż, nie zamierzam Cię "zmuszać" (zauważ cudzysłów, specjalnie dla Ciebie!), ale mimo wszystko polecam książki. Są głębsze niż filmy. Oczywiście to tylko Twój wybór i kwestia Twojego gustu." - Dzięki, nie zauważyłabym tego cudzysłowu w przeciwieństwie do Ciebie (Twoja żartobliwa uwaga była już zbędna, ale cóż). Co do polecania książek, to warto zwrócić uwagę na to, jak się je promuje. Słowa skierowane do DzemoraJucznego w tej sprawie są trochę odpychające i z lekka przemądrzałe. Te skierowane do mnie, już bardziej zwracają na siebie uwagę, ponieważ dają większą swobodę odbiorcy.

"Co do reszty Twojej wypowiedzi, to muszę uznać nieprzekraczalną barierę przekonań i po prostu zrezygnować z dalszej rozmowy." - Trzeba mieć swoje zdanie, a jak! Po drugie, to tylko dyskusja, a nie sprawa najwyższej wagi. Nie mam nic przeciwko wymianie poglądów, ale do kontynuowania Cię nie namawiam. Nic na siłę.

Dziękuję, również pozdrawiam.

ocenił(a) film na 7
Slaught

Miałam nie pisać, ale to chyba już nałóg.

Co do pierwszego akapitu - oczywiste skojarzenie: odwracanie kota ogonem. Jeśli szyderstwo nie jest wg Cibie uzasadnione, albowiem wyszydzany nie obraził wcześniej wyszydzającego, to chyba słusznym jest wniosek, iż wg Ciebie miałoby podstawę, gdyby wspomniane wyżej obrażenie miało miejsce.

"Twoja żartobliwa uwaga była już zbędna, ale cóż"
Kocham taką konstruktywną krytykę - człowiek nie wie: śmiać się, czy płakać? Tamta uwaga miała być ironiczna, ale chyba nie wyszło, przykro mi.

"...i z lekka przemądrzałe."
Z tym muszę się niestety zgodzić. Poczucie wyższości (potocznie zwane przemądrzałością) włącza mi się automatycznie, kiedy widzę "abominację" i "immersję" w towarzystwie pytania, które analizuje utwór (ale o tym już chyba pisałam, prawda?). To straszliwy nawyk, powinnam go zwalczać w duchu chrześcijańskiej pokory (przyznam szczerze, że w tym zdaniu też znalazłaby się kropelka ironii, ale najwyżej malutka).

Pozdrawiam i dziękuję.

ocenił(a) film na 7
Irma100

*Ciebie, nie "Cibie" - literówka, przepraszam.

Irma100

Czy nie zauważasz odwracania kota ogonem u siebie? - Zwróciłam Ci uwagę, a Ty zaczynasz mnie atakować, jakby to ja wykpiła DzemoraJucznego. Jeśli chcesz, to napiszę Ci moją opinię na temat szydery na tym portalu. Tylko już więcej nie wmawiaj mi swoich przemyśleń, ponieważ nie napisałam żadnego zdania, w którym mogłabyś jednoznacznie stwierdzić moją postawę.

"Kocham taką konstruktywną krytykę - człowiek nie wie: śmiać się, czy płakać? Tamta uwaga miała być ironiczna, ale chyba nie wyszło, przykro mi." - Wyszło, wyszło, ironia wyczuwalna na odległość! Pytanie tylko, po co umieściłaś to zdanie w nawiasie? Skoro wcześniej odniosłaś się dosłownie, a ja to skomentowałam, to wystarczyło napisać "nie zauważyłam" albo przemilczeć. W czym problem?

ocenił(a) film na 7
Slaught

Nie, raczej nie. Nie chciałam Cię atakować, przykro mi, że tak to odczułaś. Zastanów się jeszcze raz nad sensem logicznym swojego zdania.

Nie ma problemu, to taki mój styl - umieszczanie małych uszczypliwości w nawiasach.

Irma100

Wiesz co? Żałuję, że użyłam słowa "bezpodstawnego". Zastanawiałam się nad tym, czy powinnam go użyć, czy lepiej nie (o ironio!), ponieważ chciałam się trzymać ściśle zaistniałej sytuacji. Teraz wiem, że zrobiłam błąd. Ale dzięki, człowiek całe życie się uczy i poznaje różne ludzkie charaktery.

ocenił(a) film na 7
Slaught

Również dziękuję.
Pozdrawiam.

Irma100

Nasuwa mi się jedna myśl, pomimo tej całej wymiany zdań na temat zmuszania/nie zmuszania osoby do czytania książki. Irma100 - widzisz negatywny komentarz pod IŚ i w duchu myślisz "gdyby przeczytał książkę to by zrozumiał potęgę i glorię IŚ". Guzik prawda, gdyż te książki to po prostu komerycjny chłam, a czytanie tego to literacki masochizm. Określenie "słabo napisane" to tutaj wręcz komplement. Jednakże jesteśmy na filmwebie, więc film powinnam oceniać, a moim skormnym zdaniem w filmie nie ma nic, co zasługiwałoby chociaż na ocenę '4', a jak człowiek widzi "9", "10" to ma ochotę wcisnąć przycisk "zgłoś nadużyćie".
Masa logicznych dziur, bohaterowie smętni i bez wyrazu, zero akcji przez 90% filmu, działania bohaterów były wręcz komiczne i można tak wymieniać bez końca.

ocenił(a) film na 7
sapphire101

"Świat jest wielki, a ludzie na nim rozmaici" - "Znachor" T. Dołęga Mostowicz, "Gdyby Bóg chciał, abyśmy byli tacy sami, wszyscy chodzilibyśmy w szynach" - "Forrest Gump".

ocenił(a) film na 3
Irma100

W żaden sposób nie chciałem urazić fanów IŚ, oceniam tylko film i całość wypowiedzi chciałem odnieść właśnie do niego. Wiem że film jest adaptacją książki, jednak moja ocena dotyczy tylko co zobaczyłem na ekranie. Fakt, srogą część fabuły i pewnych wątków uznaję za bezsens i mam świadomość że w książce pewne nierealistyczne sceny mogły mieć jakieś uzasadnienie, nie zmienia to jednak faktu że na ekranie wypadło to słabo. Mamy trochę dzieł które są lepsze od książek i sporo filmów takich które są gorsze od pierwowzoru, tak czy siak film powinien "bronić się sam".

"Pokusiłabym się o stwierdzenie, że autorem jest osoba bardzo pragnąca uchodzić za inteligentną i błyskotliwą." Jeśli takie są odczucia to przepraszam, w żaden sposób nie pragnę uchodzić za nikogo specjalnego, tak szczerze to mam się bardziej za głupca jeśli to ma jakieś znaczenie. Jeśli chodzi o ocenę, nic na to nie poradzę, są filmy które uważam za słabe i nie godne polecenia przynajmniej z mojego punktu widzenia, i do tej grupy zaliczam Igrzyska Śmierci. Nie ma się co przejmować to tylko opinia, pokój temu filmwebowi.

ocenił(a) film na 7
DzemorJuczny

Ok, w takim razie przepraszam, że Cię uraziłam. Na podstawie Twojej pierwszej wypowiedzi odniosłam zupełnie inne wrażenie.

Irma100

Chciałabym jeszcze powrócić do kwestii pytań zadanych przez Ciebie. Zainteresowałam się ponownie, ponieważ przemogłam się, aby obejrzeć cały film. Wcześniej znałam go jedynie od momentu, jak ich transportowali na arenę, czyli od połowy. Tak, to główny powód dla którego nie podjęłam tematu. W porządku, to odpowiadam (pomimo "retorycznych" pytań) i trzymam się ściśle ekranizacji:

Nie rozumiem kwestii Głoskółek, ponieważ takie słowo ani razu nie padło podczas seansu.

Nie wiem czym są i jaki mają wpływ Głoskółki na Kosogłosa, z przyczyny podanej wyżej.

Nie wiem, dlaczego Kosogłos jest idealnym symbolem buntu. O nim, nie jest zbyt dużo mowy, a jego temat rozpoczyna kobieta na bazarze. Spojrzenie pełne nadziei tej kobiety i to, że dała Katniss broszkę z wizerunkiem tego ptaka za darmo, daje do zrozumienia, że jest czymś bardzo ważnym dla uciemiężonych ludzi. Później, z rzeczoną broszką było parę scen, ale nic więcej one nie tłumaczyły. Następnie o Kosogłosie jest mowa na samej arenie. Okazało się, że to ptak potrafiący naśladować melodie. Bez znajomości książki, mogę jedynie tworzyć teorie. Może Kosogłos ma być przykładem dla tych ludzi, aby jak on powtarza inne dźwięki, tak oni powtarzali słowa walki o wolność między sobą. Teraz mi przyszło na myśl, że może on być czymś w rodzaju Feniksa, aby ludzie "odrodzili się z popiołów" zduszonego buntu i ponownie "wskrzesili" w swoich sercach wolę walki. W filmie motyw ognia jest powtarzany, stąd u mnie takie skojarzenie. Zresztą, plakaty również przywodzą taką myśl.

Sceny, które opisałaś, nie miały miejsca w tej konkretnej ekranizacji. Więc w żaden sposób nie mogę się do tego odnieść.

Te pytanie mogłam źle zrozumieć, jakby co, poprosiłabym o skonkretyzowanie:
Nie jest dla mnie dziwne to, że ludzie robiąc z Kosogłosa symbol buntu, zrobili jego wizerunki (tu mamy np. broszkę), aby ciągle im przypominały o woli walki i nadzieii na lepsze jutro. Swoimi sposobami władza musiała się dowiedzieć o tym symbolu, a ona pragnęła uśpienia choćby zalążka doprowadzającego do buntu. Katniss okazała się buntowniczką, ponieważ złamała system, wymuszając od władz ocalenia dwójki trybutów. Wiedziała, że nie pozwolą na to, żeby nie było żadnego wygranego. Na dodatek, przyczepiła sobie broszkę na uhonorowaniu zwycięzców i miałam wrażenie, że to jeszcze bardziej nie spodobało się prezydentowi. W ostatniej scenie widać, że głowa państwa zastanawia się nad czymś; prawdopodobnie nad tym, w jaki sposób ukarać rebeliantkę.

Nie rozumiem znaczenia pola siłowego jako alegorii, ponieważ nie wspomniano o czymś takim w filmie.

Jeżeli źle zinterpretowałam sens szczegółów ukazanych w ekranizacji i przez to, w Twojej opinii, niezbyt dobrze pojęłam jej głębię, to trudno. Widocznie twórcy dali widzom, nie znającym powieści, małe pole do popisu. Myślę jednak, że brak znajomości symboli/alegorii nie zasłania mi sedna sprawy.

