Właśnie obejrzałam i nie mam pojęcia o co w tym chodzi. Ktoś wytłumaczy?
Chodzi o to że sekta religijna popełnia masowe samobójstwo, wypijają truciznę. Wtedy przebudza się Bennett i Marissa, na początku nie wiedzą co jest grane, potem oskarżają się nawzajem o to że nie wypiły trunku. Następnie analizują co poszło nie tak, dlaczego nie przeszły na tamtą stronę. Aż w końcu jedna chce zabić drugą a do drzwi pukają wtedy chłopaki nawrócić grzeszników.
w sumie nie zrozumiałam tej końcówki o co chodziło z tymi chłopakami xd oglądnęłam to żeby móc podziwiać Iana Shay i Troian więc cóż nie mam zamiaru go oceniać :)
Nieprawda, oni nie byli z sekty, tylko z Duszpasterstwa i chcieli porozmawiać o nauczaniu Boga. Chrześcijanie to nie sekta. Więc dlaczego one miałyby wpaść z deszczu pod rynnę?
Może być sekta. Np. wierzą w Jezusa ale mają zmienione ważne punkty religii i odlaczaja się od Kościoła.
Nie, nie o to mi chodzi. Oni powiedzieli "Jesteśmy tu jako członkowie Duszpasterstwa i chcemy porozmawiać o nauczaniu Boga Jedynego" - czyli skoro są z Duszpasterstwa, nie mogą być Świadkami Jehowymi.
Ok, no to już wszystko jasne - zrozumiałam na początku, że według Ciebie jeśli ktoś UWAŻA SIĘ za chrześcijanina, to nie może przynależeć do sekty ;)
Ale to jest streszczenie. A co z pointą? Nad czym ma się zastanawiać widz po obejrzeniu tego filmu? To dziwne, ale ja nie mam pomysłu...
Mamy przedstawione dwie różne postawy po tym jak ich przebudzenie w "życiu po życiu" nie działa.
Shay stwierdza, że cała ta sekta była popieprzona, dobrze, że nie umarły, a "prorok" był barmanem, któremu nic innego w życiu nie wyszło. Całą tą sektę porównuje do imprezy, która pomogła się jej wyrwać z kijowego życia.
Troiian jest za to szczerze zdruzgotana, nie rozumie co poszło nie tak. Obwinia się o bycie niegodną lepszego świata, zbyt dumną i zbyt mało wierzącą. Szczerze wierzyła w to co robiła ich sekta, w to co mówił prorok. Postawa bardzo wierzącej, zaślepionej wiarą osoby.
Jaka refleksja powinna Cię najść powinieneś wiedzieć już sam.