Film sam w sobie bardzo dobry, ale obawiam się, że KM ukradnie w endgame całą sławę. Przez ponad 10 lat Marvel dawał nam na tacy świetnie skrojonych bohaterów, którzy mieli praktycznie tyle samo wad, co zalet - nie byli idealni i krystaliczni i myślę, że to każdemu się podobało, ani nie byli też wszechpotężni - nawet Thor, który w końcu jest bogiem piorunów i władcą Asgardu. I tego się boję - że przez tyle lat filmów, tyle lat poznawania bohaterów, obserwowania, jak z filmu na film zmieniają się i "dorastają", a już przede wszystkim po IW, gdzie nawet jako drużyna nie mogli pokonać Thanosa i doskonale widać, jacy są zrezygnowali i bezsilni, przyjdzie KM i zmiecie Thanosa z powierzchni ziemi, za pomocą jednego strzału swojej mocy. Wiem, że jest ona potężną bohaterką, o ile nie najpotężniejszą, ale jeżeli Russo wykręcą coś takiego, to będę naprawdę zła.
(to już jest takie moje widzimisie, ale moim zdaniem, jeżeli już ktoś miałby zgładzić Thanosa to świetnie, gdyby był to Tony, Thor, Loki, Gamora lub Nebula. Cóż, to tylko takie głupie marzenie, ale za to świetne zadośćuczynienie)