Nie wiem jak wy ale widzę uderzające podobieństwo w fabule do filmu Van Helsing. W obydwu
filmach siły zła potrzebują stworzenie frankensteina do obudzenia sił zła a ci drudzy im
przeszkadzają :P
dopiero zaczełam oglądać i nie moge się oprzec wrażeniu, że siedziba gargulców wygląda jak ten zamek z "Vampire hunter D".
Btw uwielbiam architekturę gotycką.
Owszem podobne, ale jednak van Helsing wyraźnie lepszy. Tam fabuła może i był tylko pretekstem do nawalanki, ale jednak miała sens i odnosiła się do klasyki filmów grozy. Tutaj po usłyszeniu o konflikcie gargulce vs demony całkowicie straciłem "wczuwkę" i zaczałem się zastanawiać co jeszcze zabawnego twórcy wcisną do filmu.
Plus za Eckharta, który dobrze zagrał potwora, plus za Nighy'ego, który jest stworzony do ról jak w tym filmie. Plus za scenografię - katedry, mrocze miasto itp. Plus za początek - zapowiadało się naprawdę świetnie i gdyby dali sobie spokój z tą całą wojną a po prostu pokazali potwora F. jako takiego wyrzutka, który przez stulecia musi się ukrywać, coś w stylu niezapomnianego Nieśmietelnego to byłby hit.
I ogromy minus za fabułę. Bo Van Helsinga oglądałem już parę razy zawsze się przy tym dobrze bawiąc, a o Frankensteinie zapomnę i w cale nie będzie mi z tym źle.