Wiesz co najbardziej mnie zraziło w tej produkcji? Sama treść. - Dzieci zabijające dzieci. Jak za pierwszym razem to zobaczyłam, to byłam zszokowana tym, że oglądam film o mordujących się nawzajem nastolatkach, a w lewym górnym roku widnieje oznaczenie 12. Przyznam, że mnie (lubiącą horrory!) trochę obrzydzał widok dzieci podrzynających sobie gardła, tłukących się kamieniami, przeszywających łukami, itd. Sam widok martwych nastolaktów był dla mnie załamujący oraz myśl, że w ogóle zrobiono taką produkcję. I tu nie chodzi o to, że ten film nie jest dla ludzi o słabych nerwach. Moim zdaniem, on nie jest dla ludzi, którzy mają jakieś poczucie zasad i wartości, których mocno się trzymają. Uważam, że co dla dzieci, to dla dzieci, a co dla dorosłych, to dla dorosłych. Nie lubię takich mieszanek i przekraczania pewnych granic. Nie pamiętam ze swoich młodzieńczych czasów żadnej produkcji powyżej 12 lat, która zawierałaby takie chore treści. Żadnej, gdzie nastolatki czynią sobie nawzajem jakieś parszywe rzeczy (np. morderstwo, rozwiązłość). Nie rozumiem, jak można ukazywać dziecku filmowego równieśnika dokonującego tak ohydnych czynów (bez piętnowania)? Dziecku, które dojrzewa i wyrabia sobie światopogląd. To jest dla mnie nie do przyjęcia.

Przy pierwszym seansie, nie dostrzegłam jawnego potępienia postępowań władzy. Brakowało mi rozmów na ten temat, lub jakichś haseł, sentencji. A tym bardziej, że jest to film głównie dla nastolatków (niestety). Czysta psychologia prowadzenia fabuły skierowanej do dzieci/młodzieży. - Ukazanie zła i jego krytyka. W zasadzie nic nie wiedziałam o tej produkcji. Pod koniec, dziwiłam się dlaczego wszystko wróciło do normy, pomimo wymuszenia przez Katniss zmiany zasad gry. Dopiero na tym forum dowiedziałam się, że jest kontynuacja. Ekranizacja nie dała mi 100% pewności, ponieważ zabrakło mi dialogów, albo gestów wśród znękanych ludzi, które otwierałyby furtkę do kolejnych wydarzeń. Przed informacją o następnych częściach, uznałam, że film jest dziwny, ponieważ pokazano chorą władzę i ich patologiczne rozrywki, a ludzie dalej żyją w marazmie i nic z tym nie robią.

Podczas drugiego seansu, starałam się odrzucić na bok moje uprzedzenie. Chciałam sprawdzić, czy będę mogła cokolwiek jeszcze wykrzesać z tej produkcji. Na początku filmu wspomniano o krwawo stłumionym buncie. Stąd Igrzyska. Następnie o potencjalnej rebelii, a głównie o strachu władz przed nią. Później widać jakieś rozruchy w dystrykcie po śmierci Rue; ale na pewno działo się tak podczas każdych Igrzysk, bo to przecież przerażające tracić własne dziecko i na dodatek w tak drastycznych oraz chorych okolicznościach. Ostatnia scena z prezydentem była trochę intrygująca. Można się zastanawiać, czy on coś zrobi z tą niesubordynacją Katniss, czy może jednak da spokój. I to jest dla mnie osobiście jakaś mała furteczka. Podczas seansu, dalej się zastanawiałam nad tym, dlaczego w lewym górnym rogu nie widnieje oznaczenie 16. Oceny tej produkcji nie zmieniłam, ale nie tylko ze względu na moją odrazę do jej treści. W filmie nie wyczułam mocnego klimatu, prawie wszystko było dla mnie takie miałkie. Szamotania kamerą nie wywołały u mnie niepokoju, a lekkie zażenowanie. Z gry aktorskiej nie wyczułam jakichś wielkich boleści, dużego strachu, czy napięcia. Obraz władzy bardziej mnie śmieszył, aniżeli powodował uczucie trwogi. Muzyka była dla mnie mało ciekawa (tylko śpiew Kosogłosa przykuł moją uwagę). Mniej więcej mam takie samo zdanie jak autor tematu. Zarazem chciałam napisać, że nie było tak, że absolutnie żadna scena nie wywołała we mnie jakichś pozytywnych odczuć. Lekko się wzruszyłam podczas sceny, gdy Katniss żegnała się z siostrą oraz podczas śmierci Rue. Wspomniane wcześniej, spojrzenie pełne nadzieii kobiety ofiarującej broszkę, było ujmujące. A relacja Katniss-Peeta była dla mnie w miarę interesująca. I to by było na tyle. W moim odczuciu, "Igrzyska śmierci" nie różnią się aż tak bardzo klimatem i grą aktorską od tej, która jest zawarta w "Zmierzchu". Odkładając na bok tematykę, oba filmy wyprodukowano głównie dla młodzieży i może to jest ich największa wada. Mam wrażenie, że gdyby "Igrzyska śmierci" zrobionoby z myślą o dojrzałej widowni, to miałyby one zdecydowaną treść (byłoby i zimno, i gorąco, ale nie letnio, jak w istniejącej postaci).

Jak na razie, "Igrzyska śmierci" to chyba jedyny film z tak chorą treścią, którą spokojnie i legalnie może sobie obejrzeć 12-latek. Dlatego tak bardzo się wyróżnia i zwraca na siebie uwagę. Wcale mnie nie dziwią opinie ludzi, a zwłaszcza rodziców, w których opisują swoje zniesmaczenie, oburzenie i z tego powodu skreślają ekranizację na całej linii. Jeśli chodzi o mnie, to ta produkcja jest dla mnie orzechem trudnym do zgryzienia. Mordy między dziećmi nie są dla mnie łatwe do zniesienia, ale sama przedstawiona historia jest ciekawa. Gdyby film miał klasyfikację wiekową 16+ to możliwe, że trochę łaskawszym okiem bym na niego spojrzała. Natomiast w istniejącej postaci (z lekka infantylnej) z jaką mam do czynienia i przy "akompaniamencie" przedziału wiekowego 12+, jest u mnie nie do zaakceptowania. Chyba byłabym bardziej za wersją, w której trybuci mieliby ukończone 18 lat (przedział wiekowy np. 18-25, aby dalej była dramaturgia uśmiercania młodych ludzi), a film byłby zrobiony z myślą o dorosłych widzach. Jakby taka również byłaby książka, to być może z chęcią bym ją przeczytała, choćby dla zapoznania się z symbolami i ich znaczeniami oraz resztą "dodatków".

ocenił(a) film na 7
Slaught

Na początku chciałam wyrazić zadowolenie i pewnego rodzaju dumę, że skłoniłam Cię to tak głębokich przemyśleń na temat filmu, który skreśliłaś początkowo po połowie seansu.
Twoja wypowiedź jest tak obszerna, że chyba nie dam rady odnieść się do każdego zdania z osobna, szczegółowo analizując treść każdego z nich. Dlatego postaram się pokrótce sformułować Twoje ogólne zarzuty i do nich się ustosunkować. Jeśli popełnię błędy wynikające z niezrozumienia Twojej opinii, proszę o korektę :)

1. Przeszkadzała Ci sama tematyka filmu. Jednak nie mogę dojść (wyczułam pewną niekonsekwencję w Twojej wypowiedzi) – chodzi Ci o to, że nie powinno się w ogóle kręcić filmu o dzieciach zabijających dzieci (a), czy też o to, że taki film puszcza się z ograniczeniem wiekowym 12+ (b).

Jeśli o to pierwsze (a), to nie mogę się zgodzić. Sama koncepcja igrzysk śmierci została zaczerpnięta przez autorkę z historii – takie rzeczy działy się ku uciesze tłumów. Ludzie z podbitych ziem (dystrykty) walczyli przed widownią (mieszkańcy Kapitolu), aby przeżyć. Musieli pozyskać sympatię rządnej krwi publiczności (sponsorzy, organizatorzy głodowych igrzysk). Zdarzało się, że ktoś sam zgłaszał się do bycia gladiatorem (trybutem), aby zdobyć sławę i pieniądze („zawodowcy”).
W związku z tym, że rzecz dzieje się w dalekiej przyszłości, wszystkie wydarzenia są pesymistyczną wizją przyszłości. Autorka pokazuje nam, co by było, gdyby barbarzyńska starożytna rzeczywistość odrodziła się na prochach zniszczonej wojnami demokracji. Ma prawo do takich „gdybań”, dla mnie to cenne przemyślenia. Dlaczego ktoś nie miałby nakręcić filmu o czymś takim? Bo to brutalne i nieapetyczne?

Jeśli o to drugie (b), to to chyba nie powinien być zarzut do twórców filmu. Mam wrażenie (choć mogę się mylić), że decyzja, od ilu lat jakiś film ma być rekomendowany, należy do dystrybutora w poszczególnych krajach. Nie wiem, z myślą o jakiej grupie wiekowej ten film tworzono, ale zgadzam się, że nie chciałabym, aby, przypuśćmy, moje dwunastoletnie dzieci na coś takiego patrzyły.

2. Brakowało Ci jawnego potępienia władzy, okrutnej władzy zabijającej dzieci. Prostego podziału na dobro i zło (szczególnie podkreślasz ten brak w „Igrzyskach...” jako filmie dla nastolatków). Przyznam, że tego zarzutu nie rozumiem wcale. Naprawdę wolałabyś, aby filmy dawały proste odpowiedzi na proste pytania? Pokazywały nierealny świat, w którym na zło nie ma miejsca, ponieważ zawsze odważni i pełni siły ludzie przeciwstawią się mu nawet za cenę życia? Myślisz, że coś takiego jest możliwe? Historia pokazuje inaczej. Cenię sobie tę trylogię za to, że pokazuje tematykę buntu w sposób bardzo realistyczny, prawdziwy. W prawdziwym świecie lud rządzony przez tyrana nie powstaje do rebelii tylko dlatego, że parę dzieci poświęcono w ofierze rządnej krwi kaście władców (Kapitulończyków). Statystyczny mieszkaniec dystryktu po dożynkach współczuje sąsiadowi, którego dziecko poszło na śmierć, a potem przez następny rok cieszy się, że to nie jego dziecko zostało wylosowane. Niewolniczo haruje, aby uchronić swoją rodzinę przed śmiercią głodową. Jakoś sobie radzi, więc raczej nie podniesie głowy i nie pójdzie obalać Kapitolu dla pięknej przyszłości, ponieważ to oznaczałoby bynajmniej nie piękną śmierć dla jego najbliższych. Zaspoileruję – Snow został obalony, ale nie przez to, że któryś rodzic postanowił wszcząć rebelię, a reszta za nim poszła. Doprowadziło do tego mnóstwo sprzyjających zbiegów okoliczności, które sprawiły, że w zastraszonych głowach zapaliły się iskry buntu. W jedenastym dystrykcie po śmierci Rue nie wybuchły zamieszki. Nie wybuchały ani w książce, ani w starożytnym Rzymie. A jeśli nawet wybuchały, to były dość krwawo tłumione, aby nie powtórzyły się przez dłuższy czas.
I jeszcze jedno. Naprawdę chcesz uczyć nastolatków (osoby, które dopiero kształtują swój światopogląd, jak słusznie zauważyłaś), że świat jest czarno-biały, a na proste życiowe pytania zawsze istnieje prosta odpowiedź? Nie rozumiem: dlatego, że są młodzi, powinniśmy ich traktować jak idiotów? I kogo chciałabyś piętnować: te dzieci zmuszone do zabijania innych dzieci, a nie dorosłych, którzy je do tego zmusili? Bo takie wrażenie odniosłam.

