FIlm na pewno najwięcej stracił przez sposób promocji. Jest on mniej więcej tak horrorem, jak "Kruk" (pierwsza część z Brandonem Lee) tych samych podobno twórców i też niefortunnie pod ten gatunek przyporządkowywany, czyli wcale. To film o śmierci w ujęciu romantycznym (nie mylić z komedią romantyczną... ani w ogóle z wątkiem miłosnym) i to ma wspólne z "Krukiem", chociaż nie ma takiego niesamowitego klimatu, jak ten ostatni. Co nie zmienia faktu, że to całkiem przyzwoity film - taki subtelny, dziewczęcy dramat psychologiczny z dreszczykiem i wyczuwalnym napięciem, chociaż zbyt słoneczny, żeby mógł być klimatyczny i mroczny. Dość wyraźnie nawiązania do "Draculi" i - delikatne - do powieści gotyckiej. Ja obejrzałam z przyjemnością. Tak najuczciwiej filmowi należy się 7/10, ale dałam 8 żeby mu podnieść średnią, na którą nie zasłużył. :)