Jumanji to dla mnie jeden z klasyków. W pierwszej części, którą oglądałam w dzieciństwie, najbardziej podobała mi się ta nutka grozy, lekki niepokój, który był wystarczający by wzbudzić emocje u dzieci, a jednocześnie nie przerażał i nie powodował traumy. Mam tu na myśli szczególnie scenę dotyczącą biegnących zwierząt. W tamtej części werble zwiastowały coś ekscytującego. W tej części tego mi zabrakło. Jest to bardziej film przygodowy, niewiele różniący się od innych. Przygody w dżungli nie były wyjątkowe. Znów porównam je do pierwszej części (nie sposób uniknąć w tym przypadku porównań) - tam było wyjątkowe to, że przygody wprost z dżungli bohaterowie przeżywali w centrum miasta, a tu dżungla to dżungla, cóż w tym niesamowitego? Dodam plusa za fakt, że wersja gry została unowocześniona i ciekawy pomysł jakim była zamiana bohaterów w różniące się od nich awatary (przyniosło to kilka śmiesznych scen, szczególnie w przypadku dr Sheldona/Bethany). Ogromny plus daje także za to, że Bethany i Alex nie zostali w końcu razem - jednocześnie zrobiło mi się smutno, ale brawa za nieszablonowość. Ogólna ocena - średni.