3. Czy dobrze zrozumiałam, że przeszkadza Ci, iż film nie stanowi pełnego dzieła w oderwaniu od kolejnych części? Jakkolwiek opinia, że ekranizacja powinna sama się bronić, bez udziału książki, może mieć swoje uzasadnienia, tak pogląd, jakoby pierwsza część trylogii powinna sama w sobie stanowić zamknięte dzieło, wydaje mi się absurdalny. Jeśli film wydał Ci się źle domknięty, ponieważ nie wiedziałaś, że stanowi wyłącznie pierwszą część cyklu, to jest to chyba winą Twojego niedoinformowania.

4. Ostatnim zarzutem jest „letniość” formy filmu, uwydatniona w porównaniu z ciężką treścią. Coś jest na rzeczy, mnie też to przeszkadza :)


Nie odniosłam się już do Twoich odpowiedzi na moje pytania. Chciałam tylko przeprosić za pewien błąd, który pojawił się w nich przez nieuwagę. Kwestie opisanych przeze mnie scen oraz symboliki pola siłowego są poruszane dopiero w drugiej części. Musiałam być myślami gdzie indziej :)

Irma100

Na wstępie chcę Cię przeprosić za to, że tak późno odpisuję.

Faktycznie, można zauważyć pewien chaos w mojej wypowiedzi; różne myśli na raz i nie zwróciłam uwagi na ich "chronologię", stąd niekonsekwencja. Również niezbyt celnie sformułowałam niektóre swoje rozpatrywania. Zatem zrobiłam mały miszmasz, za co przepraszam. Spróbuję opisać moje zmiany przemyśleń na temat tego filmu, od tych, jakie miałam na samym początku, aż do chwili obecnej, byś mogła mniej więcej okiełznać moją opinię (przy okazji sama uporządkuję swoje refleksje). :)

Pierwsze wrażenie po niepełnym seansie miałam bardzo negatywne. I rzeczywiście, pojawiła się u mnie taka myśl, że niedorzecznością jest robić produkcje dla młodzieży, gdzie zostało przedstawione zło, a nikt go nie potępia. Nie rozumiałam, po co powstał taki obraz. Po to, aby dzieci się napatrzyły tylko na samo mordowanie? - Bezsens. Jak najbardziej można tę opinię tłumaczyć moją niewiedzą na temat trylogii oraz nie wdrążeniem się w fabułę od pierwszego kadru. Wtedy nie wyczułam, że film jest fragmentem jakiejś historii, pomimo że logika podsuwała mi oczywistość. Tłumaczę to sobie moim szokiem związanym z przedziałem wiekowym, który doprowadził do mojej awersji wobec przedstawionego obrazu, a co za tym idzie, nie rozważałam sensu fabuły. To jest na razie pierwsza produkcja, która wzbudziła we mnie ogromny sprzeciw do klasyfikacji wiekowej. Następnie po zapoznaniu się z istnieniem powieści i tak pobieżnie z dalszymi dziejami, byłam usatysfakcjonowana, że wnioski, które same mi się nasunęły, będą mieć swoje miejsce. To może wydać się Tobie śmieszne, ale chyba jednak zrozumiałe, jak spojrzy się z perspektywy osoby nie mającej pojęcia, że to dopiero początek wydarzeń. Po tym, zaczęłam już trochę łagodniej patrzeć na opowieść przedstawioną w ekranizacji. A nawet zaczęłam się zastanawiać nad tym, czy nie obejrzeć dalszych części.

Kolejna zmiana przemyśleń nastąpiła po obejrzeniu całego filmu. Tak na prawdę, chciałam jeszcze raz i porządnie go obejrzeć, ponieważ uznałam, że jednak chcę zapoznać się z kontynuacjami. Nie zaprzeczam, że również nasza rozmowa miała jakiś dodatkowy wpływ. Chciałam tylko zwrócić uwagę na to, że w nowym spojrzeniu na tę produkcję napisałam o "małej furteczce". Nie zaznaczyłam tego, ale chodziło mi o to, że co by było, gdybym cały film obejrzała w dalszym ciągu bez wiedzy o książce. Więc to było trochę wyrwane z kontekstu, za co również przepraszam. Obecnie wszystko jest dla mnie spójne w fabule i bynajmniej nie uważam, że część pierwsza powinna być suwerenna. Również nie potrzebuję żadnych oczywistości podanych na tacy, gdyż same aluzje mi wystarczają. Jak wspomniałam wcześniej, przedstawiona historia jest dla mnie ciekawa i to już jest dla mnie zaproszeniem do dalszych wydarzeń. Przyznaję, coraz bardziej zaczyna mnie wciągać ta opowieść, a tym bardziej po obejrzeniu dwóch trailerów. Na chwilę obecną, nie zmieniam zdania co do samych "Igrzysk śmierci", ale daję szansę "W pierścieniu ognia" oraz "Kosogłosowi" (szczególnie, że inny reżyser).

Przyjmijmy więc, że moją opinię dotyczącą bezsensowności tejże produkcji, możesz już spokojnie zignorować. Moje zarzuty dotyczą wykonania i grupy docelowej.

Teraz chciałabym napisać o klasyfikacji wiekowej, ponieważ ona najbardziej mi przeszkadza. Zacznę od książki. Jest ona znana jako powieść dla młodzieży, więc automatycznie ekranizacja również taka jest. Oprócz tego, świadczą o tym m.in.: bezbarwna forma (swoją drogą, dziwna maniera we współczesnych filmach młodzieżowych, a zapoczątkowana przez "Zmierzch"), nieco infantylne sceny (np. z ognistą sukienką), parę żenujących incydentów (np. idealny kamuflaż Peety), złagodzone sceny zabijania (a to przede wszystkim). Ta produkcja aż prosi się o wyższy przedział wiekowy, a co za tym idzie, możliwość nakręcenia mocnej i fascynującej treści bez zbędnych głupstewek. Chciałam jeszcze zaznaczyć, że samej powieści nie mam prawa oceniać, gdyż jej po prostu nie czytałam, ale co jakiś czas będę o niej wspominać w konkretnym celu. Uważam, że tematyka "Igrzysk śmierci" jest odbierana przez dojrzałą emocjonalnie widownię, tak jak należy. Ukazano totalitarne państwo i władzę karzącą naród za ich bunt. Kara jest bardzo okrutna, wręcz zwyrodniała. Człowiek widząc tak wielkie bestialstwo, aż sam chciałby pozamykać tych wszystkich upstrzonych kolorami psychopatów i uwolnić uciemiężonych (tak, tak, Hollywood - fabryka snów). Oczywiste jest to, że ukazana przemoc wśród dzieci na rozkaz dorosłych, ma wywoływać odrazę do przedstawionej wizji, a nie zadowolenie. Niestety załamać się można, jak przeczyta się niektóre tutejsze komentarze. Parę razy spotkałam się ze stwierdzeniem "zbyt mało brutalny", a słowa 13-letniej dziewczynki skierowane do matki brzmiały: "lubię oglądać jak się zabijają" (temat założony przez zbulwersowaną kobietę). I co w takim momencie myśleć? Że te nastolatki tylko tyle wyciągnęły z tego filmu? Kiedyś nie było w telewizji oznaczeń, a rodzice chyba większą uwagę zwracali na treści filmowe. Teraz dzięki kategoryzacji jest pewne ułatwienie, ale mimo wszystko, powinno się stosować do zasady "za zgodą rodziców". W końcu to rodziciele muszą ustalać jaki poziom świadomości posiada ich własna pociecha, ażeby później nie byli zszokowani jej reakcją na dany film. Nie wiem co zrobiła ta kobieta, ale na jej miejscu, widząc że dziecko się jeszcze ze mnie śmieje, że przeżywam sceny mordów, natychmiast bym wyłączyła telewizor i zrobiła mu pogadankę. M.in. przez tę opisaną sytuację, wyraziłam swoje duże niezadowolenie w pokazywaniu młodzieży takich treści. Domyślam się, że przeciętny nastolatek nie zachwyca się samą esencją zabijania, ale te pojedyncze przypadki są dołujące. Choćby po naszych gimnazjach można zobaczyć jaki średni poziom empatii jest wśród dzieci, a głównie ona jest potrzebna do prawidłowego odbioru poważnej tematyki. Też kiedyś chodziłam do tej wspomnianej szkoły ponadpodstawowej i widziałam rówieśników czyniących różne podłe rzeczy względem innych. I nie były to sytuacje występujące raz na długi czas. Wystarczyła jedna osoba ze skrzywioną psychiką, aby pociągnąć za sobą resztę do takich czynów. Choć niektórzy mogli się z nią w duchu nie zgadzać, to jednak woleli się dostosować, żeby później nie byli wyśmiewani. Każdy chciał jakoś przetrwać okres szkolny bez większego szwanku. To jest wiek, w którym zazwyczaj najpierw się działa, a dopiero później myśli. Odczuwa się również takie emocje, których samemu nie potrafi się pojąć. Skoro dawno temu było już nie za ciekawie w gimnazjach, to choć smucą, to jednak nie dziwią mnie obecne doniesienia o samobójstwach wśród dzieci, wynikające właśnie z braku jakiegokolwiek zrozumienia. Wcześniej nie słyszało się o takich tragediach (przed 2006 r. - wtedy zabiła się gimnazjalistka, a sprawa była bardzo rozgłośniona przez media i wywołała duży szok wśród społeczeństwa). Żeby było jasne, nie uogólniam młodzieży, bo czyniącego źle oraz głupio spotyka się nie raz wśród dorosłych, a wśród dzieci nie raz spotkać można empatycznego człowieka i rozsądnie myślącego (szczere gratulacje dla rodziców tychże nastolatków). Pozwolę sobie na truizm, że świat był, jest i będzie złożony. Zwracam jedynie uwagę na to, że okres młodzieńczy to trudny wiek. I żeby później taka osoba źle oraz głupio nie postępowała w dorosłym życiu, to musi za młodu nasiąknąć dobrymi wzorcami. Teraz ze względu na niezbyt ciekawe czasy do wychowywania potomstwa, należało by się bardziej przykładać do właściwej segregacji wiekowej (kino, dystrybucja, telewizja), ponieważ jest to ważna informacja dla rodziców. Nie można kierować się myślą: A tam, dzieciaki są uświadomione dzięki Internetowi, więc możemy im serwować przeróżne treści. Mnie samą boli widok zarówno cierpiącego człowieka, jak i zwierzęcia. Jednak krzywdy wyrządzane dzieciom są szczególnie przerażające i filmy, w których zawarty jest taki rodzaj zła, powinny być adresowane właśnie do dorosłych, ku przestrodze. Oczywiste jest to, co napisałaś, że nie można traktować młodych ludzi jak idiotów (w sumie nikogo nie powinno się tak traktować). Trzeba ich wychowywać i poświęcać im swój czas, aby mogli w miarę spokojnie przetrwać okres dojrzewania. W wieku młodzieńczym prawie każdy robi jakieś głupie rzeczy, ale dzisiejsze zachowania wśród nastolatków przekraczają już wszelkie granice. Kiedyś tragiczne w skutkach poczynania młodzieży były sporadyczne. W telewizji rzadko mówiono o takich sytuacjach (lata 90-te, pierwsza połowa poprzedniej dekady). Dzisiaj natomiast jest coraz gorzej. Włos jeży się na głowie, jak się widzi i słyszy co wyprawia obecna młódź. Dodatkowo doba Internetu. Czy aktualnie to jakiś wielki problem dla dziecka, zwłaszcza bez nadzoru osób starszych, aby obejrzeć na stronach internetowych złe czyny innych ludzi? Czy to też jest jakaś spora trudność dla niego, aby samemu dokonać takich czynów i również się nimi "pochwalić"? W obecnych czasach, nakręcenie filmu pod młodzież z tak makabryczną treścią, jest według mnie chorym przedsięwzięciem (dolewanie oliwy do ognia). Skoro dorośli nie stawiają granic, to co się później dziwić dzieciom? Dlatego czuję dyskomfort podczas oglądania "Igrzysk śmierci", który wywołany jest przez nieodpowiednią, w mojej opinii, klasyfikację wiekową.

