To raczej wizja Huxleya, spełniona utopia "Nowego wspaniałego świata", w którym wszyscy są "szczęśliwi". U Orwella było zupełnie inaczej: ultratotalitaryzm, łapanki, naloty, bezmózdzy prole, ukrywanie się z kochanką, w końcu tortury, zdrada i odruchowa, behawiorystycznie uwarunkowana "miłość do systemu".
Rozumiem, że dystrybutor wypisuje bzdury, ale jak się ma ten przysłowiowy "łeb pełen filmów", to powinno się redagować opisy z głową. Poważny minus dla tworzących!

PS
Nie chce nic mówić, ale jak ja się staram coś dorzucić, jakąś ciekawostkę od czasu do czasu, to jakiś (za przeproszeniem) "twardogłowy redaktor" odrzuca to bez uzasadnienia.