Wczoraj w "Janosiku" kino pękało w szwach :)
Sam film dość zaskakujący, ale myślę, że na plus. Nie było suchej faktografii, starych zdjęć, dat. Była żywa pamięć ludzi, autentyczne emocje i garść humoru. Tak opowiedzianej
historii chyba nie znajdzie się w żadnym podręczniku, ani żadnej spisanej biografii. Pasuje też muzyka, która nie przytłacza widza, nie wysuwa się na pierwszy plan, ale
delikatnie podkreśla ważne momenty. Co najważniejsze, J.Tischner nie jest pokazany jako nieskazitelny ksiądz, ale człowiek - góral z krwi i kości, ze wszystkimi swoimi
przywarami i niedomaganiami. Nie ma gloryfikacji i wpisywania w poczet świętych, co było moją obawą skoro głównym narratorem był jego brat. Z filmu przebija ponad
wszystko autentyczność i tzw. "spontan", a to dzisiaj duża rzadkość.