Najbardziej z całego filmu podobała mi się chata w motywami japońskimi;p Może i
atmosfera bywała gęstawa, może i były momenty trzymające w napięciu, jednak całość
wypada marnie. Nieprzemyślane, dobrze znane z podobnych filmów sceny nie trzymały się
kupy. Końcówka wbiła ostatni gwóźdź.Pierwsze miejsce na podium wędruje do jednej z
ostatnich scen, w której Jill zamiast uderzyć włamywacza butelką w głowę, postanawia
najpierw rzucić nią w kominek a potem podpalić. Szacunek, bo nie każdy, będąc na
wydechu, porwałby się na tak wyrafinowany czyn. Brawo za fantazję!