Miałem wczoraj okazję obejrzeć przedpremierowy pokaz tego filmu, mogę więc już wyrazić swoją opinię na jego temat.
Wprawdzie nie przepadam za komediami romantycznymi, ale oglądając reklamy, widząc w obsadzie filmu Kożuchowską czy Bołądź spodziewałem się może nie arcydzieła, ale zgrabnej, przyjemnej i lekkiej produkcji, w sam raz na zabicie czasu. Rzeczywistość jednak wszystko zweryfikowała. Film okazał się kompletnym niewypałem.
Lubię filmy lekkie. Lubię prosty, nieskomplikowany, czasami nawet banalny humor, ale nie humor prostacki, a tylko taki można było zobaczyć w tym filmie. Do tego gra aktorska, nie najgorszych przecież aktorek, to już nie poziom nawet filmów klasy B. Bliżej jej do poziomu aktorstwa "wybitnych produkcji" w stylu na przykład "Trudnych spraw" i tym podobnych. I nie sądzę, żeby było to wyłącznie winą odtwórczyń głównych ról. Wiem, że potrafią zagrać przynajmniej solidnie. A tutaj nawet solidności zabrakło. Reżyserująca ten film Marta Plucińska chyba minęła się z powołaniem, a już na pewno zdecydowanie przeceniła swoje umiejętności. Bezsensowne dialogi, które nie wnosiły absolutnie niczego, bzdurne sytuacje, "prawdy objawione" na temat stosunków damsko-męskich, wszystko to sprawiało, że ciężko było wytrzymać do końca seansu. Dziwi mnie też, że reżyserka i współautorka scenariusza pokazała kobiety jako puste lalki, że postarała się utrwalić krzywdzący stereotyp "pij, będziesz łatwiejsza".
Produkcja okazała się kompletnym gniotem. I nie jest to wyłącznie moja opinia. Bardzo przeciętny to najdelikatniejsze określenie tego filmu, jakie słyszałem. Z sali kinowej chyba nikt nie wyszedł usatysfakcjonowany. Nie słyszałem chyba żadnego dobrego słowa na temat tego filmu.
Jeśli więc ktoś zastanawia się, na co w najbliższym czasie wybrać się do kina i wydać parę złotych, ten film niech lepiej omija szerokim łukiem. Nie warto.
To ja mam zupełnie inne wrażenia :) a lubię i kino zaangażowane i ambitne i lekkie, przyjemne komedie. Tu naprawdę dobrze się bawiłam, może dlatego, ze nie nastawiałam się kompletnie, wiedziałam z grubsza tylko o czym jest historia. Ucieszłam się, ze wreszcie powstał film, w których głównymi bohaterkami są wreszcie normalne dziewczyny, które maja normalne problemy, są naturalne, sympatyczne i człowiek z chęcią by sie z nimi zaprzyjaźnił :) nie zgadam się z tym, ze zostały przedstawione jako puste lalki, a to że piły, cóż tak wyglądają dzisiejsze imprezy ;) rzućcie kamieniem, jeśli nigdy nie uczestniczyliscie w takiej imprezie, a to w koncu był wieczór panienski :) Ja bardzo wiele swoich cech zauważyłam w Sawie i myslę, że nie ja jedna. Czy wszystkie komedie romantyczne musza być takie wyidealizowane i polukrowane? Kochaj wreszcie poakzało, ze nie :)
Ja przyznaje że obejrzałem ten film tylko dla sexownej Kożuchowskiej.Po ocenie tu na FW i komentarzach spodziewałem się totalnego gniota,ale podobnie jak u Ciebie,również po obejrzeniu odniosłem inne wrażenie,że jest to całkiem spoko film,taki typowy do rozluźnienia się i poprawy humoru.Zgadzam się też że główne bohaterki nie były typowymi pustaczkami,ja je odebrałem jak normalne,zwykłe i wyluzowane kobitki,którym nic nie brakuje ;).Wiadomo było już przed obejrzeniem że żadnym arcydziełem ten film nie jest,ale ogólne nie był zły,ani nudny,oceniam wiec na 6 i polecam.
W zupełności się zgadzam z plastek_2. Też widziałam pokaz przedpremierowy. W momencie pojawienia się napisów końcowych na sali - konsternacja i cisza, a po niej nieśmiałe brawa.
Reżyserka chyba za bardzo chciała zrobić film ambitny i z "przesłaniem" i wyszło takie nie-wiadomo-co. A pomysł na film jeszcze nie był zły - cztery przyjaciółki każda z jakimś bagażem życiowym i wieczór panieński w tle. Słowem można było pokombinować. Dla tego kto pisał dialogi powinni w piekle uszykować miejsce. "Dramaty" bohaterek kompletnie spłaszczone albo niezrozumiałe (spoiler alert: no bo co to za dramat że w bohaterce zakochuje się polityk albo że panna młoda nie wie czy facet zdąży na ślub bo jej się zerwała wideorozmowa - to nie istnieją inne sposoby komunikacji?), reakcje nienaturalne , na ekranie coś się dzieje ale w sumie nie wiadomo po co ani dlaczego.
To na jakim poziomie ten film jest pokazuje jeden z cytatów z niego: "Miłość jest jak sraczka....trafia się znienacka". No uśmiałam się.
Scenariusz ma dziur więcej niż ser szwajcarski więc nie ma sensu tych absurdów wymieniać.
Tu nie chodzi o picie ani o robienie lukrowanej komedii romantycznej. Po prostu o zrobienie filmu na tyle przyzwoicie, żeby się nie wstydzić efektu końcowego.
"na ekranie coś się dzieje ale w sumie nie wiadomo po co ani dlaczego" - w pełni się zgadzam.
Jak dla mnie film to: potwornie drętwe dialogi, rzeczywistość nietrzymająca się kupy, a całość zwyczajnie głupia. Nie mogłam wyjść z szoku, że dobre aktorki zagrały tak słabo... najwidoczniej więcej zależny od scenarzysty i reżysera, niż myślałam.
Brawa jedynie dla twórcy trailera - zapakował ten shit w ładny papierek.
Ja wytrzymałam chyba tylko 35 minut. Po scenie kiedy pani Lampraska zaczęła wymiotować do kosza na śmieci uznałam, że to idealny moment na ulotnienie się z sali kinowej.