PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=539060}
6,5 4 022
oceny
6,5 10 1 4022
7,1 7
ocen krytyków
Joaquin Phoenix. Jestem, jaki jestem
powrót do forum filmu Joaquin Phoenix. Jestem, jaki jestem

Zawsze bardzo ceniłam Joaquina Phoenixa za jego kreacje aktorskie, za to że nigdy nie szedł na łatwiznę i nie przyjmował ról w idiotycznych komediach. Z dużym zaintersowaniem obejrzałam "I`m still here" i muszę przyznać, że nie wiem jak mam oceniać ten film. Z powodu mojej sympatii do tego aktora chciałabym wierzć, że wszystko było udawane. Jeżeli naprawdę mieliśmy do czynienia z mistyfikacją , to zastanawiem się czy opłacało się Joaquinowi angażować w projekt, który spowodował, że stał się pośmiewiskiem mediów i solidnie nadszarpnął długo budowaną opinię jednego z najzdolniejszych aktorów hollywood. Mam nadzieję, że zobaczę tego aktora w kolejnej znakomitej kreacji. Wracając do tego dokumentu, uważam, że warto go obejrzeć chociażby po to by wyrobić sobie swoje zdanie na ten temat. Na marginesie przyznam, że momentami miałam wrażenie jakbym oglądała Jackass.. Jednakże należy uczciwie przyznać, że dokument w świetny sposób przedstawia smutną prawdę na temat tego jak łatwo można stać się pożywką dla mediów, jak szybko można pogrzebać swoją karierę.

ocenił(a) film na 7
munich001

wyspokój z tym Jackassem, pójdziemy na niego może z Boryskiem i Kachą, właśnie muszę się zapytać czy byliby chętni. a co do phoenixa to chętnie zobaczę jeszcze raz ten dialog z p.diddym ale już nie wyrwany z kontekstu:)

ocenił(a) film na 10
munich001

Tak na koniec końców to Hollywood stało się pośmiewiskiem... ale fakt, poświecił kawał życia dla tej kreacji. Ja go za to podziwiam.
Jest wielu aktorów, którzy rezygnują z kasy dla teatru, niskobudżetowych produkcji i mają się świetnie. ;-)

munich001

Phoenix stworzył coś czego nikt inny wcześniej nie stworzył i wyszło mu to świetnie. Jestem przekonany na 100%, że to mistyfikacja była. Brawa dla niego!

ocenił(a) film na 5
mrkondziu

Ekhm... http://pl.wikipedia.org/wiki/Andy_Kaufman http://www.filmweb.pl/person/Andy+Kaufman-88170 http://www.youtube.com/results?search_category=0&search_query=Andy+Kaufman&searc h_type=search_videos&hl=pl&gl=PL&search_sort=relevance&page= i "biografia" http://www.filmweb.pl/Czlowiek.Z.Ksiezyca

ocenił(a) film na 3
Muszrom

tak jest. Szach mat.

ocenił(a) film na 6
mrkondziu

jaka kreacja aktorska?Przecież aktor potraktował ten swój wybryk jak terapię,zapewne potrzebował tego,gdy już się otrząsnął z tego zdał sobie sprawę,że jęśli nie wróci do aktorstwa(w tym czym jest najlepszy)to w krótkim czasie wyląduje na ulicy,mieszkając w kartonie.

ocenił(a) film na 6
aronn

W filmie widać, że on udaje od samego początku, czyli jako kreacja aktorska, to to wypada strasznie kiepsko no i w związku z tym hmmm... jest dobrym aktorem, więc nie powinien tego aż tak kiepsko zagrać, ale dużo zawsze zależy od scenariusza... Mi się wydaje, że oni/on mieli inne plany co do tego, co chcą zrobić, ale po prostu jakoś im nie wyszło, więc wybrnęli z kłopotliwej sytuacji robiąc ten film. Bardzo lubię Joaquina, ale nie widzę żadnego sensu w tej całej mistyfikacji. Nie uważam, żeby to miało jakikolwiek przekaz.

