Trochę dziwny film. Niby trochę klimatu postapokaliptycznego ale akcja filmu dzieje się na jakiejś wyspie i w dżungli - a nie jak zazwyczaj na jakiejś pustyni. Pierwsze 10 minut było obiecujące, a później trochę się pogorszyło. Początek z tym futurystycznym więzieniem zapowiadał się nieźle. Trochę jak w "Wedlock" i "New Eden". Bo już akcja na tej wyspie trochę taka ugrzeczniona i mało brutalna czy wulgarna. Gdyby nie to, że w filmie grało kilku znanych aktorów - Ray Liotta, Lance Henriksen i Kevin Dillon - to byłoby znacznie gorzej. Zresztą, wyjątkowo słabe te role były. Ten film oceniam na 4/10. Mimo iż ten film jest z 1994 roku to spodziewałem się, że będzie nieco fajniejszy. Zawiodłem się niestety... No i zakończenie też dosyć słabe.