Film dla mnie genialny i chciałbym przeczytać książkę. Dla tych co przeczytali, co Waszym zdaniem lepsze ?
Jak w większości przypadków, książka o nieba lepsza.Po prostu trudno przedstawić tak subtelny problem na ekranie. Przygotuj się jednak na dość wymagającą lekturę. Szczególnie żmudne pierwsze sto stron. No i o wiele bardziej niż w filmie rozbudowany wątek teologiczny. Ale wsiąkniesz na kilka dobrych dni.
No tak jak w większości przypadków. Choć np. Forrest Gump i Skazani na Shawshank lepsze jako filmy. Dzięki za wyczerpującą odpowiedź.
Ksiazka bardzo dobra, ale pisana dosc trudym stylistycznie jezykiem. Mnie sie udalo pobic rekord i przeczytalem ja w jeden dzien (sic!), ale film rownie dobry. Zachecam do lektury.
zgadzam się z TRYMUS, książka jest znacznie lepsza od filmu ale ma też nieco omienny klimat. w filmie wiele rzeczy przedstawionych jest w inny, zazwyczaj uproszczony sposób (nie tyle wina reżysera co pewnie ograniczeń, głównie czasowych...). Film dobry ale oglądając go krótko po przeczytaniu lektury jestem trochę zawidziona.
Na prawdę polecam książkę. Film też mi się podobał, ale książka o wiele bardziej pobudziła moją wyobraźnię.
Powiem tak: źle zrobiłeś, że najpierw obejrzałeś, powinieneś najpierw przeczytać książkę. Ale film i tak jest super. A co do książki to nie dziwię się, że została ogłoszona arcydziełem XX wieku, jest wprost niesamowita, tak jak już ktoś powiedział na początku nie jest zbyt ciekawie, ale później tak mnie wciągnęła, że nie spałem przez dwie noce pod rząd. Więc naprawdę warto się za nią zabrać.
Dobrze zrobil. Jesliby najpierw przeczytal ksiazke to ogladajac film by sie meczyl a moze i irytowal. Wtedy film wydaje sie sztuczny i nawiny. Jest taka madra zasada mowiaca zeby nie zmieniac nic co dobrze dziala. Niestety resyser albo jej nie znal albo mial ja za nic bo wszystkie zmiany w stosunku do ksiazki pograzaja film.
Najlepiej przeczytac ksiazke a filmu wcale nie ogladac bo po co sie denerwowac? ;p
jak dla mnie to jedna z naprawdę niewielu ekranizacji, z której dowiadujemy się naprawdę nie mniej niż z książki(jak choćby w przypadku pachnidła).polecam obie pozycje:)
Chyba sobie jaja robisz.W filmie nie ma w ogole informacji i niektorych watkow.Rozwiazanie czesci zagadki pojaia sie podczas polowy filmu.Film strasznie okrojny moze zawiera 50% ksiazki.Jedynie dobra obsada ratuje ten film.W ogole nie poznajemy zadnej postaci w filmie.Kazda scena sie tak dzieje szybko ,ze szkoda slow.
Książka jest zdecydowanie lepsza. Przede wszystkim ma więcej wątków (mimo wszystko rozczarowałam się, gdy połowy z nich nie zobaczyłam w filmie) i bardziej wciąga. Chociaż rzeczywiście trudno jest przebrnąć przez niektóre momenty (zwłaszcza opisy).
W książce jest kilka wątków które są pominięte w filmie, są fantastyczne opisy rzeźb, miejsc, krajobrazów, czasami aż przerysowane, natomiast w filmie wiadomo - jest to co się widzi. Przeważnie lepiej jest najpierw przeczytać, dopiero potem obejrzeć, ale w tym przypadku jedno i drugie trzyma poziom. Ja najpierw zapoznałem się z filmem, potem z książką i nie żałuje. Odkryłem świetną historię na nowo.
