... tak to odczytałem. Nie wiem czy tylko ja ale wydaje mi sie że jest to opowieść o końcu romantyzmu i braku okazywaniu sobie emocji i uczuć. A może zwariowałem i poprostu jest to jatka o zombiakach-nie wiem ;)
Tak, opowieść o końcu romantyzmu i braku okazywania sobie uczuć... wywołanych kosmicznym wirusem ;) Sądzę, że nie ma tu takiego przesłania symbolicznego dotyczącego kondycji współczesnej cywilizacji. Myślą przewodnią zdaje się być cytat z końcówki na temat kondycji ludzkiej, że gdy w gazetach przestaną pisać o wojnach i zbrodniach, to będzie koniec ludzkości. I jest tu materiał do przemyśleń - czy dobre emocje muszą iść w parze ze złymi? Czy alternatywą jest tylko bezemocjonalne zombiactwo? Co lepsze? A może dałoby się "zrobić" wirus, który wyzwala tylko dobre emocje? Co by z tego wyniknęło? Itd.
Nie da się uniknąć skojarzenia z Equilibrium.
Tak po części domyślam się o co chodzi, współczesność już taka jest, pamiętam jak było kiedyś, wydaję mi się, że było dużo lepiej, albo to od miasta zależy w którym się żyję w każdym razie zgadzam się z tobą, świat zatracił w sobie to coś.
Podobnie odebrałem film co prawda jako koniec Romantyzmu przez duże r, poza emocjami była jeszcze praca organiczna i brak indywidualizmu tj. nie wyróżniaj się to będą cię ignorować(czyli akceptować).