Jak dla mnie zbyt szybko napotkali Konga. Ledwo wlecieli nad wyspę i już się pojawił. Kompletnie zabrakło budowania jakiegokolwiek napięcia, zero klimatu tajemnicy.
I właśnie dlatego, że szybko się pojawił (na co liczyłem), wyszło lepiej (bo inaczej, niż zawsze)...
Wolę, żeby pojawił się za szybko, niż gdyby mieli przez cały czas budować napięcie, ukrywać potwora aż do finału kiedy już wszyscy zdążymy się znudzić filmem, jak to było w Godzilli z 2014 (który swoją drogą należy do tego samego cyklu co Kong).
No, bo przecież zupełnie nie o niego chodziło w tym filmie chyba, prawda?
Raczej chciano coś innego pokazać, po co budować napięcie na czymś, co jest znane wszystkim od 70 lat?
No niestety, a szczególne nastolatkowie czyli główny zapełniacz sal kinowych w stanach.
Kong to nie Predator żeby budować wokół niego jakieś napięcie to 30 metrowa małpa, chowanie kogoś takiego to jak lizanie lizaka przez szybę .