Człowiek niby jest w stanie wiele znieść, co potwierdzają fioletowe twarze zatrutych alkoholem osobników, ale jednak trudno uwierzyć, że doświadczona ratowniczka nakłania wycieńczonego, rannego człowieka do czołgania się po konarze nad rwącą rzeką. Albo głupia, albo psychicznie chora. Ale bez dwóch zdań odważna. Ten zaś nie umiera z powodu oczywistej hipotermii tylko żwawo operując skręconą kostką umyka własnym samochodem z zagubionego w lesie parkingu.
BTW: gdybyście kiedyś wybierali się na górę Waszyngtona, to pamiętajcie, że tam nie ma szlaków, mostów, ani żadnych trawersów, trzeba napier...lać po żwirze i prosto przez las, pod kątem 60 stopni, a także pokonywać rzekę, korzystając z powalonych konarów drzew.
Cywilizacja kończy się na wspomnianym parkingu.