PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=527837}

Indiana Jones i artefakt przeznaczenia

Indiana Jones and the Dial of Destiny
6,4 37 270
ocen
6,4 10 1 37270
6,0 46
ocen krytyków
Indiana Jones i artefakt przeznaczenia
powrót do forum filmu Indiana Jones i artefakt przeznaczenia

Na nowego Indianę Jonesa czekaliśmy 15 długich lat – Osobiście uważam, że stanowczo za długo, głównie z uwagi na zaawansowany wiek samego Harissona Forda. Jakie wrażenia po tak długo wyczekiwanym seansie?
Film rozpoczyna się pod koniec II WŚ a sama scena lekko przypomina początek Kryształowej Czaszki – tam też Indy został pojmany i tu mamy bardzo podobną scenę.
Pierwszy duży minus – Odmłodzenie. Szczerze? Nie wyszło wg mnie za dobrze. Czułem przez ekran, że to co widzę jest po prostu nie naturalne i nieprawdziwe. Oglądając zwróćcie uwagę szczególnie na oczy Forda.
Pierwszy duży plus za muzykę a szczególnie utwór „Germany 1944” tutaj ogromne podziękowanie dla Johnna Williamsa i całej orkiestry za wykonanie mixu świetnych utworów z Poszukiwaczy i Ostatniej Krucjaty. Bardzo wytrawne ucho dosłyszy nawiązanie do utworu „On The Tank” z Krucjaty i „The Flying Wing” z Arki. Wspaniałe piękne połączenie + oczywiście motyw przewodni. Szkoda, że za tym nie poszły wydarzenia w filmie. Jak dla mnie sceny pościgów to kolejna nienaturalnie wyglądająca rzecz i brak tutaj „mikro smaczków” znanych z poprzednich odsłon. Np. w „Poszukiwaczach” Indy walczył z niemcami na ciężarówce został wypchnięty z kabiny i starał się by nie wpaść pod koła. Szczegóły + niezapomniane efekty dźwiękowe do dziś myślę fanom serii dźwięczy w uszach odgłos wykrzywianego znaczka mercedesa czy wyrywanych elementów osłony chłodnicy ;) Te szczegóły dawały tym scenom jakąś niepowtarzalną magię ożywiały je. W Artefakcie niema czegoś takiego, ale nie było ich też i w „Czaszce”.

Co do samych postaci;
Indiana Jones – Wiadomo, że Harrison Ford to Indiana i nikt tak naprawdę nie jest w stanie go w 100% zastąpić. Jako leciwy dziadek prezentuje się mimo wszystko bardzo dobrze i nadal według mnie ma w sobie to coś. Po założeniu Kapelusza, skórzanej kurtki + oczywiście umocowania niezawodnego bicza przy biodrze wraca legenda. Może już nie ma tej zwinności co kiedyś, ale to nadal on.
Coś co wzbudziło na mojej twarzy grymas zdziwienia to miejsce zamieszkania naszego bohatera.
Nie mówię, że jego dom ma wyglądać jak „Wayne Manor”, ale na litość boską Indiana Jones mieszkający w zwykłym mieszkaniu z suszącymi się skarpetami za oknem? Jak dla mnie słabo. Idealnie gdybyśmy zobaczyli dom gdzieś pod miastem a w nim nawiązujące do poprzednich przygód zdjęcia i artefakty. Fotografia Marion na lodówce to niestety za mało.