Co to jest za książka, którą on czyta w około 43ej minucie - o marzeniach i snach?

ocenił(a) film na 6
Eleonora

Cały czas sie staram dociec czy to była kreacja aktorska czy nie...Moze i tak(niech będzie)takim potwierdzeniem mógł byc fakt,że wszystko zostało nagrane a nie musiało jeśli by to było chwilowe "załamanie" J.P a może terapia,musiał na jakiś czas odpocząć od tej całej farsy i otoczki Hollywood a może....To była z jego strony wyrachowana kokieteria.

ocenił(a) film na 6
aronn

Znaczy zależy co było kiedy nagrane, bo łatwo jest coś nagrać w dowolnej chwili i dać do tego podpis, że to rok 2008 lub np. 2009, a nawet dokładniej 20 sierpnia 2009, co wcale nie znaczy, że to było wtedy kręcone. Tam w napisach końcowych zdaje się, że np. głos tej asystentki Diddy'ego, która miała się jakoś tam nazywać i jakoś tam się przedstawiała podkładała jakaś kobieta o innym imieniu i nazwisku. Ojca Joaquina grał Tim Affleck.
Nie wiem czy sam ten początek z tym, że on powiedział do jakiegoś dziennikarza, że kończy karierę filmową, to czy to jest prawdziwe - czy to dokładnie tak wyglądało, czy faktycznie wydał takie spontaniczne oświadczenie i naprawdę akurat podczas pracy nad czymś tam i do akurat reportera tej stacji. Nie wiem, bo nie śledziłam tego wtedy. Ale nawet jeśli to było prawdziwe, to równie dobrze mogli wtedy faktycznie chcieć na poważnie zrobić jakiś taki dokument, a potem im się pochrzaniło, ale że mieli to nagrane, to wykorzystali do tego, co wypuścili finalnie.

No i koniec końców równie dobrze mogło być tak, że on coś tam chciał zmienić w swoim życiu, a może i się posypał z jakichkolwiek powodów typu np. jakieś załamanie nerwowe, wszystko jedno co. Poszła pogłoska w świat, że kończy z filmem. Po powiedzmy roku lub wcześniej połapał się że zrobił głupotę i zaczął to obracać w żart, który niby był od początku planowany. I tak to kontynuował udając, że to żart, ale że niby udaje, że to na poważnie. Na koniec sklecił z przyjaciółmi ten film, żeby jakoś podsumować ten niby planowany żart i wrócił do normalnego - takiego jak wcześniej - życia i kariery. Bez tego filmu trudno by było ni z tego ni z owego wrócić ot tak na szybko do poprzedniego stylu życia.

Eleonora

nie bardzo potrafię zrozumieć jak po projekcji cały czas można mieć wątpliwości czy to aby na pewno była kreacja....
Nie wiem, może zobaczcie/poczytajcie sobie wywiady z Joaquinem jak to wychodzilo... Albo kwestię pozwów na planie , jestem naprawdę zdziwiony jak można być tak mało lotnym :)

ocenił(a) film na 6
maskey

Możesz rozwinać swoją wypowiedz(jeśli można).