Książka jest znakomita. Problem w tym, że nie ma w niej Seana Connery'ego. Ten film, to w sumie często monodram - Sean Connery i cała reszta gdzieś w tle. No, ale stanąć na jednej scenie z tym facetem który charyzmą mógłby obdzielić niejeden pułk wojska to nie lada wyzwanie!
Czytałem książkę wiele lat temu a film oglądłem już kilkakrotnie i co kilka lat chętnie do niego wracam. W książce jest dużo więcej wątków. Ale rozprawy filozoficzno, teologiczne niektórych mogą nudzić. Jednak polecam książkę.
Widzę, że większość jest za książką i bez wątpienia jest ona interesująca.
Ale film wspaniale ją oddał. Bardzo niewiele jest tak dobrych ekranizacji. Dodatkowo w filmie położono większy nacisk na problemy Wilhelma z Wielką Inkwizycją oraz na miłość Adsa, a zarazem wcale nie cierpi na tym śledztwo detektywistyczne.
W książce, kilka pierwszych rozdziałów jest dość ciężkich, ale kiedy już się je przejdzie, dalej z zapartym tchem śledzi się fabułę. W filmie natomiast od razu rzuceni jesteśmy w sprawy opactwa i śledztwo detektywistyczne.
Zgadzam się mam to samo wrażenie jedna z nielicznych ekranizacji która nie odbiega od poziomu /bo szczegółami treści się różnią/ od książki. Warto znać i książkę i film. PS świetna obsada filmu.
książka jest doskonała, ale moim zdaniem ekranizacja jest wyjątkowo udana, świetnie oddany klimat, wspaniałe charakteryzacje aktorów, doskonale dobrane postacie, błyskotliwa - chyba jedna z bardziej udanych rola Seana
Bez bicia przyznaję, że książka trochę mnie zmęczyła. Te wszystkie dysputy teologiczne i filozoficzne... Szczególnie ciężko czyta się naradę biskupów, opatów itd.
W książce jest przede wszystkim dużo humoru i groteski, który w filmie gdzieś niknie – mamy atmosferę typowo „średniowieczną”, gdzie mroki i ciemnota. Wszystko jest brudne, stęchłe i zacofane. Gargantuiczne i rubaszne momenty bezpardonowo pominięto, a to przeca nadawało powieści miłego kolorytu. Słowem, nastrój w książce bywa czasem jarmarczno-chłopski i radosny, w filmie zostało to bezpowrotnie stracone na rzecz odstręczającej mnisiej powagi. Teraz kiedy myślę o średniowiecznym klasztorze, przed oczyma stają mi ciemne i złowrogie kadry z imienia róży. Książka nie raz przyprawiła mnie o zdrowy i bezceremonialny rechot, film momentami dusił atmosferą i przerażał chłodem murów. Co nie zmienia faktu, że ekranizację uważam za udaną. Ot, po prostu w nieco innym stylu.
Pamiętam cały czas ten dialog kiedy Wilhelm chce ukraść kaganek a Adso mówi z oburzeniem "to kradzież!?" a Wilhelm na to "Nie - pożyczka ku większej chwale Pana". Faktycznie jest dużo sytuacji oświetlających mroki średniowiecza w książce i niewątpliwie niesie ze sobą o wiele więcej treści (wspaniałe debaty i dialogi między Wilhelmem a innymi mnichami) ale nie znaczy to, że film jest zły. Jest bardzo dobry moim zdaniem. Kreacja Seana Connerego była fantastyczna a atmosfera w filmie oddaje dobrze mroczną stronę klimatu książki. Jak dla mnie rewelacja.
Dokładnie, dysputy były straszliwie nużące. Poza tym przeszkadzać mogą długie zwroty łacińskie ( musiałem wracać na sam koniec książki by móc zrozumieć cytat). Jednak książka znakomita, trudna ale interesująca.
książka jest zdecydowanie lepsza, gdy obejrzysz ponownie film po przeczytaniu książki, zauważysz jak dużo nieścisłości, jest obecnych w filmie
Książkę czytałam wielokrotnie i często do niej wracam, toteż dość dobrze pamiętam jej treść. Po film sięgnęłam niedawno i czuję się trochę rozczarowana faktem, że bardzo często odbiega od oryginału. Niemniej film jest bardzo dobry, dlatego oceniłam go wysoko. Niestety nie jestem przekonana, że osobom, którym film się podobał, równie bardzo spodoba się książka. Jest to pozycja dość wymagająca, ale naprawdę godna uwagi.
