Poczciwiec William Shatner kuszony przez ponętnego sukkuba...
Shatner, który niebawem dostanie angaż na kapitana Jamesa Tiberiusa Kirka, posługuje się tutaj językiem esperanto, podobnie zresztą jak reszta obsady. Po prawdzie, intrygujący to okaz, ten "Incubus": przez lata uznawany za zaginiony (jedyna istniejąca kopia odnaleziona została dopiero w 1996 roku we Francji), był drugim filmem w historii, którego twórcy zdecydowali się na dialogi w języku stworzonym przez Ludwika Zamenhofa. Niedługo przed premierą, jeden z odtwórców, Serb nazwiskiem Milos Milos popełnił samobójstwo, przy okazji zabierając ze sobą swoją kochankę, żonę Mickeya Rooneya, co wywołało skandal i zniechęciło do "Incubusa" dystrybutorów.
W efekcie, obraz w reżyserii Leslie Stevensa nie zyskał sobie większego rozgłosu, zaś ludzie posługujący się biegle esperanto kpili z koślawej wymowy aktorów.
Do atutów omawianej pozycji z pewnością należą zdjęcia Conrada Halla oraz specyficzny nastrój, aura niesamowitości, jaka towarzyszy widzowi w trakcie seansu. Inna sprawa, że akcja miejscami wlecze się niemiłosiernie, a gra aktorska jest przesadnie teatralna. Rozczarowuje też poniekąd sama fabuła, w której zbyt wiele z mętnej klechdy, a za mało autentycznej grozy. Ma swoje momenty, niemniej przede wszystkim jako ciekawostka.