Liczyłem, że obejrzę niezależną, ciężarówkową komedię o firmie która wozi węgiel i kantuje kogo tylko się da. Zamiast tego obejrzałem film...sam nie wiem o czym. Ciężarówki to jakieś pierwsze 10 minut filmu. Później oglądam przypadkowe wesele, zachwyty nad wodzionką, kupowanie spodni, struganie patyka, wypisywanie mandatu za brak smyczy. Zapełniacze czasu zasadniczo tworzą ten film. Moim zdaniem, całość od kompletnej porażki ratuje tylko śląski klimat i ekspresja trzech głównych bohaterów.