Sceny walki są zagrane przez niego słabo (o ile nie przez dublera). Aktor grający "bohatera"
powinien mieć przynajmniej jako tako "płynną" koordynacje ruchową. Dobrze, że chociaż
twarz nie była tak samo drewniana jak reszta jego ciała. Spodziewałem się czegoś
lepszego mimo, że film ten wypadł lepiej nie Starcie Tytanów. Najlepiej spisał się Mickey
Rourke, w mojej ocenie zagrał co najmniej genialnie. Luke Evans i John Hurt również
zaprezentowali się z dobrej strony tak jak Isabel Lucas. Denerwował mnie Joseph Morgan,
zupełnie nie pasuje do roli zwyczajnego żołnierza. To on powinien być jednym z tyranów.
Freida Pinto - nie było źle, ale bezosobowo, nie poruszyła mnie, również "drewniak".
Film przypomina mi "Centuriona", (chociaż to z innej beczki). Obu filmom czegoś brakuje.
Centurion tym brakującym partem jest fabuła, a w Immortals? W "Nieśmiertelnych" fabuły
nie brakuje, ona jest po prostu niedostatecznie rozwinięta, a szkoda... Mogło być o "niebo"
lepiej. Pozostaje czekać na cześć II i walkę bogów w niebiosach.