To jest to! Film, który trzeba obejrzeć. Kwintesencja dobrego kina: począwszy od reżyserii, scenariuszu, poprzez zwinne prowadzenie kamery i ciekawe ujęcia, i - last but not least - świetne kreacje aktorskie: młody Olbrychski (kiedy jeszcze był zdolny i miał niesamowicie zbudowane ciało, tryskał energią, miał świetną kondycję), Kwiatkowska, Jędrusik, Cybulski... Ach!
Jest to opowieść o męskim bawidamku, donżuanie, który myśli miast mózgiem - rozporkiem. Scena pierwsza, otwierająca ową opowieść - jakże banalna, zdawałoby się, ale jakże tragiczna w swej wymowie, co okazuje się za kilkadziesiąt minut. Barbarą Kwiatkowską jestem wprost urzeczona! Oczarowała mnie, zaczarowała ekran - ileż wdzięku, naturalnego, ujmującego sposobu bycia, jakże piękna, niespotykana twarz, figura, piękne włosy - cała od początku do końca jest urzekająca i niebywale utalentowana. Kalina Jędrusik - znudzona żona swego męża, któremu wszystko podporządkowała i poświęciła, i co teraz odbija jej się czkawką - i, rzecz jasna, jak to bywa w wielu tego typu przypadkach, za całe swoje niezrealizowane życie, niespełnione marzenia - obwinia męża, nie siebie...
Historia opowiedziana dobrze od A do Z.