Scena w której wielka 'Diwa' wychodzi na scenę i zaczyna stękać jak popowa gwiazdka, do tego w kółko jedno zdanie, była żenująca. Musical bez muzyki.
Warstwa muzyczna na poziomie współczesnych śpiewaczek-celebrytek zupełnie uniemożliwiła mi cieszenie się z oglądania tego widowiska. Jeśli to komuś nie przeszkadza, to polecam.
Ale jeśli podziewasz się czegoś więcej niż popowego pojękiwania czterech nut w kółko z 'bitem', i to jeszcze z auto-tunem, to możesz sobie darować.
Ja osobiście uważam muzykę za najmocniejszy element tego filmu, a soundtrack od momentu jak byłem w kinie przesłuchuje codziennie rano cały w drodze do pracy. Dla mnie fenomen, że na 9 kawałków wszystkie sa conajmniej dobre, a większość wręcz fenomenalna.Podzielą tą opinię raczej dość sporo osób, tak więc jak widać kwestia gustu.