Wyjściowy pomysł był świetny. Jak zawsze aktualny temat konfliktu uczeń-nauczyciel, w roli psychopatycznej historyczki znakomita Helen Mirren. Trójka przyjaciół przez dziwny splot zdarzeń więzi znienawidzoną kobietę w jej własnym domu przywiązaną do łóżka. I przez pierwsze pół godziny film zdaje egzamin. Niestety, im lepiej poznajemy "protagonistów", tym mniej mamy ochotę im kibicować - naprawdę, tak antypatycznej zgrai nie widziałem od dawna. Zapatrzona w siebie kujonka, tępawa aspirująca aktoreczka i bad boy bez perspektyw. Nie ma między nimi żadnej chemii, do tego FATALNA gra aktorska Katie Holmes (a tak jej ostatnio broniłem przy Pannie Meadows :<) załatwiają sprawę. Nie da się ich obronić nawet w ramach czarnej komedii. Aż chce się przyklasnąć pani Tingle, że uprzykrza im życie.
Co do tej "straszliwej nauczycielki" - oczywiście kradnie każdą scenę, w której występuje, ale czego spodziewać się po wybitnej Mirren? Szczególnie ciekawie wypadają sceny, w których miesza swoim oprawcom w głowach, największe wrażenie wywarła na mnie ostatnia kłótnia między nią a Leigh Ann.