Również i ja uważam, że "gdybania" autorki są warte zwrócenia uwagi. Tak szczerze, to nie dziwię się, że napisała taką powieść, a tym bardziej, że żyje w kraju w którym robią kretyńskie reality show. Co ciekawe (tak na marginesie), to jest ten sam kraj, w którym broń można kupić bez większego problemu, a dzieci urządzają sobie strzelaniny w szkołach. Ten sam kraj, gdzie na premierze produkcji "Mroczny Rycerz powstaje" doszło do tragedii. I ten sam kraj, w którym syn asystenta reżysera "Igrzysk śmierci" zabił 6 osób, po czym popełnił samobójstwo. Dodatkowo wydarzenia z 11 września 2001 r. - Temat rzeka od długiego czasu. Wracając do zagadnienia, zastanawiam się nad tym, czy tworzenie produkcji dla młodzieży z niepokojącą treścią stanie się za oceanem normalką? Nie uważam, że tylko i wyłącznie źle zinterpretowane filmy przyczyniają się do konkretnych nieszczęść. W tych przypadkach, winą raczej zawsze będzie brak odpowiedniego wychowania, środowisko itd. Jednak obraz też ma jakiś mniejszy, lub większy wpływ na osobę z jakimiś zaburzeniami psychicznymi. - Może być oliwą dolewaną do ognia, albo co gorsza, samym zapalnikiem. Twórcy niestety nic nie poradzą na brak nadzoru rodziców, ale skoro już musieli koniecznie zrobić ekranizację dla nastolatków z tak drastyczną tematyką, to powinni o tym pomyśleć. Dlatego wspomniałam w poprzednim poście o sposobie prowadzenia fabuły skierowanej do dzieci/młodzieży. Uważam, że nic by nie szkodziło, gdyby umieszczono jakieś słowa sprzeciwu. Zgadza się, żaden bunt nie powstał po śmierci Rue. Niechcący wyolbrzymiłam to słowem "rozruchy". Chodziło mi tylko o to, że ludzie się wściekli, a wspomniałam o tym, ponieważ ukazano moment ich chwilowego wyrwania z odrętwienia. Myślę, że warto byłoby utworzyć co jakiś czas dialogi między mieszkańcami dystryktów, w których wyrażaliby swój gniew, strach oraz przerażenie, podczas oglądania barbarzyńskich igrzysk. Dlaczego? Ano specjalnie dla tych nastolatków zafascynowanych samym uśmiercaniem. Jak dziecko zachwyca się czymś złym, a później słyszy krytykę obiektu fascynacji, to raczej zaczyna się wstydzić. I oczywiście chodzi mi o piętnowanie Kapitolińczyków, którzy oddają się patologicznym rozrywkom, a nie trybutów. Mam wrażenie, że czytelnicy nie napawają się opisami mordów. Zresztą, czytanie książki, a oglądanie filmu, to jednak dwie różne sprawy. Zastanawiam się nad forumowiczami piszącymi, że ekranizacja jest zbyt mało brutalna, ponieważ nie jest to takie jednoznaczne, jakby mogło się wydawać. Być może jest to zdanie fanów trylogii, a przynajmniej spory procent? Ponoć książkowa treść jest bardziej okrutna, więc możliwe, że większość oczekiwała tego samego na ekranie. Czy to nie jest kolejny powód, aby zamiast mdłego filmu 12+, zrobić intrygujący 16+/18+? Choć powieść jest dla młodzieży, to akurat w tym przypadku produkcja powinna rządzić się swoimi prawami, jeśli chodzi o target. "Igrzyska śmierci" niewątpliwie wyróżniają się na tle innych filmów dla dzieci, ewentualnie dozwolonych od lat 12. Z tych dotychczas poznanych, z tej konkretnej grupy wiekowej, nie spotkałam się z tak makabryczną treścią. Moim zdaniem, omawiana tematyka, czyli dzieci zabijające dzieci na rozkaz dorosłych, zasługuje na zdecydowanie poważniejszą realizację, a nie infantylną. Cóż, jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Chyba więcej zarobi się na produkcji, gdzie występują nastoletni bohaterowie, właśnie na nastolatkach. Jest mnóstwo filmów powyżej 12 lat, które pokazują, że świat jest jednocześnie piękny i parszywy, a droga do rozwiązania problemów nie jest usłana różami. - Czego chcieć więcej dla młodego widza? Chcę też podkreślić, że nie uważam, że produkcje dla młodzieży powinny być schematyczne. Trzymanie dziecka pod kloszem, również jest zachowaniem godnym potępienia, więc nie popadajmy z jednej skrajności w drugą.

W sprawie "Igrzysk śmierci" nie tylko swoimi osobistymi odczuciami się kieruję, ale również patrzę dalej, niż tylko na czubek własnego nosa. Ot, zwykła obserwacja świata i stąd te rozważania. Brak u mnie tolerancji dla mordów między dziećmi w obrazie 12+. Nic nie poradzę na to, że z tej przyczyny, czułam się jak struta przy niektórych scenach. Patrząc z innego aspektu, moje zatrwożenie scenami uśmiercania, może być nawet plusem dla tego filmu. Szkoda mi udręczonych Panemczyków i zarazem nie akceptuję tak dramatycznej wizji przyszłości. Czy nie o to też chodziło autorce? Tymczasem czytanie takich stwierdzeń jak "lubię oglądać jak się zabijają", przywołuje jedynie porównanie do wrażeń Kapitolińczyków podczas oglądania krwawego show.

Dzięki, że jednak nie odpowiedziałaś na moje próby odgadnięcia symboliki, bo pewnie musiałabyś mi spoilerować. Będę próbować rozwikłać je w kolejnych ekranizacjach, a jeżeli to już nie pomoże, to pozostaje mi wyszukiwarka. ;)

ocenił(a) film na 7
Slaught

1. Absolutnie nie masz mnie za co przepraszać, dziękuję, że odpisałaś :)

2. Nie przeceniałabym wpływu filmu na zachowania młodzieży. Sądzę, że brutalne przedstawienie przemocy w IŚ nie stanie się przyczyną – „zapalnikiem”, ani eskalatorem – „oliwą do ognia” dla żadnego konfliktu gimnazjalistów. Ośmielę się stwierdzić, że młodzi ludzie są dziś tak bombardowani treściami wypełnionymi przemocą, że gdyby w którymś z nich takie treści miałyby wywołać, uaktywnić lub wesprzeć brutalne zapędy, dawno stałoby się to bez pomocy Igrzysk Śmierci.

Poza tym – co rozumiesz przez film młodzieżowy? W przeciętnym „Bondzie” jest więcej przemocy niż w „Igrzyskach”, a przecież każdy chyba zna serię o agencie 007. Ja oglądałam pierwszego w swoim życiu Bonda (był to bodajże „Szpieg, który mnie kochał”), kiedy miałam około 12 lat. Nie sądzę, aby mi się to jakoś negatywnie odcisnęło na psychice.

Oczywiście zgadzam się, że rodzice powinni dużą uwagę poświęcać temu, jakie filmy oglądają ich dzieci. I nie chodzi mi tylko o treści dotyczące przemocy i seksu. Mam na myśli cenzurę, która odrzucałaby filmy nieniosące żadnej wiedzy, nie wzbogacające dziecka o nowy punkt widzenia, prymitywne i ogłupiające. Sądzę, że większą szkodą dla wrażliwego 12-14 latka jest oglądanie „Violetty”, „Zmierzchu” czy innej „Hanny Montany”, niż „Igrzysk Śmierci”.

3. Myślę, że takie wyraźnie piętnowanie złych zachowań Kapitolończyków byłoby zbędne i znacząco obniżyłoby walory filmu. Moim zdaniem w filmie wystarczająco wyraźnie zaznaczono „strony” konfliktu.

Nastolatek widzi ludzi żyjących w biedzie pod władzą dyktatora. Widzi arystokrację otaczającą tego dyktatora, ubraną bogato i dostatnio, pustych, zamkniętych w swoim małym, bezpiecznym i pełnym rozrywek świecie. Widzi, jak elegancka i światowa dama instruuje wychudzoną, idącą na rzeź dziewczynę, że powinna się radować ze swojego losu (wszak bycie trybutem to zaszczyt i możliwość przeżycia ostatnich dni przed śmiercią w luksusie i świetle reflektorów).