ocenił(a) film na 6
maskey

Nie bardzo rozumiem Twój wpis, maskey. Tzn. Ty myślisz, że ja się zastawiam czy to było na serio, mimo że właśnie napisałam, że to było tak kiepsko zagrane? To jest kreacja aktorska, bo tak się przecież nazywa sytuację, gdy ktoś odgrywa jakąś wymyśloną postać. Tyle że w związku z tym, że było to grane tak nieprzekonująco - wypadło tak sztucznie, a Joaquina uważam za bardzo dobrego aktora, który bez problemu powinien dużo lepiej poradzić sobie z zagraniem tego rodzaju postaci, to nie za bardzo chce mi się wierzyć, że od początku ich/jego celem było zrobienie tego typu mistyfikacji. Myślę, że gdyby tak było, to efekt byłby dużo lepszy, czyli taki że byłabym w stanie dać się nabrać. No i w związku z tym, powiedzmy dla sportu, zastanawiam się z jakiego powodu tak naprawdę oni zrobili ten film, zwłaszcza, że żadnego przesłania, nawet bardzo się starając, w nim nie widzę. Jedyny sensowny powód jaki przychodzi mi do głowy, to taki, jaki przedstawiłam wyżej, czyli, że był to sposób na wybrnięcie z niezręcznej sytuacji (a czym spowodowanej, to nie mam pojęcia), co i tak nie znaczy, że moje domysły mają cokolwiek wspólnego z rzeczywistością.
Jeśli od początku faktycznie chodziłoby jedynie o odstawianie tego typu dowcipu, to wydaje mi się, że biorąc pod uwagę talent Joaquina dostalibyśmy film, który nie wyglądałby już na pierwszy rzut oka na zgrywę. Natomiast sam pomysł na marnowanie dwóch czy trzech lat na robienie takiego dowcipu, nie niosącego w sobie żadnego przesłania, ani wartości choćby artystycznej (czy powiedzmy psychologicznej w postaci np. bycia pewnego rodzaju doświadczeniem) uważam za bezsens. Ale to jest moja opinia. Wiele osób to podziwia. Joaquina jednak lubię tak samo jak wcześniej. W końcu to jego sprawa na co chce zużywać swój czas, pieniądze, czy wizerunek. Dla mnie to nie miało sensu, ale to jego życie, a nie moje.

Weź, może napisz o co Ci chodziło, czy czego nie rozumiesz w mojej wypowiedzi.

Eleonora

nie mogę Ci pomóc, jeżeli dla Ciebie sytuacja strollowania całego przemysłu filmowego, która ma długofalowe efekty również dziś, jest kiepsko / sztucznie / nieprzekonująco zagrana.
Obawiam się , że tworząc na potrzeby takiego eksperymentu Kreację przez duże K - cały plan by spalił .... Bo jak Ty to widzisz - że ta depresja jest nazbyt nachalna czy nie dość nachalna ? Czy gdyby podkręcić kurek nie śmierdziało by wtedy fałszem ? Jakiej znowu niezręcznej sytuacji. Gdy Letterman po 2 latach od przeprowadzonego wywiadu nie wie o co chodzi - to jest w tym wypadku talent. Jak zagrać rzucenie aktorsko lepiej , skoro przy kiepskiej grze na pół gwizdka trzeba tak wybrnąć z niezręcznej sytuacji że trolluje się całe środowisko aktorskie .... what?
Chyba to cały kunszt , umieć posłużyć się w odpowiedniej chwili odpowiednimi środkami by zbudować postać tak naturalną że nie widać w tym grania. Tajemnica aktorstwa to nie emanowanie warsztatem - przecież to każdy wie. Wygląda na to, że tylko Eleonora czuła od początku że to szwindel. Trzeba było pisać w 2008 do newsów w stanach , to byś się dorobiła czy coś.

ocenił(a) film na 6
maskey

Chyba główny problem polega na tym, że nie za bardzo umiesz się wysłowić. Nie proszę Cię o żadną pomoc, więc nie ma sytuacji, w której mógłbyś mi pomóc lub nie mógłbyś - nie ma potrzeby pomocy - ot co.

Co do gry, to albo wypada naturalnie albo sztucznie. Według Ciebie nie widać, że Phoenix gra. Według mnie widać to jak cholera. Nie wiadomo co masz na myśli pisząc o emanowaniu warsztatem. Jeśli gra jest dobra, to przekonuje, jeśli kiepska, to widać, że ktoś udaje i to wszystko.

Film miał światową premierę we wrześniu 2010 roku, więc trudno było go oceniać w 2008, kiedy jeszcze nie istniał i nie było o czym pisać, co według Ciebie powinnam była uczynić. Weź czasem pomyśl zanim coś napiszesz. Bo chyba pragniesz wypadać na mniej więcej inteligentnego, a w tej chwili efekt jest odwrotny.

