Film opiera się na balanym założeniu, główna oś fabuły to sztampa do kwadratowego sześcianiu. I wszystko byloby pięknie, kolejny badziewik do obejrzenia, tyle że coś tu nie gra. Postaci są zbyt dobrze zarysowane. Dialogi są zbyt błyskotliwe. Aktorzy - Kingsley i Goode tworzą fenomenalne kreacje, Reynolds też spisuje się lepiej niż przeciętnie. Bohaterowie zachowują się zaskakująco logicznie, reżyser wrzuca co krok parę mylących tropów - by w końcu pokierować akcję w sposób może nie zdumiawający, ale orzeźwiająco zaskakujący. I to wysmakowanie co niektórych scen... To wszystko jest warte czegoś wiele, wiele lepszego. Szkoda, że przy tych wszystkich niewątpliwych atutach film dalej pozostaje jedynie banalną bzdurką. Ale przynajmniej ta bzdurka cieszy oko i na chwilę odpręża. Ot co.