PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=593915}
3,7 11 512
ocen
3,7 10 1 11512
Justin Bieber: Never Say Never
powrót do forum filmu Justin Bieber: Never Say Never

Na profilu jako motto przyjąłem sobie plan "chcę obejrzeć wszystkie filmy jakie kiedykolwiek powstały". Trzymam się go na własny sposób. Dokumentów muzycznych o bez pomysłu ono nie dotyczy. Powstało setki filmów w których kariera jakiegoś artysty zostaje opisana za pomocą kilku gadających głów, które powtarzają "on jest wspaniały", oraz nie dowiemy się niczego ponad to co znajdziemy w biograficznych notkach prasowych. Stacje muzyczne produkują tego mnóstwo, ale widzieć jeden taki obraz, to jak widzieć wszystkie. Do dokumentu o Bieberze może i dobrano znanego reżysera oraz spory budżet, lecz w niczym nie przypomina kinowej produkcji. Wyłączyłem go więc bez zastanowienia po 30 minutach i wróciłem do seansu dopiero gdy przegrałem zakład. Karę możecie przewidzieć ;)
Nie mam nic przeciwko Bieberowi. Nie moja bajka. Sam się wychowałem na różnej tandecie, więc wiem że młodzi potrzebują takiej muzyki. To tylko szczebel w ewolucji gustu. Niestety fakt jest faktem- kręcenie dokumentu o kimś kto w momencie produkcji wydał jedną płytę mija się z celem. Dlatego że taki film jest cholernie pusty. Bo o czym opowiedzieć widzowi gdy bohater nie ma na koncie żadnej brudnej karty w życiorysie, problemów z prawem czy nawet własnej rodziny? Twórcy wypełniają więc te 105 minut debatą na temat fryzury Justina, rozdają bilety fankom przez 10 minut by zobaczyć ich reakcje, lub robią widzowi wykład o infekcjach gardła. W tym filmie w sumie nic się nie dzieje. Bohater nie ma żadnej unikatowej historii.
Dodatkowo to dzieło nie jest w zasadzie o Justinie Bieberze. Raczej o jego fenomenie. Nikt nie potrafi nic konstruktywnego powiedzieć o tej wschodzącej gwieździe popu. Ona sama jest w stanie wydusić zaledwie kilka zdań do kamery, a poza tym jedynie się wygłupia i popisuje. Wiem tylko że Justin jest cwaniakiem. A czym się interesuje, co je, jakie ma poglądy... Zero. To opowieść o sławie, sukcesie, pieniądzach, muzyce... Bieber jako osoba się tu nie liczy.
Zabrakło także bardzo istotnego wątku. Fenomen Justina nie obejmuje jedynie "różowych nastolatek". Jest on obiektem nienawiści wśród osób które nie potrafią podejść do muzyki z należytym dystansem. Czemu nie nakręcono nic o walce muzyka z wszelkiej maści "nienawistnikami"? Pokazano tylko jedną stronę medalu, a ta druga mogła być interesująca. Szkoda.
Podsumowując- 2. Zero istotnych ciekawostek, pełno niezbyt obiektywnych zachwytów. To wszystko można skompresować do rozmiaru 45 minutowego filmu zrobionego dla MTV. Ale wtedy kasa by się nie zgadzała, więc konieczny był duży ekran. Plus za nagrania z koncertów Biebera. Show zrobione z pomysłem, pirotechniką i różnymi gadżetami. Jestem w stanie to docenić.

PS: "Nie ważne kim jest, ważne by był dobrym człowiekiem i szanował innych" - rodzice o Justinie
http://thesteepletimes.com/wp-content/uploads/2013/03/Justin-Bieber.jpg

Lucky_luke

"Nie mam nic przeciwko Bieberowi. Nie moja bajka. Sam się wychowałem na różnej tandecie, więc wiem że młodzi potrzebują takiej muzyki."

Bardzo ładne zdanie, które natchnęło mnie do publicznego wyznania, że za małolata słuchałem DJ Bobo.

I masz rację. "To tylko szczebel w ewolucji gustu." Nie przeszkodziło mi to wcale słuchać dziś punk rocka, rapu, jazzu czy muzyki klasycznej. Tak jak nie trzymanie pionu i spanie po pijaku na ścieżce na plażę, tudzież żarcie kwasów nie przeszkodziło mi w lekturze Dostojewskiego czy ukończeniu studiów. Problem w tym, że większość najbardziej zatwardziałych hejterów JB, Backstreet Boys, czy One Direction (tych hejtuję jedynie za gwałt na Blondie) jest na mentalnym poziomie ich fanów. To trochę tak: gimnazjalista śmieje się z tego co robi dzieciak w podstawówce, bo czuje się dzięki temu dorosły. W LO będzie śmiał się z gimbusów, a na studiach (o ile się na nie wybierze) będzie obśmiewał licealistów i to, czego sam pewnie słuchał. Człowiek staje się jako-tako dojrzały wtedy, gdy zda sobie sprawę, że jego gust, poglądy, wiek, ubiór i sposób spędzania czasu nie są obiektywnym ponadczasowym i miiędzynarodowym wyznacznikiem tego, co jest dobre, mądre i fajne. Przydał by się film o takiej wymowie, który pokazał by, że psychofni Bibera nie wiele różnią się psychofanów Cobaina. Problemem częściej jest brak dystansu do własnego gustu, niż kiepski gust.