W dodatku napisałeś do mnie cytuję: "nie bardzo potrafię zrozumieć jak po projekcji cały czas można mieć wątpliwości czy to aby na pewno była kreacja" w sytuacji, gdy ja własnie owych wątpliwości absolutnie nie miałam. Można się zastanawiać czy Ty wiesz co oznacza określenie "kreacja aktorska", bo najpierw dziwisz się, że ktoś się nabrał (i to wyszydzasz w dodatku adresując tekst do mnie, choć wyraźnie napisałam, że jak dla mnie to strasznie nie przekonywująca gra i nabrać się na to trudno), a potem rzucasz się odnośnie wspaniałości gry Joaquina, który według Ciebie był tak przekonujący i usiłujesz mnie wyśmiać, ze tylko ja się nie dałam nabrać... Zaplątałeś się, gościu. Jeśli Ty sam wiesz o co Ci chodzi, to to już duży sukces, tylko trochę mało prawdopodobny.

Eleonora

projekt zaczął się w 2008. Świat uwierzył, nabrał się. Pomyśl zanim napiszesz
Nie plączę się, ty masz problemy ze zrozumieniem i też w dodatku z wysłowieniem. W sumie nie wiadomo o co Ci chodzi i ciężko zrozumieć intencje. Doprawdy dziwne jest czepianie się gry osoby która trolluje cały świat. Jak to zrobić żeby było lepiej ? Film jest o tym jak bohater ma wszystko gdzieś. Jak bardziej sugestywnie i trafnie mieć wszystko gdzieś ? ja tego nie wiem. Nie podziwiam wcale jak sugerujesz Joaquina, tylko uważam że dobrze wykonał robotę. Przedstawiasz dwie skrajne sytuacje w sposób jakie chciałabyś je widzieć. Brawo.

@aronn - to był projekt przedstawienia środowiska filmowego, mechanizmów, na żywym organizmie. Klasyczny dokument jest bardzo subiektywny. W tym przypadku, choć od subiektywizmu nie da się uciec, spróbowano czegoś bardziej drastycznego. O czym mowa na początku filmu

maskey

To co mnie bawi to produkt , reakcja na produkt. Jeżeli mamy gotowy film , który jest prowokacją i ma za zadanie pokazać te mechanizmy a ktoś cały czas ma wątpliości czy on może jednak rzucił to aktorstwo na prawdę - albo twoje gadki w stylu musieli się ratować czymś (eeee?) - to mnie to bawi.
Odniosłem to do twojej wypowiedzi bo w gąszczu twoich myśli pasowało mi podpiąć odpowiedź pod ciebie. Biorąc pod uwagę na jak szeroką skalę była to zakrojone , naprawdę trzeba mieć dużo złej woli żeby pisać o jakimś uciekaniu z niezręcznej sytuacji czy kulejącej grze aktorskiej. Całość ma swoje niedoskonałości , ale do gry aktorskiej cięzko się odnieść , no grał siebie..

ocenił(a) film na 6
maskey

Ach, czyli znowu chwalisz grę aktorską JP, choć twierdzisz, że tego nie robisz, bo Ci się to w poprzednim poście myli z chwaleniem JP jako takiego. hmm....
Otóż, ja jednak nie jestem owcą w stadzie i potrafię mieć swoje zdanie. Mnie ta gra nie przekonała. Normalne dokumenty też zresztą wyglądają inaczej, więc ten film jest ułomny pod szeregiem względów i nie tylko przez sztuczność Phoenixa trudno w ten film uwierzyć.

Jakiekolwiek miałbyś zastrzeżenia co do moich opinii, to jednak nadal wychodzisz na człowieka nie potrafiącego zrozumieć czytanego tekstu, kiedy piszesz do mnie - osoby, która otwarcie stwierdziła, że nie potrafi uwierzyć w ten sposób zrealizowany dokument, bo po prostu jest zbyt sztuczny... piszesz, że dziwisz się, że weń uwierzyłam.

