nie śledzę filmów marvela aż tak szczegółowo jak tu widzę wielu na tym forum wręcz fanów, dlatego nie wiem czy to coś oczywistego wynikającego z innych filmów serii i z komiksów, ale moją uwagę zwróciło to, że ci skullowie są jakby czymś jak powszechne wyobrażenie tego, jak wyglądają demony i jak mogą przybrać kształt kogokolwiek i są przedstawione w formule, że się je "od wieków demonizuje", a bohaterka nagle w filmie sobie zdaje sprawę, że całe życie była oszukiwana, bo najwyższy intelekt i jego słudzy niczym Bóg i Jego aniołowie chcą ich po prostu bezwzględnie zniszczyć, więc tak naprawdę jest odwrotnie, to diabeł jest tym dobrym, a Bóg tym złym
mam takie odczucie po tym filmie, że mimo całej tej otoczki, że ten film to dodanie postaci przed end game i skupienia ludzi, co widzę w komentarzach tutaj, czy Brie jest straszną feministką, że to miał być podstawowy cel filmu, takie budowanie poprzez kulturę masową innego przekazu dla podświadomości, byśmy przestali się bać diabła i pomóc mu przed sądem ostatecznym, by znalazł sobie "dom" zamiast wiecznej pustki w piekle
nie wiem, czy tylko ja to zauważyłem, bo nie znalazłem żadnego komentarza na ten temat, mimo to ciekawy jestem czy jeszcze ktoś to zauważył i co o tym myśli
zastanawia mnie też, jak w ogóle można interpretować Moc Boga jako zaawansowaną technologię:P którą jeszcze można pokonać wymyślając po prostu technologię jeszcze mocniejszą, która najlepiej jak właśnie się "udzieli" jakiemuś bytowi albo czy są ludzie wierzący, że można się ukryć przed Nim tak jak ci skullowie na Ziemi?
albo czy Bóg jest po po prostu bezdusznym intelektem przybierającym postać kogoś nam najbliższego?
Moc Boga polega na tym, że nie ważne jaki Thanos czy Supermen czy Kapitan Marvel by nie powstał, to nic nie mógłby uczynić, gdyby Bóg po prostu tak zechciał, bo wszystko jest w Nim, więc także jak można się w Nim ukryć?
można jedynie Go nie wpuścić do swego serca i nie o to jest walka, by zdobyć jak największą moc i technologię przeciwko komukolwiek, ale by kochać bądź nie kochać
Szatan dlatego istnieje, bo Bóg go kocha, ale dlatego stał się upadłym, bo nie chciał odpowiedzieć miłością i jedynie zmiana tej decyzji mogła by go uratować, a nie to, czy człowiek stanie po jego stronie przeciw "bezdusznemu" Bogu