Niestety największym, niewybaczalnym błędem było nie pociągnięcie trylogii dalej i teraz zamiast wyśmienitej kontynuacji z dziarskim Indianą po Harrisonie Fordzie z tamtego okresu zostaną nam jakieś marniutkie zapominalne filmiki typu "Sabrina". Stracone bezpowrotnie 20 lat, których zawsze będzie szkoda... Nawet kolejna "Świątynia Zagłady" to coś co wziąłbym w ciemno, bo do tego poziomu seria już nigdy nie wróciła - natury nie da się przeskoczyć. Mnie akurat Phoebe nie zepsuła seansu, bo polubiłem ją po "Fleabag", poza tym, że cały czas czekałem aż złamie piątą ścianę i spojrzy w kamerę. xD Wydawało mi się, że wprowadzenie postaci chłopca służyło głównie temu, żeby miała do kogo kierować swoje żelazne miny. Babka jest specyficzna i nie dziwię się, że wiele osób może jej nie trawić. Ciekaw jestem jak zmieniłoby film obsadzenie w tej postaci ślicznotki typu Keiry Knightley czy Kai Scodelario - mnie oglądałoby się na pewno przyjemniej. No ale oczywiście musiała to być "silna kobieta", czyli nie klasycznie ładna, bo jak za ładna to "seksis". Zakończenie sentymentalne, ciepłe, ładne, trochę zdziadziałe ale zdziadziała i cała seria i gwiazdor i dziadziejemy my, fani - co poradzić.