Chyba jako jeden z nielicznych w tym temacie mam podobne odczucia. Książkę przeczytałem jakieś 3 lata temu i zachwyciła mnie (polecam!), natomiast film obejrzałem przed chwilą i czuję rozczarowanie i niedosyt. Spodziewałem się bardziej dopracowanego scenariusza i lepszej realizacji filmu. Dla równowagi klimat filmu i gra Connery'ego bardzo dobre.
Ja za ksiażkę zabieram się już 2 raz i jakoś mi się nie podoba pisana dość ciężkim językiem - te wszystkie opisy miejsc, wyrazu twarzy co ktos mógł sobie myśleć itd. zajmują wiele czasu a w filmie to po prostu widać i nie trzeba czytać 5 stron aby się tego dowiedzieć dzięki temu można się skupić na wywodach Wilhelma:) co mnie osobiście bardziej sie podoba WOLĘ FILM (ale w ksiązce doszlam dopiero do 40 strony:))
ksiazka o niebo lepsza. jezeli ktosz ogladal film to polecam ksiazke. jezeli ktosz czytal ksiazke to spokojnie moze sobie odpuscic film.
Nie zgadzam się!!! Ksiażka jest toporna. Wszystkie przydługawe opisy, wypowiedzi, itp. strasznie rozpraszają i odciągają od głównego wątku - to mi się nie podoba i męczy mnie. Film jest skróconą wersją,z mniejszą iloscią postaci, ale wszystkie kluczowe kwestie są zachowane. Według mnie wlaśnie w filmie wyłania się glówny wątek, bez zbednych dodatków - FILM O NIEBO LEPSZY, KSIAŻKI NIE POLECAM
w filmie zostaly okrojone wszystkie watki poza kryminalnym. ksiazka wcale nie ma glwnego watku, jest bogatsza i mozna sie z niej dowiedziec wielu ciekawych rzeczy. film jest uproszczony do smiesznosci, wszystko podane jak na tacy, proste w odbiorze. ale to tylko moja opinia.
Jeśli nie ma głownego wątku tym gorzej , można się nieźle pogubić i tak naprawdę czasami niewiem, w ktorym momencie całej historii się znajduję, to denerwujace...
Wszyscy zachwycają się ksiazką mnie ona nie zachwyca...
swoja droga to ciekawe ze doszlas dopiero do 40. strony i juz zdazylas sie pogubic;) moze nie pal tyle ziola to nie bedziesz miala problemow z koncentracja;)
Nie pierdziel farmazonów - nie czytam ksiażek raz na pięć lat, więc potrafię stwierdzić, czy ksiazka jest w moim guscie czy nie, ta nie jest.
Ps. Jestem już na 222 stronie i nie zmienilam zdania...
zdecydowanie filmu nie należy sobie odpuszczać. Przeczytałem książkę (która jest doskonała), ale jak ktoś wcześniej napisał brakowało w niej Conerrego. Ten film ogląda się właśnie żeby go zobaczyć. Także dla ciężkiego klimatu i atmosfery. Nie dziwię się, że pominęli wiele wątków (chociażby przewijający się przez powieść o dulcynie), fabuła była za długa żeby ją w całości zmieścić.
Zgadzam się przypowiesć o Dulcynie oraz inne wtracenia, ktore odbiegaja od glównego wątku (jesli takowy jest, bo niektórzy twierdzią ze nie ma jednego glównego tylko wiele...) bardzo mnie denerwują a film oglądam przede wszystkim ze wzgledu na klimat, ktory doskonale oddaje ciemnotę i zakłamanie czasów zwanych najmroczniejszą epoka w historii (a okres średniowiecza oraz patrzenie na wszelkie sprawy przez pryzmat Biblii jednocześnie nie dopuszczajc innych mozliwiści biorac je od razu za herezję bardzo mnie interesuje tak jak legenda czarownic oraz narzedzia tortur oraz inne sprawy obyczajono, prawno, społeczne panujace w tamtych czasach). A ze wzgledu na Connerego to swoja drogą (bo mi sie podoba jako meżczyzna i jako aktor:))
W porównaniu do książki ten film to miernota. Oglądając zastanawiałam się ile tak naprawdę pomineli. Książka wciąeła mnie do tego stopnia,że w akcie desperacji czytałam ją w tramwaju,restauracji przy jedzeniu,przed snem:) Film właściwie mogłam sobie darować...
śmiać mi się chce, jak to będąc 12-letnią dziewczynką wypożyczyłam sobie z ciekawości tą książkę, minęło z 6 lat i dalej jakoś nie chce mi podejść ta stylistyka, prawdopodobnie będzie jeszcze musiało minąć kolejne 6 lat, ale ją przeczytam
film był fajny dopóki nie dorwałam książki. teraz już mi się go nawet nie chce oglądać :P
No właśnie, znając książkę film źle mi się oglądało, jednak jak jest dobra książka to żaden film nie dorówna, zwłaszcza, że sporo pomijają i zmieniają na potrzeby filmu, a szkoda.
W filmie pominięto albo zmarginalizowano w zasadzie wszystko wątki poza kryminalnym. W książce debata dotycząca ubóstwa Jezusa była jednym z ważniejszych punktów, poza tym było pełno ciekawostek historycznych, jak choćby ta dotycząca okularów (w filmie ograniczono się do stwierdzenia jednego mnicha: "on ma okulary w oprawkach!", w książce był to o wiele dłuższy wątek, ktoś nawet robił nowe okulary bratu Williamowi). Film nie ma w ogóle startu do książki. Pierwszą godzinę oglądałem z zażenowaniem, tak wiele bowiem pominięto. Drugą ratuje to, że dużo się dzieje (proces, labirynt, pożar).
Film musiałby trwać z sześć godzin, aby mógł zaprezentować to wszystko, co do powiedzenia miał Umberto Eco. Dialogi w powieści były bardzo obszerne i trzeba się było nagimnastykować, żeby wydobyć z nich to, co istotne dla śledztwa. A ile zabawy było z próbą odgadnięcia, jak wygląda labirynt! Ja sobie nawet próbowałem go narysować. Nie udało mi się, na szczęście, chyba na końcu książki, Eco wykonał tę robotę za mnie.
Przy okazji warto wiedzieć, że do powieści dołączone jest posłowie autora. Pisze on w nim m.in. o tym, że jego książka tak naprawdę udaje kryminał, jest to bowiem bardziej intelektualna uczta dla miłośników średniowiecza. Tego widzowie z filmu też dowiedzieć się nie mogli, bo dostali jedynie czysty kryminał, na dodatek nie poprowadzony tak zręcznie jak w książce.
Mam zamiar przeczytać [WRESZCIE], wiem tyle że jest bardziej filozoficzna a mniej kryminalna jak film.
Książka.
"Piękne są piersi lekko spiczaste" rzecze franciszkanin na widok posągu Maryi. Zaiste ważne myśli zaprzątają mu głowę:-) O Róży jednakże w filmie ani słowa.
W książce to rzecz najważniejsza. Odkrycie. Oświecenie.
Dawna róża pozostała tylko z nazwy, same nazwy nam jedynie zostały.
(Stat rosa pristina nomine, nomina nuda tenemus)
(łac.)
Autor Bernard z Morlay
To motto powieści.
Umberto Eco był semiotykiem. Zajmował się słowami jako znakami. Doszedł do wniosku, że róża znaczy dziś juz tak wiele, że w istocie nic już nie znaczy. Tylko nazwa została.