Co do prowokacji, to jaka prowokacja? No właśnie co ten film właściwie pokazał? Że co? Że ludzie są tacy be, czy że tacy naiwni? Dopóki nie wyszedł ten film, który chyba najlepiej demaskuje całą sprawę jako żart, to ludzie wyciągali wnioski jedynie na podstawie jakichś informacji od Phoenixa - najczęściej jakichś informacji z drugiej ręki, choćby to i były rozmowy z nim i patrząc na jego wygląd najczęściej na zdjęciach. Co jest trudnego w oszukaniu ludzi w ten sposób? To łatwe. Tyle że co z tego wynika, że dadzą się oszukać w ten sposób - przez konsekwentnie preparowane bzdury? O czym to świadczy? Są tacy niedobrzy, że dali się tak oszukać, bo np. powinni w niego wierzyć jak w boga, a nie mieć go za normalnego człowieka, który faktycznie może np. się stoczyć, załamać czy chcieć zerwać z aktorstwem? Czy ten "wielki eksperyment" mówi coś na temat świata filmowego, jak zdajesz się sugerować? Nawet nie wiesz czy np. takiego Stillera Joaquin nie wprowadził w sprawę wcześniej i czy Stiller nie uczestniczył w całym żarcie świadomie.

Ten film jak i cały eksperyment tak naprawdę nic nie udowadnia i nie widzę do jakich przemyśleń miałby skłaniać. Jest wielu aktorów i aktorek, których media (jak i ludzie po prostu - ludzie w sensie przeciętni widzowie) faktycznie niesprawiedliwie oczerniają, wokół których narastają jakieś krzywdzące ich plotki itd. Są rodzice zarabiający na swoich dzieciach aktorach. Są różne negatywne kwestie dotyczące przemysłu filmowego. Choćby i np. taka, że wielu aktorów nie wytrzymuje ciągłego bycia na świeczniku. Tyle że ten film jak i ogólnie cała ta mistyfikacja nie dotyka żadnego z tych problemów. Niczego nie uczy. Ot, jeden z lepszych aktorów, powydurniał się przez pewien czas i to wszystko.

ocenił(a) film na 6
maskey

Nadal nie widać, żebyś umiał opisać co masz w głowie. Pisałam o filmie, a Ty teraz usiłujesz wybrnąć, że niby co innego miałeś na myśli pisząc mi dosłownie, że z opinią o filmie miałam lecieć do mediów zanim ów film powstał... No cóż., zabłysnąłeś kolejny raz.

Nie wiesz o co mi chodzi? To bardzo proste. Stwierdziłam, że kreacja, jaką stworzył Joaquin w omawianym filmie jest nieprzekonująca, nie wypada naturalnie. Nie kupuje jego załamania. Jednych przekonał, innych nie. Ktoś gdzieś na forum napisał, że co krok widać, że JP ma problem z powstrzymaniem się od roześmiania. Zgadzam się z tym. Nie wygląda na faceta, który się stoczył, ma załamanie nerwowe, depresję albo np. chce odmienić swoje życie i nie bardzo mu to wychodzi. Wygląda na faceta, który po prostu się wydurnia. I to wszystko. Według mnie kiepska kreacja, bo nie przekonująca. Nie widzę nic trudnego do zrozumienia w przedstawionej opinii. Nie wiem skąd się biorą te Twoje ciągłe problemy.

Najpierw napisałeś cytuję: "Chyba to cały kunszt , umieć posłużyć się w odpowiedniej chwili odpowiednimi środkami by zbudować postać tak naturalną że nie widać w tym grania.", a teraz cytuję: "Nie podziwiam wcale jak sugerujesz Joaquina". Ja pisałam, że chwalisz jego kreację (przykładowo uważasz jego grę za naturalną... choć równocześnie wyśmiewasz ludzi, że dali się na to nabrać....), a nie jego jako takiego. Na to też byś mógł zwrócić uwagę zanim zaczniesz mi coś wmawiać. A tak poza tym, jeśli przyjmiemy mimo wszystko (idąc Ci na rękę), że rozumiesz to, no to właśnie sobie zaprzeczyłeś twierdząc, że tego nie pochwaliłeś jako wyczynu udanego i objawienia kunsztu grania.

