"Kanibal" to film dla inteligentnego widza. Nie ma w nim scen gore ani przemocy. Wydawało by się że Carlos to szczęśliwy człowiek, ma dom, pracę, auto i pieniądze. Ma spokojne i poukładane życie. Jednak jest coś co wytrąciło go z normalnego życia i doprowadziło do izolowania się. Pielęgnowana przez wiele lat samotność mogła go pchnąć w depresję, a lekarstwem na to stała się obsesja. Carlos zdaje się być człowiekiem religijnym. W jakimś sensie na pewno uważa, że jest czysty, być może przez brak kobiet w swoim życiu. Nie mniej wydaje się on traktować dosłownie słowa Chrystusa powtarzane na mszy przez księdza "Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy, to jest bowiem Ciało moje, które za was będzie wydane na odpuszczenie grzechów, to czyńcie na moją pamiątkę" Odniosłem wrażenie, że jego obsesja ma związek właśnie ze słowami Chrystusa. Idąc tym tropem nasuwa się wiele pytań. Ot choćby takie czy kanibalizm za czasów Chrystusa nie był zjawiskiem dość popularnym lub częścią pogańskiego rytuału.