to "absolutna klasyka westernu"...
"ZDARZENIE W OX-BOW" to rozumiem,
"15:10 DO YUMY" - ok.
Ale to?
Film jest zbyt gładki, tak samo jak aktor ALAN LADD
jako tytułowy bohater, który nijak nie może przekonać, że jest zabijaką.
To elegancki pan z nienaganną fryzurą, wyjęty z melodramatu.
Gra rzetelnie, ale zwyczajnie mnie nie przekonuje.
VAN HEFLIN to pomyłka obsadowa, bo powtarza rolę z "15:10 do Yumy".
JEAN ARTHUR w blond włosach zwyczajnie brzydko wygląda (u CAPRY to rozumiem)i gra nienajlepiej, ale nie bardzo ma co, tylko uspokaja natrętne, rzeczywiście irytujace dziecko.
JOEY to najgorsza postać tego filmu.
No cóż, nie warto.
Są dziesiątki lepszych westernów, by wymienić
"SIEDMIU WSPANIAŁYCH" Johna Sturgesa,
"OSTATNI POCIĄG Z GUN HILL" Johna Sturgesa,
"ZAWODOWCY" Richarda Brooksa
"OSTATNI ZACHÓD SŁOŃCA" Roberta Aldricha
"OSTATNIA WALKA APACZA" Roberta Aldricha
"RZEKA CZERWONA" Howarda Hawksa,
"RIO BRAVO" Howarda Hawksa
"W SAMO POŁUDNIE" Freda Zinnemanna
"SYNOWIE KATIE ELDER"
"BANDOLERO"
czy
"CIMARRON" Anthony Manna
Szkoda czasu na "SHANE'a", mimo zachwytów Johna Mcclane'a w "SZKLANEJ PUŁAPCE" i negocjatorów w filmie "NEGOCJATOR".
Strata czasu.