A jeśli tego nie widzi, jeśli jest z tych, którzy powiedzą: „lubię oglądać, jak się zabijają”, to faktycznie filmu nie powinien oglądać. Wspomnianą przez Ciebie 13latkę kwalifikuję jako ofiarę niestarannego wychowania. Prawdopodobnie, gdyby jej matka poświęciła więcej czasu na rozmowy z córką, na wyjaśnianie jej świata, na kontrolę treści, jakie do niej docierają, takie słowa by nie padły. Sądzę, że to nie IŚ zaszkodziły tej dziewczynce, ale brak uwagi rodziców.

Jestem przekonana, że zmienianie tego filmu w zaproponowany przez Ciebie sposób, dodawanie zabitej deskami, moralizatorskiej puenty, robienie z niego prostej jak drut opowiastki o „tych Złych” i „tych Dobrych” nijak nie pomogłoby takim zaniedbanym dzieciom.
Trylogia „Igrzyska Śmierci” właśnie tym wyróżnia się wśród innych pozycji skierowanych do młodzieży, że jest opowieścią o tych, którzy pragną władzy, tych, którzy pragną sławy, tych, którzy pragną tylko przeżyć następny dzień, tych, którzy nie widzą niczego ważniejszego, niż dobro ich i ich rodzin, o głupich, niedojrzałych, pustych, skrzywdzonych, o tych, którzy pragną wolności, lecz nie potrafią jej zdobyć, i tych, którzy pragną bezpieczeństwa, lecz nie dane im jest go doświadczyć. W całej książce (dokładnie, to w drugiej części) występuje TYLKO JEDNA postać, o której nie mogę powiedzieć niczego dobrego (a to być może tylko dlatego, że mało się o niej dowiadujemy). Żaden z pozytywnych bohaterów nie jest też nieskazitelny. Filmy utraciły część tej różnorodności charakterów i życiowości postaci. Chyba bez sensu byłoby pozbawiać je reszty? Ja tak uważam.

4. Nie mam nic przeciwko, aby Igrzyska Śmierci (czy wchodząca właśnie do kin ich 3. część - „Kosogłos”) były kierowane do widowni 16+. Nie miałabym też nic przeciwko, aby moja potencjalna 13letnia córka obejrzała te filmy i przeczytała książki (wcześniej jednak postarałabym się dowiedzieć czegoś o nich, sama przeczytać lub obejrzeć). W moim domu rodzinnym panowała zasada, że każda książka, która znajdzie się w domu (a było w nim sporo książek) może być przeczytana przez dzieci. Ze swojej strony rodzice dbali, aby do domu nie trafiały książki głupie, prymitywne, niewnoszące nic nowego w życie człowieka. Pozwalali mi samej wybierać lektury, które miały pomóc mojemu rozwojowi, ale zawsze służyli radą i sugestią w tej kwestii. Dopóki nie skończyłam jakiś 13-14 lat, oglądali ze mną filmy, których nie znali wcześniej. Czasem jakiegoś zabraniali mi oglądać, ale nigdy dlatego, że mimo wielkich walorów artystycznych znajdowała się w nim scena seksu albo przemocy. Czasem do jakiegoś mnie zniechęcali, zdarzało mi się słyszeć, że na ten film powinnam jeszcze trochę poczekać, że może być dla mnie zbyt przygnębiający lub straszny.
Myślę, że nie ograniczeń wiekowych w kinach potrzebują dzieci, ale takich rodziców i takiego wsparcia, aby dorosnąć bez fascynacji przemocą.

Pozdrawiam Cię serdecznie :)

Irma100

Wiesz, ja chciałabym, aby żaden film, nie tylko "Igrzyska śmierci", nie mieszał młodym ludziom w głowach. Ale ani Ty, ani ja, nie możemy być niczego pewne na 100%. Ten co dokonał masakry na premierze produkcji "Mroczny Rycerz powstaje" miał w tym czasie 24-lata i trudno nie odnieść wrażenia, że trylogia z Batmanem, a ściślej postać Jokera, była dla niego właśnie tą oliwą do ognia. Nie jest to mowa tylko o ekscesach w gimnazjach, ale też o wyczynach w późniejszym życiu.

Jak rozumiem filmy młodzieżowe? Większość z nich dotyczy perypetii nastoletnich bohaterów, raczej nie są one zbytnio skomplikowane, często pokazują szkolne środowisko. Choćby na tym portalu można zobaczyć jakie produkcje należą do kategorii "dla młodzieży". Pisałam zarazem o filmach młodzieżowych i filmach dozwolonych od lat 12, a to jest pewna różnica. Nie ma potrzeby tagować kategorią "dla młodzieży" każdej produkcji o nastolatkach, ponieważ da się to łatwo wyczuć po samej fabule, np.: "Wredne dziewczyny", "Keith". Pod szyldem "filmy młodzieżowe" umieściłabym również obrazy takie jak np.: seria z Harrym Potterem, saga "Zmierzch", seria "Step up". W naszej wymianie zdań dyskutujemy głównie o nastolatkach poniżej 16 roku życia, ale nie omieszkam też wspomnieć o filmach 16+, bo jak wiadomo, jest to w dalszym ciągu wiek młodzieńczy i niektóre produkcje również są wliczane do tego grona, np. seria "American pie", "Straszny film", "Koszmar minionego lata". W "Igrzyskach śmierci" prym wiodą nastoletnie postacie, a ekranizacji jest przystępna dla młodego widza. W skrócie, filmy młodzieżowe to potoczne określenie produkcji w których występują młodzi główni bohaterowie i które są oglądane w dużej mierze przez nastolatków. Opinia wyrobiona na podstawie własnych obserwacji i doświadczeń; dlatego nie traktuj jej jak "definicję", a raczej jak subiektywne przekonanie.

Od najmłodszych lat ucząc się o świecie, powinniśmy go stopniowo poznawać. Jeśli chodzi o filmy, to ogólnie w 90% (przypuśćmy) przemoc jest w wykonaniu postaci, które ukończyły 18 rok życia. W wieku dziecięcym, czy młodzieńczym inaczej odbiera się dorosłego dokonującego złych czynów, a inaczej dziecko w takiej sytuacji. Jak ogląda się przemoc wśród dorosłych, to jako dziecko czujemy się w pewien sposób bezpieczni; to tak, jakby nas to nie dotyczyło, bo to nie jest przecież "nasz świat". Ale jak się widzi rówieśnika dokonującego czegoś strasznego (i nie ważne, czy robi to sam z siebie, czy ktoś mu rozkazał), to znacznie bardziej nas to dotyka. Tak to sobie wyobrażam, poniekąd przypominając własne dzieciństwo. Jak wiadomo, scena seksu nie jest równa scenie seksu. Liczy się czas trwania takiego epizodu, ukazanie nagości, poza, intensywność, nastrój, itd. Tak samo jest z przemocą. Czyli jak dużo brutalności włożono w takie zajście, kto jest katem, a kto ofiarą, rodzaj wyrządzanej krzywdy, klimat, ilość krwi, wygląd urazów, itd. Ja bym nie porównywała filmów po ilości scen przemocy, a raczej po ich odmianie i sposobie przedstawienia. Wierz, lub nie, ale jedna ostra i makabryczna scena bezprawia ma większą siłę rażenia, aniżeli 10 lekkich takich incydentów. Przyznaję, mnie też zdarzyło się obejrzeć produkcje nieodpowiednie dla mojego wieku. Choćby "Żona astronauty" w wieku 13-14 lat oraz "Szczęki" w wieku 7-9 lat. Z pierwszego filmu scena seksu utkwiła mi najbardziej w pamięci, a z drugiego odgryziona noga opadająca na dno oceanu. W wieku poniżej 7 lat przez przypadek ujrzałam dwie makabryczne akcje z jakiegoś horroru i one mocno wryły mi się w pamięć. Z dawnych lat pamiętam również dwie sceny w których dzieci znajdują się w niebezpieczeństwie. Jedna jest łagodna (choć wtedy była dla mnie trochę straszna) i pochodzi z filmu "Substancja", a przedstawia dzieciaka uwięzionego w cysternie i białą maź, która zbliża się do niego. Druga natomiast jest drastyczna i było mi przykro, gdy ją wtedy ujrzałam. Nie rozwikłałam z jakiego to jest filmu, ale w tym obrazie chłopiec zostaje prawie przejechany przez samochód. Auto jednak się nie zatrzymuje, ale jemu udaje się złapać podwozia. Ukazano jego zakrwawioną głowę wystającą z przodu samochodu, a on sam próbuje ostatkiem sił nie spaść. Tę sytuację dostrzega jego matka, która przerażona i zapłakana nie widzi znikąd ratunku. Również nie uważam, aby te doświadczenia jakoś negatywnie wpłynęły na moją psychikę, ale cudowniej byłoby, gdyby jednak nie zaistniały. Rozpamiętywałam tylko mocne sceny, aniżeli akcje związane z bijatyką/strzelaniną/wybuchami (w wieku poniżej 10 lat lubiłam oglądać m.in. "Drużynę A", "MacGyvera" i muszę przyznać szczerze, że prawie żadnego wydarzenia nie pamiętam z tych seriali). Moim zdaniem, niektóre sceny przemocy z "Igrzysk śmierci" nie są wcale lepsze od tej z potrąconym chłopcem. Po co dzieci mają zaprzątać sobie głowę ostrymi obrazami? Skoro obecnie mnie one szokują to przypuszczam, że jako dziecko rozpamiętywałabym np. twarz martwej Liszki, Rue przeszytą strzałą, czy Clove podcinającą gardła. Naprawdę, człowiek zdąży naoglądać się w filmach przerażającego zła i wszelakiego ohydztwa. Natomiast jeśli chodzi o produkcje typu "Violetta", czy "Hanna Montana" to nie mogę się o nich za bardzo wypowiedzieć, ponieważ wystarczająco się z nimi nie zapoznałam. Sama lubiłam w dzieciństwie oglądać "słodkie" filmy i słuchać "słodkiej" muzyki. Czy byłam wrażliwym dzieckiem? - Po części tak. I nie uważam, aby mnie to zaszkodziło. Zresztą, gusta się zmieniają, a jak ktoś jest otwarty na nowe doznania to polubi nawet takie filmy i taką muzykę, od których kiedyś stronił. Mogę jedynie napisać, że jakiś czas temu zdarzyło mi się obejrzeć fragmenty odcinków seriali, które są wyświetlane w znanych kanałach dla młodych widzów. Faktycznie, niektóre zachowania aktorów były trochę żenujące, a tematyka, o której był dany odcinek, była w moim odczuciu głupiutka i nie warta wzięcia na tapet. Odniosłam więc wrażenie, że niektóre współczesne seriale dla nastolatków są robione zbyt infantylnie i mało naturalnie.