Helena – Jak dla mnie postać, która w dużej mierze przyczyniła się do „położenia” tego filmu. Słusznie tu już ktoś zauważył, że feminizm aż kipi. Kobieta nie dość, że jest archeologicznym geniuszem to jeszcze świetnie walczy, skacze, strzela a przy okazji jest dziewczyną gangstera, ale nie… nie taką spolegliwą tylko to ten gangster jest pod jej obcasem! Dodatkowo niemalże w pojedynkę rozwiązuje całą zagadkę. Szczerze? Nie dorasta do pięt Elzy Schneider (Krucjata) i Willie Scott (Świątynia Zagłady) nie mówiąc już o Marion. Może teraz zabrzmię mało feministycznie, ale tam kobiety miały po prostu „swoje miejsce” i właśnie przez to ich urok był nieporównywalnie większy niż u Heleny. Dzisiejsze kino musi być poprawne politycznie i musi nawet kosztem zepsucia legendarnej serii wprowadzać elementy, które po prostu nie pasują. A to nie pasowało. Przynajmniej dla mnie.
Sallah – Łezka w oku, uśmiech na twarzy i to wspaniałe uczucie móc go znowu zobaczyć po 34 latach przerwy. Trochę szkoda, że jednak nie towarzyszył Indiemu podczas ostatniej przygody. Oglądając zwróćcie uwagę co zaśpiewa w końcowej scenie wychodząc z mieszkania indiego :) Miło, że był taki smaczek.
Renaldo/Antonio Banderas – Bardzo dobre wpasowanie w film i całą historię, ale zdecydowanie za krótko na ekranie. Idealnym pomysłem byłoby połączenie tej postaci z Kapitanem Katangą znanym z Arki.
Teddy – Nieudana podróbka Short Round. Nawet historia poznania z Heleną nawiązuje bezpośrednio do historii poznania „Shortego” przez Indianę. Postać jak dla mnie bezbarwna.
Dr Voller – Mads Mikkelsen to świetny aktor i tutaj także bardzo dobra rola i ciekawa postać coś trochę jak Belloq (Arka) połączony z Ernstem Voglem (Ostatnia Krucjata). Nie pasował mi natomiast Boyd Holbrook i bardzo mnie ta postać irytowała. Taki po prostu głupek.
Był też oczywiście dryblas, bo każdy Indiana Jones ma swojego osiłka, z którym nasz bohater się mierzy. Tutaj też był, ale niestety to nie Jones go załatwił.
Pamiętacie Niemca-Mechanika-Boxera z Poszukiwaczy? Tak to się robi! Mimo, że facet był w filmie może ze 3 minuty to zapamiętali go wszyscy.



DUŻY SPOILER
Tajemnica przewodnia – Podróże w czasie. Pomysł dobry, ale wykonanie? Średnio udane.
Gdy jeszcze nie znaliśmy fabuły mnożyły się teorie o czym będzie opowiadał nowy Indiana. Jaki będzie artefakt i tajemnica mu towarzysząca?
Niemalże potwierdzonymi informacjami było, że za podróżami w czasie będzie stała poniemiecka tajna technologia i tzw. „Die Glocke” mityczne Wunderwaffe, które ponoć miało właściwości antygrawitacyjne a może i nawet potrafiło zakrzywiać czasoprzestrzeń?
Finalnie postawiono na tzw. tarczę Archimedesa. Szkoda, bo ta pierwsza opcja była po prostu ciekawsza.
Osobiście liczyłem na Atlantydę, która miała być powiązana z Trójkątem Bermudzkim, bo też taki pomysł był bardzo bliski realizacji.
Koniec końców wybrano moim zdaniem najmniej ciekawą opcję. Jedyne co bardzo mi się podobało to to, że urządzenie Archimedesa było w stanie przewidzieć i wskazać powstające szczeliny czasoprzestrzenne. Samo przejście też było bardzo ciekawie zobrazowane, ale to niestety wszystko. Na bardzo duży minus zasługuje niestety brak pokazania sceny powrotu do lat 60 XX wieku. Wybrano drogę najprostszą i zarazem najgorszą.
Reasumując – Wychodząc z kina w głowie kłębiła się jedna myśl… co było gorsze? Kryształowa Czaszka? Czy Artefakt Przeznaczenia? Bo z pierwszymi trzema filmami nie ma najmniejszego sensu tego porównywać. Pierwsza myśl na chłodno po seansie jest taka, że niestety, ale to „5” jest raczej najsłabszą częścią serii.
Ktoś kiedyś napisał bardzo mądre zdanie, że Indiana Jones odjechał na koniu ku zachodzącemu słońcu w roku 1989 r. I mimo, że zarówno część 4 i teraz 5 ma swój urok i swoje mocne strony i mimo wszystko kontynuuje opowiedziane wcześniej historie i wraca Harrison Ford to jednak czegoś tu brakuje.
Co to może być? Jak dla mnie to jest duch filmów z lat 80 i 90, którego dzisiejsze produkcje nie posiadają. Stworzenie kontynuacji filmu ze złotej ery kina (a za taką uważam lata 80 i początek 90) wymaga nie lada sztuki. Myślę jednak, że jeszcze kiedyś zobaczymy Indianę Jonesa być może będzie to Prequel może jakiś spin off (był pomysł stworzenia filmu: „The Tales of Short Round”) a może będzie to bardzo realistyczna gra w wirtualnej rzeczywistości. Oby ten kto to stworzy obudził tego ducha lat 80.

ocenił(a) film na 8
kiljancruz

Coś mi się zdaje, że nikt już nie obudzi tego ducha kina lat osiemdziesiątych. Dlatego tak niezwykłe są te pierwsze filmy serii "Indiana Jones", "Star Wars", "Rambo", "Rocky", "Obcy" czy "Terminator". "Nawet Machulski smakował wtedy jak świeży chlebuś.

ocenił(a) film na 6
WALLEN68

Star Wars i Alien to lata 70. Tak trudno to sprawdzić?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones