Największe uwagi mam do systemu, jakim był realizowany cały film. Być może tak musiało to wyglądać, ale przeszkadza mi ten obraz filmowany obiektywem z bardzo krótką ogniskową. Bezustannie przerysowana perspektywa, kiedy między obiektami na pierwszym planie jest zbyt wielka różnica wielkości z będącymi tylko nieco dalej. Zbliżający się koń ma nienaturalnie duży łeb w stosunku do zadu. Uważam, że miało to wpływ u mnie nawet na negatywną ocenę fizyczności postaci w tym filmie. James Stewart jakby nie za bardzo pasuje do swojej roli, jest nietypowa nie tylko psychologicznie ale też fizycznie. Może ma tu duży wpływ użycie soczewek krótkoogniskowego obiektywu, że jego fizyczność mi nie pasuje. Znany niemal wszystkim miłośnikom westernów Walter Brennan (Rio Bravo) tym razem w paskudnej roli rozbójnika - zabójcy. Lee Van Cleff raczej dobrze wypadł w negatywnej roli, bo takie przeważnie grywał. Inni aktorzy trudni do ocenienia, gdyż zbyt krótko byli na ekranie. No może Karl Malden, Gregory Peck, Henry Fonda, Richard Widmark, George Peppard, Eli Wallach dłużej zagościli na ekranie oraz obie córki rodziny Prescott: Lilith i Eve w wykonaniu Debbie Reynolds i Carrol Baker. Wzruszające sceny po powrocie z wojny domowej Zeba Prescotta do rodzinnego domu, który uznał, że musi opuścić bliskie mu strony. Pod względem widoków wspaniałe widowisko. Akcje jak podróże tratwą, atak Indian, szarżujące bizony, walka z bandytami kolejowymi zrealizowane z wielkim rozmachem przy czym ta ostatnia wyjątkowo trudna i niebezpieczna do wykonania przez wytrenowanych kaskaderów. Ale całości brakuje jakiejś spójności jakby składanka wielu epizodów niezbyt równo spinających akcję.