Tak, to na barkach rodziców leży prawidłowe wychowanie dzieci i nie ma się tutaj nad czym zastanawiać. Jednakże rodziciele nie przebywają w pobliżu swojego dziecka 24 godziny na dobę. W wieku nastoletnim znacznie łatwiej ulega się wszelkim manipulacjom, czy modzie. Wspomnianą przeze mnie 13-latkę można określić jako ofiarę niestarannego wychowania. Owszem, nie odrzucam takiej możliwości, ale ona może być też ofiarą środowiska młodzieżowego w którym aktualnie się obraca. W takiej sytuacji trzeba mieć tylko nadzieję, że dzięki miłości, wytrwałości i wsparciu rodziców, dziewczynka wyrośnie na rozsądną kobietę. Kategoryzacja wiekowa skierowana jest też do dorosłych, nie tylko do dzieci. Czytałam o sytuacjach w których obsługa kin wpuszczała osoby poniżej 15/18 roku życia na film dozwolony od 15/18 lat. Przyznam, że jak byłam nastolatką i gdy wiedziałam o jakimś filmie, lub książce, że jest wyłącznie dla dorosłych to odbierałam to jako "zakazany owoc". Przekroczenie tej bariery było już na własną odpowiedzialność i miało się uczucie lekkiego strachu oraz bliżej nieokreślonego rodzaju szacunku. Przecież wiadome jest to, że wysoka granica wieku jakiejkolwiek produkcji nie sprawi, że absolutnie wszystkie dzieci, potulnie jak baranki, posłuchają się temu zakazowi, a w szczególności teraz z naszym dobrodziejem Internetem. Nie oszukujmy się. Jednak 16+ przy "Igrzyskach śmierci", oprócz możliwości nakręcenia mocniejszej treści, dałoby ten "zakazany owoc". Dla mnie to jest znacznie zdrowsza sytuacja, aniżeli ta istniejąca. "Battle Royale" jest filmem 15+ (japońska granica wieku, ale w wielu krajach ma ona 18+), a treść jest taka, że rząd losowo wybiera jedną klasę ze szkół licealnych i wysyła ją na wyspę, aby tam się mordowała. Hollywood jak zwykle musi zarobić, więc obniża "pułap" i kręci produkcję ze złagodzonymi scenami zabijania. - Tak to odbieram. Pozostaje tylko jedno pytanie: Czy dzieci powyżej 12 roku życia naprawdę potrzebują filmu o dzieciach uczestniczących w mordobiciu? Ostatnio zdziwiłam się tym, że "Terminator" był wyświetlony w telewizji z oznaczeniem 12+. W wieku dziecięcym traktowałam ten obraz jako produkcję tylko dla dorosłych. I faktycznie tak kiedyś było. Jak zobaczyłam go w programie to byłam przekonana, że "poleci" z klasyfikacją 16+, ponieważ jego klimat jest znacznie mroczniejszy i brutalniejszy, niż w innych filmach z gatunku akcja+science fiction, które są dozwolone od 12 lat (np. "X-Men", "Spider-Man"). Tutaj mogę śmiało napisać, że to decyzja samej telewizji, jeśli chodzi o klasyfikację, ponieważ w USA ta produkcja otrzymała znaczek R (dzieci poniżej 17 roku życia mogą wejść na salę kinową tylko z rodzicami). Jeśli się nie mylę, to jakiś czas temu "Gladiatora" pokazano z oznaczeniem 12+, a ostatnio miał 16+. I to też zależało od konkretnej stacji telewizyjnej, ponieważ w Stanach Zjednoczonych ten film ma takie samo oznaczenie jak "Terminator". Ale nie mogę tego samego stwierdzić o "Igrzyskach śmierci". To jest świeży obraz, a jego klasyfikacja w USA to PG-13. Więc w takiej sytuacji nasza telewizja wyświetla go z granicą wieku zbliżoną do tej podstawowej, czyli 12+. Ogólnie produkcje, które ukazują dzieci czyniące bardzo złe rzeczy są w naszym kraju przynajmniej od 16 lat (no chyba, że jakaś stacja telewizyjna obniży "poprzeczkę", a obejrzałam dwa takie filmy i miały one klasyfikację 16+).

Co do mojej "propozycji" związanej z dialogami, to nie chodziło mi o wypowiedzi typu: "Jacy oni (władza) są źli !", "Jacy oni są okrutni i bezwzględni !". Tylko coś w deseń: "Nie mogę na to patrzeć", "Jest mi niedobrze", "Serce mi się kraja" w krótkich scenach obserwowania igrzysk przez rodziny trybutów oraz pokazanie zapłakanych matek. I wyłącznie to miałam na myśli, pisząc te spostrzeżenie (to co wcześniej pisałam o hasłach, lub sentencjach dotyczyło mojego pierwszego wrażenia, a ono jest już nieaktualne). Naprawdę uważasz, że byłoby to takie żałosne, zbędne, lub zbyt oczywiste? Właśnie bez ukazania odczuć postaci, ten film wydaje mi się pusty. Uważam, że powinno się pokazywać takie rzeczy w produkcjach dla młodzieży w celu zwiększenia empatii (w filmie 16+ nie byłoby to dużą koniecznością, ale również by nie przeszkadzało). W moim odczuciu, ta produkcja wzrosłaby na wartości, a nie spadła. Oczywiste jest to, że filmy nie zastąpią wychowania rodziców, ale one powinny być "wspomagaczami", a nie "pogarszaczami". Nie piszę tylko o dzieciach, które są zaniedbywane (tak na marginesie - czy takie osoby spisujesz od razu na straty, absolutnie wszystkie?), ale też o takich, które są chwilowo zachwycone swoimi aroganckimi rówieśnikami. Ty patrzysz pod kątem przeczytanej książki, a przecież nie nakręcili ekranizacji wyłącznie dla czytelników, prawda? A jeżeli się mylę, to tylko źle świadczy to o tej produkcji. Jak już wcześniej wspomniałam, tematyka filmu jest bardzo poważna, ale jego realizacja jest iście głupiutka, w moim przekonaniu. I pasuje to jak wół do karety. Najpierw widać sparaliżowanych strachem młodych Panemczyków czekających na nieszczęsny los, a sama scena przywodzi na myśl więźniów obozów koncentracyjnych. Aby po jakimś czasie podziwiać wirującą Katniss w ognistej sukience, idealnie umalowaną twarz Peety jak z pracowni artysty, a nie w polowych warunkach, czy rzucanie kwiatków wokół martwej Rue (cała scena była trochę zbyt ostentacyjna). Takie dziecięco-dorosłe produkcje to jednak nie dla mnie.

Jak najbardziej będzie to zależeć od Ciebie, jako potencjalnego rodzica, co pokażesz swojej latorośli. Najpierw napisałaś, że nie chciałabyś, aby 12-letnie dziecko oglądało ten film, a później, że 13-letniemu nie miałabyś nic przeciwko. Niby tylko rok różnicy, a opinie diametralnie inne. Możliwe, że ta sprawa jest jakimś dylematem dla Ciebie. W porządku, jeśli przygotujesz przyszłą pociechę tak jak należy i uświadomisz tak jak trzeba. - Droga wolna. I tak będzie to sprawa Twojego sumienia. Czytałam wywiad z reżyserem Janem Komasą i wypowiedział się na temat "Sali samobójców". Oznajmił, że chciałby już pokazać tę produkcję swojej prawie 14-letniej córce, ale jednak boi się, pomimo że koleżanki córki już widziały ten obraz i opowiadały jej o nim. On traktuje ten film bardzo osobiście i dlatego woli poczekać z seansem na odpowiedni moment. Zawsze uważałam i cały czas uważam, że w pewnych sytuacjach trzeba mieć swój rozum i nie oglądać się na innych.

Wiem, że nie masz nic przeciwko wyższej klasyfikacji wiekowej dla tej ekranizacji, ale musiałam jeszcze trochę dorzucić coś od siebie. Już tak mam. ;)

Dziękuję i również pozdrawiam Cię serdecznie. :)

ocenił(a) film na 7
Slaught

„Przyznaję, mnie też zdarzyło się obejrzeć produkcje nieodpowiednie dla mojego wieku.”

Kłopot z tym, że my chyba wciąż nie dogadałyśmy się, według jakiego kryterium powinno się oceniać, która produkcja jest odpowiednia do danego wieku. Moim zdaniem powinno się to rozpatrywać przez indywidualne przypadki konkretnych dzieci. Sam system oceniania: 12+, 16+, 18+ wydaje mi się sztuczny. Przyjmuję możliwość istnienia 13latka, który głęboko wzruszy się na „Nietykalnych”, zrozumie ich sens itd., jak również 16latka, dla którego „Tajemniczy ogród” będzie zbyt straszny.

„Czy dzieci powyżej 12 roku życia naprawdę potrzebują filmu o dzieciach uczestniczących w mordobiciu?”

Pewnie zależy i od 12latka – dla jednego to będzie potężne, wzbogacające doświadczenie, dla drugiego trauma – i od filmu.

„Właśnie bez ukazania odczuć postaci, ten film wydaje mi się pusty”

Moim zdaniem pokazano uczucia dostatecznie wyraźnie.

„Nie piszę tylko o dzieciach, które są zaniedbywane (tak na marginesie - czy takie osoby spisujesz od razu na straty, absolutnie wszystkie?”

Nie spisuję nikogo na straty, nie widzę jednak kin, telewizji i filmowców w roli tych, którzy takie dzieci będą prostować.

„Najpierw napisałaś, że nie chciałabyś, aby 12-letnie dziecko oglądało ten film, a później, że 13-letniemu nie miałabyś nic przeciwko.”

Przepraszam, nasza korespondencja jest tak rozległa, że mogłam się zgubić. Nie mogę jednak znaleźć tego fragmentu o 12letnim dziecku. Czy mogłabyś mnie zacytować?

Pozdrawiam serdecznie (i wszystkiego najlepszego w Nowym Roku :).

Irma100

Myślę, że wcześniej zostało to już ustalone. Tylko, że omawiamy dwa punkty widzenia; zbiorowy (dystrybucja, kino, telewizja, itd.) oraz indywidualny (rodzice).

Naturalnie, że to rodzice powinni wybierać treści, które chcą pokazywać własnemu dziecku. O tym również pisałam: "Teraz dzięki kategoryzacji jest pewne ułatwienie, ale mimo wszystko, powinno się stosować do zasady 'za zgodą rodziców'. W końcu to rodziciele muszą ustalać jaki poziom świadomości posiada ich własna pociecha, ażeby później nie byli zszokowani jej reakcją na dany film." Nie rozwijałam tego zagadnienia, ponieważ uznałam, że to jest chyba jasne dla wszystkich. Zajęłam się przede wszystkim argumentacją mojej opinii na temat bardziej restrykcyjnych oznaczeń dla produkcji, które ukazują mordujące się nawzajem dzieci.

