Ile razy zabiorę się do czytania filmowych recenzji publikowanych na łamach serwisu "Filmweb", tyle razy po przeczytaniu kilku początkowych zdań jestem zawiedziony. Oto kolejny amator postanowił poudawać filmowego recenzenta, ok, jego święte prawo, nasuwa się jedynie pytanie, dlaczego robi to w tak nieudolny i w gruńcie rzeczy śmieszny sposób? Panie śmieszny, zlituj się Pan i nie zarzucaj Pan banałów opisywanemu przez siebie filmowi w sytuacji kiedy pisane przez pana zdania po prostu tonął w banalnych sformułowaniach. Ile razy można czytać "złożył mu propozycję nie do odrzucenia"? 100 a może 1000 razy? Przepraszam, ale w której części historii o tym, że facet chce obrobić bank i w podzięce obiecuje swojemu wspólnikowi zdobycie pieniędzy na to aby mógł odzyskać pęłnię władz rodzicielskich, tkwi banał??? Akurat sam punkt wyjścia jest całkiem niezły, co do wykonania, to owszem, nie twierdzę, że film ten jest arcydziełem, chce jedynie wyrazić ubolewanie z powodu faktu "zatrudniania" przez serwis tylu pożal się Boże recenzentów, których pisanie pełne jest wyświechtanych do bólu sformułowań a oni sami myślą, że są "cool". Naprawdę, o każdym, choćby najbardziej banalnym filmie można napisać w niebanalny sposób.