Podziwiam siebie, że wytrzymałem 3 godziny tego bełta bez wcześniejszego wyłączenia, ale pod koniec to toczyłem już walkę z samym sobą. Film kompletnie o niczym, bez jakiegokolwiek sensu, w sumie to nawet nie wiadomo po co powstał. Ani to straszne, ani szokujące, ani ciekawe. Dla takich filmów powinna być osobna kategoria o nazwie "artystyczny rzyg" i nie wiem nawet co ten film robił na mojej liście filmów do obejrzenia. Oczywiście Polska jak zwykle musiała zostać pokazana z najgorszej strony czyli stare, zniszczone budynki albo jakieś k*rwy. Nie dziwię się, że ten film jest w czołówce najgorszych filmów wg. Newsweeka, ale to dla mnie nauczka, że jak widzę "Polska" w krajach produkcji to żeby uciekać od tego filmu.
I jeszcze ci wielcy eksperci na forum, którzy debatują nad metaforami i znaczeniami tego filmu, kiedy Lynch sam przyznał, że ten film właściwie nie ma sensu (ale ja byłem za głupi by poczytać o tym "dziele" (tfu) przed jego odpaleniem). Koszmarek.