I następnie kolejny kompletnie niezrozumiały tekst z Twojej strony: "Przedstawiasz dwie skrajne sytuacje w sposób jakie chciałabyś je widzieć. Brawo."

Naprawdę zastanów się o co właściwe Ci chodzić, bo do sprawnego komunikowania się z innymi osobami jeszcze Ci daleko.

Eleonora

strasznie błądzisz pisząc. i wmawiasz sytuację odwrotną. nie chce mi się w to wgłębiać.
Co innego chwalić kunszt aktorski a co innego uważać że ktoś dobrze wykonał robotę. Co chwila powtarzasz że sobie zaprzeczam nie widząc różnicy między Geniusz a Wykonanie zadania.

Więcej mi się nie chce pisać. i tak widzisz co chcesz widzieć. Brawo

ocenił(a) film na 6
maskey

Jakąż znowu sytuację odwrotną?? Stwierdziłam, że kreacja Phoenixa jest według mnie bardzo kiepsko zagrana, a Ty mi na to zacząłeś wmawiać, że ja myślę, że to w ogóle nie była kreacja... Do tego piszesz cytuję: "Chyba to cały kunszt , umieć posłużyć się w odpowiedniej chwili odpowiednimi środkami....", a teraz usiłujesz twierdzić, że cytuję: "Co innego chwalić kunszt aktorski a co innego uważać że ktoś dobrze wykonał robotę. ". Weź, się ogarnij. Pochwaliłeś i kunszt i dobrze wykonaną robotę. Napisałeś cytuję: "Chyba to cały kunszt , umieć posłużyć się w odpowiedniej chwili odpowiednimi środkami by zbudować postać tak naturalną że nie widać w tym grania. Tajemnica aktorstwa to nie emanowanie warsztatem", a następnie: "Nie podziwiam wcale jak sugerujesz Joaquina, tylko uważam że dobrze wykonał robotę."
Wygląda na to, że pisząc jeden post nie pamiętasz już tego, co wysmarowałeś w poprzednim. Mimo wszystko jednak to jest forum i szczęśliwie masz tu możliwość przypomnienia sobie co sam napisałeś. Szkoda tylko że Ci się nie chce.

Eleonora

........ przecież dokładnie o to chodzi. Czego znowu nie rozumiesz ?
Czyli nie mogę napisać nic a nic pozytywnego o grze aktora , bo wyjdzie że go podziwiam i zaprzeczam samemu sobie gdy piszę że go nie podziwiam (w taki sposób jak sugerujesz) ? Co jest z tobą nie tak ? Joaquin wcale nie jest moim ulubionym aktorem, żebym go miał podziwiać, czemu mnie wciąż cytujesz skoro wszystko co pisze ma sens i niczemu nie zaprzecza.
Film o którym mowa to inny rodzaj aktorstwa, kreacja nie jest tu celem samym w sobie. Nie dostaje się za to oskarów złotych globów różowych malin, bo nie o czyste aktorstwo tu chodzi. Zbudowanie roli jest tu środkiem do wykonania zadania typu przekonanie innych o swoim kryzysie. Udało się i tu właśnie aktor wykonał dobrze robote (poza wątpliwościami 1 osoby gdzieś w polsce). Czego nie rozumiesz - tak na prawdę wolę nie wiedzieć. Lękam się ciebie.

ocenił(a) film na 6
maskey

Akurat ja nie mam tu problemu z nierozumieniem czegokolwiek, tylko śmiesznie to wygląda, że najpierw piszesz dosłownie o kunszcie aktorskim, a potem twierdzisz, że nie miałeś na myśli kunsztu aktorskiego itd. (i po to te cytaty, żeby dotarło do Ciebie co sam napisałeś i to napisałeś dosłownie) Choć właściwie może nie powinnam stwierdzać, że to jest zabawne, bo to w sumie poważny problem. Tak więc w Nowym roku życzę Ci polepszenia, żebyś lepiej pamiętał i rozumiał o co Ci chodzi, umiał się wysłowić jak i komunikować z otoczeniem.

