Byłem na tym w sobotę i powiem szczerze spodziewałem się czegoś lepszego, ale tragedii nie ma. Całkiem dobry klimat tworzony przez naprawdę niezły soundtrack, bardzo ładne zdjęcia szkockich, smaganych wiatrem skalistych plaż i klifów, no i mroczny klasztor z tymi wszystkimi izbami, korytarzami i wielką halą mszalną. Do tego aktorstwo na poziomie i dobrze zarysowana główna postać. Minusy: na siłę zagmatwana i przekombinowana fabuła, mnożące się wątki, często pretekstowe, wywołują niekontrolowany chaos, tak samo chaotyczna konstrukcja (również fabularna). Twist przewidywalny od samego początku i nie robi absolutnie żadnego wrażenia. Na dodatek przez pierwsze pół godziny jesteśmy maltretowani powtarzającymi się scenami, w których bohaterka odpływa, traci przytomność, i budzi się w realu w zupełnie innym miejscu, nie wiadomo jak i dlaczego. Reżyser był zbyt ambitny i miał zbyt wybujałe ego jak na prostotę tematu, jaki podejmuje w "Konsekracji", i sztucznie próbuje go skomplikować. Jak wspomniałem, twist i całe zakończenie są mega przewidywalne, i to właśnie wtedy Smith postanowił potraktować widzów jak idiotów, wyjaśniając dosłownie każdą scenę w tym filmie, która miała cokolwiek wspólnego z horrorem. Bo że horror to wiadomo, ba, próbuje nawet czasem straszyć, ale za cholerę mu to nie wychodzi. Film ma parę zalet, ale niestety reżyser zdecydowanie przesadził. "Konsekracja" to horror idealny na maraton grozy, i dziwię się, że nikt jej w takowym nie umieścił.