Trochę żartów w starym stylu, trochę głupotek (debiut w samolocie), ale już zakończenie dla mnie ekstra. O ile w Czaszce ostatnia scena z UFO pozostawiła niesmak, tak tu niby kaliber porównywalny, a mimo to finał podpasował do konwencji Indiego. No i Naziści w serii zawsze mile widziani.