Fajnie przeczytać wyważoną, zdystansowaną opinię, nie fana i nie hejtera.

" to dzieło nie jest w zasadzie o Justinie Bieberze. Raczej o jego fenomenie." - szczerze powiedziawszy, to akurat brzmi jak zaleta : ]

Lol. O co chodzi z tą fotą? Kim jest ten typ?

Daj znać, jakbyś podejmował się kolejnych karkołomnych zakładów :)

kangur_msc_CM

Właśnie zobaczyłem listę wpadek Bibera (lecę za ciosem, zobaczmy kim jest ten gość).

I reflksja jest taka:

Jak ktoś pokroju Keitha Richardsa sobie żygnie, jedzie po pijaku, ru**a dzi*ki, ćpa, atakuje paparazzi to jest cool i super. Jak by jeszcze robił graffiti to już w ogóle byłby hiper extra. Ale bajber jest bee i fuj.

Zwykły hejt dla hejta i szukanie sensacji, a nie wpadki. Na dobrą sprawę, to te jego wpadki są pewnie fajniejsze, niż jego piosenki :p

kangur_msc_CM

Keith to legendarny, WIELKI Rockman a nie taka pi zd*czka jak Biber. Za porównanie go do Bibera powinieneś dostać plaskacza.

foxit

Możesz mi naskoczyć ze swoim plaskaczem.

Nie porównałem ich. Wręcz przeciwnie, pokazałem pewną różnicę między nimi. Porównałem ich zachowanie i jego odbiór przez przypadkowych odbiorców. Po za tym napisałem o KIMŚ POKROJU KR (jako symbolu kogoś szanowanego mającego podobne "wpadki"na koncie), a nie o nim konkretnie. I nie udawaj głupiego, bo z mojej wypowiedzi jasno wynika o co mi chodziło. Ludzie tacy jak KR, Iggy Pop, czy dajmy na to Beastie Boysi, może nawet i Snoop (pierwsze przykłady jakie mi do głowy przyszły) mogą atakować dziennikarzy, chlać, ćpać, przebierać się w ch*j wie co na scenie, występować w filmach nie potrafiąc grać i robić masę różnych głupich rzeczy i będzie ok, a nawet wiele osób to u nich będzie lubić. A ludzie tacy jak Doda, Justin czy Lady Gaga, czego by nie robili i tak będą hejtowani. Ot tak, dla zasady. I tu nie chodzi o to, że ja lubię JJ (lol, nie znam nawet jego kawałków), albo, że nie widzę różnicy klasy. Ja nie porównuje ich jako muzyków, tylko jako gwiazdy. A to ich akurat łączy. Każdego z nich poznasz na fotce i każdego z nich znasz z nazwiska. Ale jedni wypracowali sobie respekt i mogą odpie*dalać co chcą i i tak będą kochani, a drudzy na zawsze będą mieli opinie szmat i całe armie hejterów i już tego nie zmienią.

Już ok, czy dalej chcesz łapami machać?

kangur_msc_CM

"Ale jedni wypracowali sobie respekt"

Otóz to...

ocenił(a) film na 2
kangur_msc_CM

Widzę że we wszystkich kwestiach się zgadzamy :) Pewnie zabiorę się kiedyś i za dokument o "One Direction" (który w sumie ma dobre oceny więc może jest lepszy). Co do tego zdjęcia to już nie do końca pamiętam o co chodziło. Chyba Bieber zaatakował dziennikarza i mu wygrażał, albo coś w tym stylu. Gdzieś o tym przeczytałem i wydało mi się to zabawne w zestawieniu ze słowami jego rodziców w filmie :)

Ogólnie przegrany zakład nie był aż taką wielką karą. Lubię czasem wyrobić sobie zdanie o rzeczach gdzie opinie są podzielone na "nie obiektywne" i na "jeszcze mniej obiektywne". Wiadomo- z jednej strony antyfani Biebera mieszają dzieło z błotem, z drugiej wielbiciele wychwalają ponad niebiosa...

użytkownik usunięty
kangur_msc_CM

Każdy słuchał DJ Bobo. Tylko, że on był dobry. Ok był tandetą i to nie byle jaką, ale do dzisiaj puszczę sobie jakiś kawałek.

Natomiast Bieber, to całkowicie inna bajka. Jest on w tym momencie kukiełką showbiznesu co pokazują jego ostatnie wyczyny (szczyny), oglądając o nim film dokumentalny czułem się jakbym oglądał film o ideale, gdzie prawda jest całkowicie inna.

To tak jakby ktoś mi powiedział: Czekolada gorzka jest słodka.

ocenił(a) film na 1

Dobra ocena biorąc po uwagę, że brak ocen na minusie i dobre słowa. Ja od zawsze słuchałem różnych gatunków muzyki a na wspomnianym DJ Bobo czy też Nirvanie nawiązując do postu *KOLBE* się wychowałem. Kiedyś artyści bo tak ich można nazwać grali dla fanów. Teraz grają dla kasy i dobrym przykładem jest ten smarkacz który myśli, że umie śpiewać - ŻENADA

użytkownik usunięty

Cóż za wyczerpujący komentarz, głowa nie boli od takich ciężkich wyrażeń i zwrotów?

użytkownik usunięty

Tak.

użytkownik usunięty

Cóż za wyczerpujący komentarz, głowa nie boli od takich ciężkich wyrażeń i zwrotów?

użytkownik usunięty

Nie.

użytkownik usunięty

Cóż za wyczerpujący komentarz, głowa nie boli od takich ciężkich wyrażeń i zwrotów?

"Każdy słuchał DJ Bobo"

Są jednak tacy, którzy słuchali wówczas rapu, punka albo grunge'u. Nie przesadzajmy :)

użytkownik usunięty
kangur_msc_CM

Ale każdy o nim słyszał ;)
Na pewno jakieś jego utwory przesłuchałeś (nawet przez przypadek). Od tego nie dało się uciec, tym bardziej jak się chodziło na dyskoteki.

Ja nie twierdzę, nie słuchałem Bobo. Tylko, że nie każdy słuchał :) O Biberze też każdy słyszał. Myślę, że w skali światowej jest znacznie bardziej znany, niż jakakolwiek gwiazda Eurodance'u. Ale to bez znaczenia. To nie koniecznie dobre porównanie, bo DJ Bobo nigdy nie był idolem nastolatek (może z uwagi na urodę?). Już prędzej miało by sens porównanie Bibera do boysbandów czy Petera Gabriela. Nie ważne. Poziomu tych wykonawców nie zamierzam ani komentować, ani porównywać, rzecz w tym, że nie boli mnie fakt, że mój kolega słucha disco polo, dlaczego zatem miałbym przeżywać, że jakieś obce mi dzieciaki jarają się Biberem? Who cares?

użytkownik usunięty
kangur_msc_CM

Oczywiście, że nie każdy słuchał. Tak, ale z tą różnicą, że o Bieberze każdy MUSIAŁ słyszeć, po to został stworzony, sztucznie wypromowany i jego muzyka jest powtarzalna, w co drugim "idolu" nastolatek możesz znaleźć podobną. Natomiast to co grał np. Peter Gabriel, Queen, Dj Bobo, MJ, John Lennon, Beatlesi (Była przecież Beatles-mania) było niepowtarzalne.

Może porównanie nie do końca trafne, fakt. Chodziło mi bardziej o to, że ludzie muszą pojąć po co są te filmy, one nie powstają, bo to jest jakaś utalentowana osoba. Trzeba rozróżnić popularnego idiotę, od popularnej gwiazdy z talentem.

Mnie też ten fakt nie boli, nawet jestem w stanie słuchać Biebera (to pewnie Ciebie zaskoczyło, ale tak, jestem w stanie) tylko irytują mnie filmy o nim, oraz idiotyczne fanki/fani, którzy nie mają pojęcia o tym co się w okół nich dzieję.

Sorry, ale nie stawiał bym obok siebie Queen/Beatlesów i Dj'a Bobo/Gabriela. Tego drugiego typu projektów powstały w europie w latach 90tych tysiące, nie wiele się od siebie przy tym różniły.

Hmm... z tymi filmami to jest ostatnio jakaś dziwna moda, faktycznie, sporo ich, ale udaję, że ich nie widzę :] Fanów na szczęście nie spotykam :)

Lucky_luke

Taka mała uwaga, z tego co pamiętam młodzież słuchała tandety, bojsbandów i całej tej moim zdaniem anty muzyki. Problem jest taki, że przeważnie byłą to młodzież do 14 roku życia podczas gdy fanki Biebera często są starsze. W wieku 15 lat siedziało się już na kasetach z grungem, ONA czy pierwszych wydawnictwach Toola. To jest zjawisko, wydaje mi się, że w tym wieku muzyka typu Bieber powinna odchodzić na rzecz czegoś z charakterem.

Kolbe

"Problem jest taki, że przeważnie byłą to młodzież do 14 roku życia podczas gdy fanki Biebera często są starsze."

- ciężko mi oceniać, bo nie znam NIKOGO kto by go słuchał. A skąd masz takie dane?

"W wieku 15 lat siedziało się już na kasetach z grungem, ONA czy pierwszych wydawnictwach Toola. "

Szczerze mówiąc znam masę osób, które nawet w wieku 30 lat słuchają, dajmy na to, disco polo. Sam po dziś dzień słucham czasem happy hardcore'u. To nie jest tylko kwestia wieku.

"w tym wieku muzyka typu Bieber powinna odchodzić na rzecz czegoś z charakterem."

Może i powinna. Ale jak nie wychodzi, to co? Kogo obchodzą jakieś dzieciaki słuchające Bajbera, jakie to ma znaczenie, czy mają 12, czy 22 lata? A niech se słuchają, nam nikt nie każe.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones