mam podobne odczucia jak autor poprzedneigo wątku ("hyazinth11"). Muzyka przeokropna w jednej z koncowych scen leci jakaś klasyka na skrzypcach - okropieństwo - jakby ktoś miał rozstrojone skrzypce! Pierwsza połowa mocna - druga część, o wiele niewiarygodna. Nie przkonało mnie to tracenie pamięci i ponowne zakochiwanie się. Gościu kocha sie w dziewczynie 10lat ni potrafi do niej nawet powiedzieć "cześć". A jak stracił wspomnienia, to nagle ona go zauważyła? No i dlaczego powiedziano głównej bohaterce, zę mieszka w domu kobiety, a nie mężczyzny? po prostu dla zmyłki? Pierwsza część, kiedy główni bohaterowie powoli się do siebie zbliżają, jest ciekawa i ciągnie moją ocenę w górę, ale po prostu nie kupuje końcówki. Poza ile można zrobić melodramatów w którym któryś z kochanków umiera? zdaniem koreańczyków to jedynym powodem dla którego zakochani nie moga być ze sobą to smierć. Według nich chyb anie istnieje coś takiego jak niedopasowanie charakterów... Albo po prstu miłość która wygasa, można tylko albo kochać albo umrzeć