Takich filmów nigdy dość. Oglądanie perypetii niepełnosprawnych bohaterów bardzo często
przemawia do zdrowych ludzi pomagając im bardziej doceniać swój żywot i to, że są w pełni
sprawni. Tak było w moim przypadku. Sama historii była także bardzo oryginalna i ciekawa tylko
niestety pokazana w trudny do zniesienia, schematyczny sposób. Największe wrażenie zrobiła na
mnie gra dwóch głównych bohaterów, przede wszystkim Stevena Robertson’a jako Michaela. Nie
widziałem jeszcze do tej pory tak realistycznie oddanego zaawansowanego kalectwa! Mistrzostwo!
Co za odwaga! Nie znałem tego aktora wcześniej i byłem przekonany, że wzięli kogoś autentycznie
chorego do tej roli!