Czyli o rozrywkach chłopców z francuskiej stolicy w połowie lat 70tych. Fabuła, jeśli w ogóle jakaś jest, kręci się wokół młodego reżysera Phillippe'a, który poszukuje do swojego nowego filmu odpowiedniego odtwórcy głównej roli. Jego ideał - tytułowy Johan - to swoista legenda w środowisku homoseksualistów Paryża, złodziej i uwodziciel, któremu nie sposób się oprzeć. Sam Phillipe to alter-ego reżysera filmu, który zresztą pojawia się w paru ujęciach.
Mamy tu więc sporo wariacji na temat X Muzy - czasem dramat, czasem komedia, teatralne widowisko muzyczne, a wszystko balansujące na krawędzi lekkiej i nieco cięższej erotyki. Dużo niegrzecznych zabaw, intrygujących ujęć i dialogów oraz fantastyczna scenografia i plenery skąpane w różnorodnych barwach no i ilustracja muzyczna IX Symfonią Brucknera. Oprócz niej dużo tu także świetnych piosenek i egzotycznych melodii wpadających w ucho. "Od teraz film staje się rzeczywistością" głoszą bohaterowie w rewelacyjnym finale, podkreślającym jeszcze raz wariacyjny i lekki charakter formy. Raczej nie dla każdego, choć rozrywka to przednia. 7/10.