"Kontrolerzy" to przede wszystkim świeży pomysł na kinematografię, bez nadęcia i
pompatyczności, lekko, łatwo i przyjemnie opowiadający historię rozgrywającą się zarówno
w metrze, jak i w sferze psychologicznej bohatera. Może nie jest to Bergman, ale bez
przerostu formy nad treścią obie płaszczyzny są dobrze wyważone, a co najważniejsze dla
mnie - pięknie podane na tacy audiowizualnej, z czymś, czego brakuje mi w polskim kinie
KLIMATEM. Ostatnim filmem z Polski, który mógłby się podobać zagranicą był dla mnie
"Pitbull" - klimat, fabuła, dźwięk, brak banału i uniwersalne wartości podane w polskim
sosie, ale smacznym również dla obcej nacji. "Pitbull" to taki żurek z jajkiem i kiełbasą -
smaczny dla nas i dla wszystkich kosztujących. Niestety rodzima kinematografia produkuje
masowo hamburgery, które nie dość, że są nieświeże, to do tego niesmaczne i nie
umywają się do hamburgerów zachodnich, równie zresztą sztucznych. Konkludując =
"Kontrolerzy" to przykład na to, że kino na europejskim poziomie, kino rozrywkowe, może być
także ambitne i artystyczne. Nie każdego bowiem kręci scenariusz, że kolejny raz Adamczyk /
Szyc rozkochuje w sobie Żmudę - Trzebiatowską / Sochę itp...