Jedyne w czym mogę zgodzić się z Walkiewiczem, to że najlepszym Indym po oryginalnej trylogii był Tin Tin. Tutaj niestety mamy dłużyzny, wyświechtany szkielet scenariusza i... no właśnie, brak duszy jak w poprzedniej części. Nie chcieliśmy kosmitów na końcu filmu, a tutaj dostaliśmy podróże w czasie w zasadzie... no nie wiem jakieś takie to wszystko pozbawione klimatu plus w mojej ocenie fatalny casting głównej bohaterki.
Dużo lepszym pomysłem byłoby zrobienie czegoś krótszego, ale z młodszym Indym w złotym okresie - te wszystkie powroty po latach robią się mdłe. Boże, chroń Powrót do Przyszłości i Zabójczą Broń.