"Sztuczna" klasyfikacja wiekowa ma być sugestią dla rodziców, pewną wskazówką. Jednakże to do nich należy ostatnie zdanie i to oni decydują o tym, czy np. swojemu 13-letniemu potomkowi pokażą film z oznaczeniem 16+. Uważam, że wysoka granica wieku bardziej zwraca na siebie uwagę, ponieważ rodzic prędzej weźmie pod lupę obraz 16+, niż 12+. Jeśli ktoś to "olewa" to jego sprawa, szkoda tylko dzieci. Rozbawiają mnie tacy, którzy dostaną od obsługi w kinie informację o tym, od ilu lat jest dany film, a mimo to wejdą z pociechą na salę, aby po jakimś czasie z niej się "ewakuować". - Wtedy pretensję mogą mieć do samych siebie. Czasami bywa, że dorośli nie mają bladego pojęcia o produkcji na którą wyciągnęło ich dziecko, a ono wiedziało, że samo nie zostanie wpuszczone. Czy jest to sprawa niedoinformowania? Czy kwestia mocno konserwatywnych rodziców, którzy zabraniają dziecku oglądania nawet lekkich scen seksu, czy przemocy? Czy po prostu pociecha zaczęła się za bardzo bać, lub wstydzić na konkretnych epizodach? Cóż, ile ludzi, tyle sytuacji. Nie zmienia to faktu, że kategoryzacja wiekowa jest potrzebna, aby nikt nikomu niczego nie zarzucił (głównie studiom filmowym), choćby zaniedbania, czy demoralizacji. Spotkałam się ze spostrzeżeniem mówiącym o tym, że niektóre wytwórnie wymagają od filmowców nakręcenia konkretnego obrazu w taki sposób, aby mógł on łaskawiej przejść przez organizację zajmującą się przypisywaniem ograniczeń wiekowych (im niższa "poprzeczka", tym więcej klientów). Ponoć póki produkcja nie otrzyma klasyfikacji, to nie może ona wejść na duży ekran. Prawdopodobnie podział wiekowy jest mocno przestrzegany w amerykańskich kinach. A ogólnie sytuacja w naszych kinach przedstawia się w taki sposób, że chyba każde dziecko może wejść na salę z kimś w odpowiednim wieku, nawet na obraz 18+. Osoby sprzedające, lub sprawdzające bilety mogą jedynie poinformować rodziców/opiekunów/wychowawców o pewnych ograniczeniach. Nie mogą jednak zabronić obejrzenia danego filmu. Właściwie cała odpowiedzialność jest nałożona na tych, którzy przyprowadzają dzieci, nawet jeśli nie zapoznali się z oznaczeniem wiekowym, recenzją, czy zwiastunem.

Nie chodzi o klarowność scen przedstawiających uczucia, ponieważ problem nie leży w ich dostrzeżeniu, ale w ich intensywności. Moim zdaniem są wykonane słabo emocjonalnie (one mają mnie mocno wzruszać, a nie odrobinę - zwłaszcza w kontekście takiej problematyki - ale to już mój osobisty wymóg). Uważam też, że jest ich zbyt mało (stąd moja "propozycja"). Film miał spory potencjał dzięki ciężkiej treści, a tak licho został potraktowany. Władza, która zmusza młodzież do wzajemnej likwidacji, to nie jest byle temacik, by go robić w "letnim" klimacie i okraszać infantylnością.

Proszę, to ta wypowiedź: "Nie wiem, z myślą o jakiej grupie wiekowej ten film tworzono, ale zgadzam się, że nie chciałabym, aby, przypuśćmy, moje dwunastoletnie dzieci na coś takiego patrzyły." Zanim w ogóle to skomentujesz, chcę Cię uprzedzić, że nie jest to żaden wytyk z mojej strony, ponieważ idąc za starym powiedzeniem, człowiek, nie krowa, zdanie może zmienić.

Dziękuję. :) Samych pomyślności w Nowym Roku! :)

ocenił(a) film na 7
Slaught

Cóż, pozdrawiam raz jeszcze i dziękuję za miłą dyskusję :)

Irma100

Również dziękuję i przepraszam, że za każdym razem się tak rozpisywałam, ale u mnie to też jest nałóg. ;)

Pozdrawiam. :)

Irma100

Powracam do dyskusji w związku z zapoznaniem się z "Igrzyskami Śmierci: W pierścieniu ognia". Wpierw muszę przyznać, że realizacja tego filmu jest dla mnie o niebo lepsza, niż pierwszej części. Odpowiem na resztę pytań, bo nie lubię niczego zostawiać zawieszonego w próżni. ;) A że mam swoje przypuszczenia, choćby bardzo mylne, to nie mam nic przeciwko, aby się nimi podzielić.


"Czy rozumiesz kwestię Głoskółek? Tego, czym są i jaki mają wpływ na symbol Kosogłosa?"

Może najpierw zacznę od Kosogłosa, ponieważ nie pisałam o tym wcześniej, gdyż uznałam, że wtedy nie było takiej potrzeby. Nazwa Kosogłos od razu skojarzyła mi się z połączeniem słów kos+głos (zresztą, tak jak zapewne wszystkim). Wydarzenia dzieją się w odległej przyszłości na Ziemi, a nie na jakiejś obcej planecie, więc raczej nie ma tu mowy o jakimś pozaziemskim gatunku ptaka. Więc pomyślałam, że prawdopodobnie chodzi tu o jakąś modyfikację głosu dokonaną na kosie. A ten ptak przecież pięknie śpiewa i jest najlepszym miejskim śpiewakiem. Więc można uznać go za pozytywną istotę w odniesieniu do filmu. Sam Kosogłos został zaprezentowany jako ptak, który choć odrobinę umila życie znękanym Panemczykom. Zachowuje się jak niejeden i dobrze nam znany, śpiewający ptak.
Zanim zadałaś mi pytanie o Głoskułki, to przyznam szczerze, że tę nazwę poznałam wcześniej w jakimś innym wątku (ale i tak nic z niego odkrywczego nie wyczytałam). Tutaj tak samo, jak w przypadku Kosogłosa, nastąpiło u mnie skojarzenie słów głos+kukułka. Kukułki są znane głównie z tego, że podrzucają własne jaja innym ptakom, kosztem pozbywania się jaj (zjadając, lub wyrzucając z gniazd) tychże ptaków, a co jest nieuczciwe i okrutne z naszego punktu widzenia. Dlatego w pewien sposób kojarzy mi się to z negatywną istotą w kontekście fabuły. Tutaj też prawdopodobnie nastąpiła jakaś modyfikacja głosu u kukułki. Natomiast w samej produkcji Głoskułki zostały przedstawione jako przedrzeźniacze, czyli ptaki powtarzające ludzką mowę. A ich wygląd i zachowanie bardziej przypominało mi krukowate (być może przez skojarzenie z filmem "Ptaki"). Na arenie Głoskułki miały za zadanie wprowadzać uczestników w strach o życie najbliższych. Katniss słysząc krzyki swojej siostry i jej błaganie o pomoc, wpadła w wielką histerię, ale została uspokojona zapewnieniem o wymyślonych głosach. Zatem wszystko co działo się na arenie - m.in. trująca mgła, deszcz krwi, małpy, Głoskułki - było bronią przeciwko trybutom. A przede wszystkim bronią przeciwko Katniss, głównemu celowi rozjuszonej władzy, którą lud obrał jako Kosogłosa - symbol buntu. Dlatego zorganizowano taki dobór trybutów i arenę w trzecim Ćwierćwieczu Poskromienia (domyślam się, że w każdym takim wydarzeniu były zmieniane zasady gry - cóż za szczęście dla władzy, że akurat przypadało!), aby mieć pewność, że wykończą buntowniczkę. I żaden inny scenariusz był nie do pomyślenia. Przeliczyli się.


"Czy rozumiesz, jaki wspólny sens miały sceny pocałunku Chafa, rozebrania się Johanny i flirtu Finnicka wobec Katniss?"

Te sceny były dość osobliwe, zwłaszcza rozebranie się Johanny. Na samym końcu okazuje się, że Johanna i Finnick należą do osób, które szykują rebelię. Chaff pewnie też był w to związany. To wiele wyjaśnia. Przecież nie chcieli zabić Katniss, którą obrali jako przyszłą przywódczynię rewolucji. Dlatego był zawiązany ten sojusz na arenie, aby chronić dziewczynę przed niewtajemniczonymi. A oni przed igrzyskami odstawili przed nią pokaz mający na celu ukazanie, żeby nie walczyli między sobą, ale z samą władzą. Wyglądało to jak obnażenie się przed nią, dosłownie i w przenośni, aby choć odrobinę nabrała do nich zaufania. Choć Katniss wtedy im nie zaufała, ale przynajmniej - w moim odczuciu - odebrała ich jako ciut mniej groźnych, a wręcz jako pozytywnych świrów.


"Czy rozumiesz znaczenie pola siłowego jako alegorii?"

Mowa o polu siłowym została rozpoczęta na treningu i odebrałam to wpierw jako tarczę Kapitolu przed trybutami. Zastanawiające były również słowa Beetee, gdy mówił Katniss, że każdy system nie jest idealny, że posiada jakąś skazę. Jego słowa odebrałam dwuznacznie. Ponieważ z jednej strony była mowa o polu siłowym, ledwo widzialnej tarczy elektromagnetycznej, a z drugiej strony pomyślałam również o rządzie i jego systemie, który wprowadził, aby mieć władzę absolutną nad ludem (dystrykty, zastraszanie, okrutne kary, itd.). Pole siłowe zostało również użyte na arenie, umieszczone w różnych punktach, jako słabo dostrzegalna broń przeciwko trybutom. Kopuła nad areną także była z niego zbudowana. W kontekście wspomnianej dwuznaczności, można odbierać to jako pewność siebie władzy, że jest nietykalna i niezniszczalna. Scena przedstawiająca Katniss wyłączającą pole siłowe ma mocny wydźwięk, ponieważ zapowiada przyszłe wydarzenia, które odmienią losy Panem. Wobec tego zakładam, że pole siłowe jako alegoria, przedstawia władzę, uważającą siebie za niepokonaną i zarazem niedostrzegającą swej pięty achillesowej.

ocenił(a) film na 7
Slaught

Odpowiem tylko na szybko.
Z głoskółkami chodzi o to, że w książce są one symbolem pewnej porażki Kapitolu. Kapitol chciał je wykorzystać jak podsłuchy, tymczasem rebelianci w poprzedniej rebelii podsuwały im fałszywe informacje, ptaki przekazywały je dalej. W ten sposób dezorientowano Kapitol.

Z tymi scenami - tak, chodziło o coś w rodzaju wstydliwości. Katniss bardzo bała się bliskości, fizycznej i emocjonalnej. Brzydziła ją nagość i brak zahamowań u innych. To bardzo odróżnia ją od mieszkańców stolicy - oni sprzedają i modyfikują swoje ciała, jej jest żal nawet włosków na nogach, golenie się przed sesją zdjęciową jest dla niej bolesną ingerencją.