A co do filmu, to tak... jasne... tylko dla mnie to było niewiarygodne, a te pogłoski krążące w mediach i ogólnie wśród ludzi przez cały czas trwania tej mistyfikacji mówiące o tym, że to tylko żart, to też pewnie wyszły ode mnie... i pewnie w ogóle byłam tymi wszystkimi ludźmi naraz.....
Na Twoim miejscu - mając taki chaos w głowie - bardziej bałabym się samego siebie niż mnie.

Eleonora

pisałem o kunszcie aktorskim w rozumieniu ogólnym , jako definicji. Ani przez sekundę nie odnosiłem tej wypowiedzi do konkretnego aktora........ Czyli jednak masz problemy,...... po raz kolejny budujesz całe teorie kto sie powinien kogo bać, bo nie rozumiesz... co czytasz. co mnie to interesuje?

#ludzie

ocenił(a) film na 6
maskey

:) Piszemy o kreacji konkretnego aktora w konkretnym filmie. Pisząc o nim napisałeś o kunszcie aktorskim. Możesz mieć takie zdanie, że się owym kunsztem wykazał, a ja mogę uważać, że wręcz przeciwnie. Nie rozumiem jednak dlaczego nie wolisz po prostu myśleć pisząc kolejne wpisy i w razie braku pamięci (który niewątpliwie u Ciebie zachodzi) przeczytać sobie na świeżo, co sam wcześniej napisałeś, a zamiast tego usiłujesz potem wybrnąć z sytuacji twierdząc, że np. pisząc o konkretnym filmie, a w nim konkretnym aktorze nie miałeś na myśli tego konkretnego aktora.... Strasznie się pogrążasz.

ocenił(a) film na 6
maskey

No dobro abstrahując czy to było zamierzone czy nie,to po co to robił i w jakim celu?

ocenił(a) film na 6
aronn

Patrząc na powyższe wypowiedzi kolegi raczej nie powinieneś się spodziewać żadnej sensownej odpowiedzi na swoje pytanie.

Eleonora

już na nie odpowiedziałem dziwna istoto..i to na samiuteńkim początku dziwna istoto. kolejny argument za tym że na 101% nie rozumiesz tego co czytasz
i tak się będziesz dalej kłócić.
who cares

ocenił(a) film na 6
maskey

Jednak spróbuj czasem zrozumieć co czytasz - napisałam do aronna cytuję "nie powinieneś się spodziewać żadnej sensownej odpowiedzi". Udzieliłeś odpowiedzi, tyle że bez sensu i stąd ten komentarz. Według Ciebie film o zmyślonej kompletnie nierealistycznej przemianie nijak nie związanej z rzeczywistymi sytuacjami i problemami aktorów jest przedstawieniem środowiska filmowego, mechanizmów - jak napisałeś. Idąc Twoim tokiem myślenia "Łowca trolli" przedstawia środowisko naturalne Norwegii oraz mechanizmy regulacji dotyczących trolli.

Eleonora

ale z ciebie głupek

napisałaś do użytkownika aronn tylko po to, aby bardziej po mnie pojechać, nie pisząc nic sensownego, tylko kompletnie zdupy wyrażając swoją opinię na temat tego co napisałem. To że twoja opinia jest taka, nie dowodzi że moja opinia nie jest sensowna. Przecież jesteś głupek.
To porównanie do "łowcy trolli" klasyczne zagranie idioty, który wyciąga wnioski z kosmosu. Nie umiesz się odnieść to po co to robisz ?
Żeby zbudować tu jakiś mój obraz, jaki sobie wyimaginowałaś, żeby teraz kaaaażdy tak myślał. Ambitne. Uhmnie to obchodzi

ocenił(a) film na 6
maskey

Widzę, że mierzysz innych swoją miarą. Akurat właśnie uważam, że miałoby sens napisanie tutaj co kto uważa na temat tego, co ten film miał przekazać i czy w ogóle miał coś przekazać czy był jedynie żartem dla żartu. Od tego zresztą zaczęły się Twoje wpisy. Raczyłeś odnieść się zupełnie zresztą bezsensownie do mojej wypowiedzi na temat tego po co mógł powstać ten film, w jakim celu i by przekazać jakie idee (jeśli w ogóle). Zamiast napisać coś na temat usiłowałeś mnie wyśmiać, a teraz płaczesz, że w końcu sam wypadłeś śmiesznie. No daj spokój. Dorośnij. Pytanie aronna to powrót do tego od czego się zaczęło. Faktem jest, że ten film nie pokazuje żadnych mechanizmów środowiska filmowego ani też żadnych prawdziwych problemów czy np. relacji międzyludzkich. Według mnie Joaquin mógł chcieć zrobić doświadczenie tego rodzaju, że postanowił udawać chęć zmiany zawodu z aktora na muzyka spodziewając się, że ludzie będą cenić jego utwory muzyczne tylko dlatego, że są jego. Mógł chcieć udowodnić, że ludzie będą widzieć głębię tam, gdzie jej nie ma, tylko dlatego, że twórcą byłby on, czyli osoba już uznana jako ambitny artysta. Potem pokazałby film, w którym obnażałby brak głębi tego wszystkiego i w ten sposób udowodniłby, że część ludzi lubi się w ten sposób snobować i można im wcisnąć byle co byle tylko autoryzowane sławnym nazwiskiem, a uznają to za arcydzieło. Czasem, a może nawet i często tak bywa, tyle że i tak nie widzę sensu w udowadnianiu tego skoro to fakt powszechnie znany. W każdym razie uważam, że JP mógł mieć właśnie tego rodzaju zamiary, tyle że mu nie wyszło, bo ludzie wcale nie kupili jego nowej twórczości. Podsumować filmem tak czy inaczej to musiał, bo jakoś to całe udawanie trzeba było skończyć.

Nie wiem jakie były jego prawdziwe zamiary. Nie sądzę, żeby od początku chciał robić to wyłącznie dla żartu, bo jak na żart to po prostu strasznie głupi i nieudany pomysł. Jedynie ta idea połączenia ciemnych okularów, brody i skołtunionych włosów z garniturem jest naprawdę fajna - w sensie, że wygląda śmiesznie i oryginalnie. Z tymże kto normalny choćby nawet załamany czy zaćpany skomponowałby taki wygląd na poważnie? :) To fajny wygląd, ale kompletnie niewiarygodny. Jedyny plus, że był fajny sam w sobie i jako temat żartów na oskarowej gali, które to żarty też były przecież ustawione. Tak więc nawet i w ich wypadku nie można powiedzieć, by np. ich zaistnienie pokazywało jak wredni są inni aktorzy w stosunku do kolegi przechodzącego załamanie nerwowe czy coś tam w tym stylu. Umawianie spotkań odnośnie nagrań, rozmowy - wszystko było udawane. To film stylizowany na dokument, czyli jak najbardziej można go sklasyfikować jako mockumentary. I tego samego typu filmem jest "Łowca trolli". Ani w jednym, ani w drugim nie ma obrazu rzeczywistości. Nie wiem dlaczego to do Ciebie nie dociera, a co więcej dlaczego tak emocjonalnie się do tego faktu odnosisz.

ocenił(a) film na 6
Eleonora

"W każdym razie uważam, że JP mógł mieć właśnie tego rodzaju zamiary, tyle że mu nie wyszło, bo ludzie wcale nie kupili jego nowej twórczości. Podsumować filmem tak czy inaczej to musiał, bo jakoś to całe udawanie trzeba było skończyć."
Zachodzi cień prawdopodobieństwa,ze faktycznie tak mogło być,zresztą on juz chyba wcześniej przejawiał różne skrajne zachowania(załamania?) emocjonalne...

Eleonora

obejrzyj sobie De rouille et d’os i wyluzuj

ocenił(a) film na 8
maskey

zgadzam się ze wszystkim co napisałeś - piona!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones