Moim zdaniem nie. Z reguły zasypiam na małociekawych filmach, tak też było i w tym przypadku. Nie wiem dlaczego irytowała mnie muzyka w niektórych momentach filmu.
Słabizna. Aktorstwo cienkie, stara kadra niestety się wykrusza. Ten sztuczny krzyk Staniszewskiej w aucie przed gmachem, gdzie przesłuchiwano Rudego - porażka. No i nie ma, jak rozpoczynanie kariery od pokazania kawałka cycka. Zupełnie zbędne sceny. Może tym chciały nadrobić (tyczy się to też tej Koleśnik) braki w grze aktorskiej. Muzyka na początku przypominała mi denne happysad i kojarzyła mi się z bandą dzieci w dresach w wieku około 17-20 lat występujących w miernej komedii polskiej, co cwaniakują i nic poza tym.
Ach i jeszcze jedno - tamci chcą Rudego po cichu zoperować, a tu wbiega dziewoja i drze papę na cały szpital, że niby emocje.
No i ten polski Harry Potter (już nie pamiętam kto go grał), no i Zośka - mogli mu dać trochę jeść, bo wyglądał, jakby starzy na noc lodówkę zamykali.
LOL przecież to była okupacja i ludzie byli niedożywieni. Wszyscy zawsze narzekają, że we współczesnych polskich filmach (i serialach) wojennych bohaterowie są "spasieni" i mają "okrągłe mordy" no to jak w końcu pokazali chudych nastolatków/dwudziestoparolatków, to też niedobrze.
Ludziom nie dogodzisz ;-)
Co co pań Staniszewskiej i Koleśnik, muszę się niestety zgodzić.
No ale jest różnica między chudzielcem i grubasem. Coś po środku mogli dać. Ciekawe, że reszta normalna, a o Słoniu już nie wspomnę :D
W książce, którą niedawno czytałam było zdjęcie rozebranego prawie do rosołu "Anody" (Jana Rodowicza) z bazy leśnej batalionu "Zośka" i serio anatomii można było się na nim uczyć ;-) tak że widmowa chudość filmowego "Zośki" jest ok. Film widziałam w marcu, Słonia zdążyłam wyprzeć ale sporo pozostałych chłopaków: "Rudego", "Wesołego" (chłopak z Wedla) czy "Anodę", zapamiętałam również jako bardzo szczupłych i tacy ci chłopacy byli w rzeczywistości.