Co do pola siłowego - za nic nie pamiętam, o co mi wtedy chodziło. Wiesz, zaczęłyśmy tę dyskusję dwa lata temu. Byłam wtedy mocno skoncentrowana na Igrzyskach, były dla mnie ważne i miałam masę bardzo głębokich rozmyślań na ten temat. Well, life happens and people change. Nadal lubię tę serię, ale z pewnością nie byłabym gotowa bronić jej jako klasyki literatury czy filmu. Chociaż wciąż uważam, że na tle różnych Niezgodnych czy Rywalek wyróżnia się bardzo pozytywnie jakością i głębokością pod względem fabuły i poruszanych tematów.

To bardzo miłe, że chciało Ci się odpisać :)

ocenił(a) film na 7
Slaught

PS. Druga część filmu rzeczywiście jest znacznie lepsza. Pierwsza część trzeciej części jest super pod względem wierności książce i pogłębienia emocjonalnego. Natomiast finał spokojnie można sobie darować. Rzadko ma człowiek okazję obejrzeć coś tak gruntownie spłyconego.

Irma100

Muszę przyznać, że druga i trzecia część filmu są dla mnie dobre na równi. Coś czułam, że seanse "W pierścieniu ognia" oraz "Kosogłosa", za sprawą innego reżysera, będą dla mnie znacznie bardziej znośniejsze. I nie zawiodłam się. Trochę rozumiem Cię w sprawie samego zakończenia, pomimo że mnie osobiście raczej niczego nie brakuje. Na pewno mam dużo mniejsze wymagania, ponieważ nie przeczytałam trylogii. I zdaję sobie sprawę z tego, że chciałaś, aby w finale uchwycili każdy najważniejszy wątek i szczegół z książki, który wzbogaciłby filmową treść. Pierwsza część "Kosogłosa", przyznaję, bardzo ciekawie zrobiona. A scena z rebeliantami śpiewającymi "The Hanging Tree" mocna i poruszająca. Natomiast druga część "Kosogłosa" aż tak bardzo nie odstaje, w moim odczuciu. Widocznie moja wyobraźnia i empatia wypełniła ewentualne braki w przekazie, jeżeli chodzi o emocje i głębię fabuły. Jeżeli nie masz nic przeciwko temu i będziesz chciała napisać o swoich zastrzeżeniach wobec zakończenia, to z chęcią przeczytam. :)

ocenił(a) film na 7
Slaught

Wiesz, że zaczęłyśmy tę dyskusję trzy lata temu? To w pewnym sensie niezwykłe, że chce Ci się tak średnio raz rocznie wejść i coś dopisać :D Nie pamiętam już niestety, co wtedy myślałam, od tego czasu ani tych filmów nie oglądałam, ani ich nie rozważałam. Więc chyba nie mogę się już merytorycznie wypowiedzieć. Ale pozdrawiam Cię serdecznie.

Irma100

Musiałam koniecznie sprawdzić o co chodziło z tą akcją Chaffa, Johanny i Finnicka, gdyż to najbardziej mnie zaciekawiło. I muszę wyrazić swoje zdziwienie tym, że wzięli te sceny z książki i umieścili je w filmie jako coś wyrwanego z kontekstu. To jest dosłownie ukazanie skutku, bez przyczyny. Czy naprawdę obecnie tak ciężko jest ułożyć fabułę, aby wszystko miało ręce i nogi? Mogli już nie dodawać tych "zbędnych" scen, skoro w pierwszej części nie ukazano wstydliwości Katniss. No ale jak Hollywood mógłby odjąć scenę z nagą Johanną?! Natomiast z drugiej strony, jeszcze bardziej świadczy to o nieudolności jedynki, w moim odczuciu. Znacznie większe ukazanie psychiki i emocji bohaterów, byłoby dobrym przedsięwzięciem. A to otrzymałam dopiero w drugiej części.

ocenił(a) film na 1
DzemorJuczny

Tragedia! Wytrzymałem do ostatniej minuty (choć było bardzo ciężko), ponieważ naiwnie czekałem na... właśnie, sam nie wiem na co. Do zobaczenia tej bajki dla debili zachęciła mnie tylko i wyłącznie Jennifer, której role bardzo mi się spodobały w "Poradniku pozytywnego myślenia" i "American Hustle". Moja opinia zapewne nic interesującego nie wnosi, ale mam wielką chęć wyrażenia jej. Zamieniam się w hejtera. ;) Ludzie są debilami w doskonałej większości, na co wskazuje ocena tego syfu (jakoś trudno mi uwierzyć, że to zasługa dzieci w wieku przedszkolnym) i chyba większość recenzji. Żaden ze mnie krytyk, ale w tym wypadku nie trzeba być wielkim krytykiem filmowym, żeby film się spodobał, trzeba być skończonym debilem. Tak, czuję się wyjątkowy i z jednej strony to miłe uczucie, a z drugiej niesamowicie demotywujące. Ręce opadają! ;)

ocenił(a) film na 7
bczk89

Przykro mi, nie jesteś wyjątkowy. Na tym forum jest od groma i więcej ludzi, którzy czują się lepiej po nazwaniu kogoś debilem. Nie jesteś sam!

ocenił(a) film na 1
Irma100

Uderzam się w pierś. Po części masz rację, po części.

ocenił(a) film na 1
Irma100

Chciałbym jeszcze dodać, że bezpośrednio nie chcę nikogo obrażać. To taki mój paradoks. Jestem w lekkim szoku po zobaczeniu tego "filmu", zwłaszcza że czytałem przed seansem trochę wypowiedzi na jego temat. Niestety, zaufałem tłumowi. Choćbym nie wiem jak się starał, zdania swojego zmienić nie mogę. Z drugiej strony, nie wykluczam że może za kilkadziesiąt lat film zyska miano arcydzieła. Do tego chyba ten świat zmierza, do "Igrzysk Śmierci".
Na koniec, na pocieszenie:
Przecież to ja mogę się mylić, przecież to ja mogę być niewiarygodnie infantylnym i głupim człowiekiem. Wtedy każdy fan tego chłamu, powinien z politowaniem zignorować moje "zaczepki". Pozdrawiam serdecznie. ;)

ocenił(a) film na 3
bczk89

Ja do 30 minuty nie mogłem dotrwać xD. Podziwiam Y!

bczk89

:) 10/10.

bczk89

Ocenianie tego filmu na 1 to jakiś absurd. To tak, jakbyś ocenił władce pierścieni na 1...

ocenił(a) film na 1
Kane777_filmweb

Dawno, dawno temu, widziałem Władcę Pierścieni i mimo, że nigdy nie przepadałem za jakimiś fantastycznymi filmami, nawet mi się podobał. Gust mógł mi się zmienić od tamtej pory, ale myślę, że sęk tkwi w czym innym. Władca pierścieni i Igrzyska Śmierci mają tyle wspólnego co Jelcz z nietoperzem. Film był moim zdaniem absurdalny, i taką mu wystawiłem ocenę. Nie przypominam sobie gorszego. Może zwyczajnie mało widziałem. Może średnia ocen wszystkich użytkowników wpłynęła na moją.

bczk89

Ocenę 1 można wystawić produkcją, jak np. Rekinnado film z 2013r. został okrzyknięty jako najgorszy film. Był tak głupi, śmieszny, że spokojnie można go ocenić na 1, podobnie jak film: monstrum, megarekin vs krokozaurus, straszny film 5 i wiele innych słabych filmów, ale ocenić Igrzyska lub władce pierścieni na 1 to dla mnie jakieś jest nieporozumienie.

Kane777_filmweb

Porównujesz to COŚ do władcy pierścieni? Przecież to kompletnie inna liga.

ocenił(a) film na 2
Kane777_filmweb

Jak można porównać Igrzyska Śmierci z Władcą Pierścieni : O to tak samo jak by porównać Gwiezdne Wojny i Titanica - kompletny brak powiązania

użytkownik usunięty
DzemorJuczny

Zgadam się w 100%. Gniot dla niedorozwiniętych.

użytkownik usunięty

PS których obecnie biega po ziemi jakieś 4 miliardy, więc stąd taka wysoka ocena.

ocenił(a) film na 2

Pewnego dnia mówię sobie , a obejrzę Igrzyska Śmierci bo dużo się o nich mówi - po seansie stwierdzam , że kompletnie nie rozumiem fenomenu tego filmu , już Zmierzch bardziej mnie urzekł ; )

ocenił(a) film na 3

Potwierdzam. Film mierny, jedyne czym mógł się odratować to końcówką (jakby jednak razem zjedli te jagody), no ale że autorem książki jest kobieta, to nie możemy sobie na to pozwolić, prawda :p?

ocenił(a) film na 3
DzemorJuczny

Poza tym rdzeń całego filmu to jakaś totalna nietrzymająca się kupy brednia. Kilkanaście dystryktów pewnego razu podniosło rękę na władzę oraz biło się między sobą, kiedy zapanował pokój za karę, że już zapanował, ja to tak odbieram, ludziom, a właściwie dzieciom każe się składać swoich pobratymców w ofierze. Z psychologicznego punktu widzenia zachowania trybutów są tak niedorzeczne, że nie mam pojęcia kto i na jakim kiblu to wszystko wymyślił. Efektów specjalnych praktycznie nie ma, a film kosztował prawie sto milionów zielonych, nie mówię, że jestem amatorem wybuchów rodem z Transformers, tylko, że jak już się robi tak głupi film za osiem wywrotek złota, to przynajmniej powinno się czymś ucieszyć widza. Czymkolwiek. Do połowy filmu, a całość trwa potworne 2 godziny i 20 minut nie dzieje się nic, a w drugiej połowie dalej nic się nie dzieje, ale tym razem w lesie... Usnąłem na tym filmie, musiałem go oglądać na dwa razy. Nie mam pojęcia do jakiej grupy ludzi jest skierowany ten filmowy parujący na śniegu psi stolec. Niby jestem świadom tego, że młodzi ludzie w dzisiejszych czasach są niemal niepełnosprawni umysłowo, ale serwowane w owej potwornej produkcji głupoty powinny urazić nawet najgłupszego gimbusa. Tymczasem oceny są bardzo pozytywne. Jest mi z tego powodu po prostu przykro. Fizyka w tym ścierwie została niemal dosłownie pominięta. Tak samo jak ty nie potrafię znaleźć w tym koszmarku filmowym praktycznie żadnej zalety. 3/10 postawiłem tylko za pracę kamery, która mi się naprawdę podobała. Reszta to niewiarygodne nieporozumienie. Dawno nie oglądałem takiego syfu,

ocenił(a) film na 3
Aldirien

I jeszcze ta zupa...

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones