bardziej niż większości koleżanek z którymi byliśmy w kinie, film podobał się mojemu mężowi. Dlaczego? Po prostu dlatego, że film opowiada nie tylko o kobietach, ale też, a może nawet zwłaszcza o Bejrucie - zresztą temu miastu dedykowała go reżyserka.
"Karmel" pokazuje nie tylko historię kilku kobiet, ale miasto w którym żyją, gdzie orient przeplata się z wyjątkowym na Bliskim Wschodzie chrześcijaństwem i nowoczesnością: starsze muzułmanki zasłaniają włosy chustami, procesja z Matką Boską krąży ulicami miasta i wstępuje do zakładu kosmetycznego, "Zdrowaś Mario" odmawia się po arabsku, w arabski wplata się francuskie słowa, choć się nie zna tego języka...