Chwycił mnie za serce równie mocno, co Kimi no na wa. Uwielbiam takiego typu anime, a rola Sakury i jej postawa, postać, podejście do życia na zawsze już zapadnie mi w pamięć.
Postać Sakury, a nawet chłopaka są świetnie poprowadzone. Ale wydarzenia z ich życia, ich rwane momenty emocji i przypadkowe zdarzenia (również ten finał!) są czymś, co trudno mi było zaakceptować. Z jednej strony czułem się jakbym oglądał inny "Szum morza", z drugiej zaś jak... jak coś w rodzaju fatalistycznego "Another".