To film, który trudno wymazać z pamięci. Dokument jakich niewiele - niby nas nie dotyczy, a jednak przeżywamy go bardziej niż najlepiej wyreżyserowany dramat. Kilka momentow pozostaje na dłużej. Wciąż pamiętam śpiewającą prostytutkę z Tanzanii, wzbudzającą sympatię a jednocześnie współczucie, której losy kończą się tragicznie.
To, że my narzekamy na naszą rzeczywistość jest śmieszne wiedząc jak żyją ludzie nad Jeziorem Wiktorii. To kolejny dokument, po "Dzieciach z Leningradzkiego" i "Przeznaczonych do burdelu", który szokuje i wzbudza poczucie bezsilności. "Koszmar Darwina" to rzeczywiście koszmar, na mnie zadziałał bardziej niż najlepszy horror. Mimo to, jest moim faworytem w Oscarowej batalii. Polecam!