Moim zdaniem jest to dosyć słaby film, przewidywalny od samego początku do samego końca. Po obejrzeniu ok. 10minut już nie mogłam się doczekać kiedy Keanu się zorientuje, że to jego kumple go wystawiają. Przez resztę filmu zastanawiałam się dlaczego twórcy filmu mają widzów za kretynów, którzy nie zorientują się od razu o co chodzi w tym filmie. Wyjątkowe rozczarownie.
Leży wszystko. Od tytułu począwszy na poklepywanym po ramieniu na koniec Keanu. Scenariusz napisany na kolanie. Daje 5 za kreację Jay Mohra, która na tle wszystkiego innego w tym filmie wypada świetnie.
W tym guście o 10 klas lepsze były "Training Day" i "Brooklyn Finest", oba Fugua.
Ani Training Day ani Brooklyn finest nie mają tego klimatu co Street Kings mimo że to troche lepsze filmy patrząc na całokształt.Poza tym SK skupia się na temacie z kompletnie innej strony, kreacja głównego bohatera przez reeves'a to poezja, nikt tak nie gra bohaterów tragicznych.