Byłam wczoraj w kinie i przyznam się, że liczyłam na coś lepszego. Dla mnie Keanu świetnie gra w filmach, gdzie nie musi się emocjonalnie wczuwać, tak jak w "matrix-ie", a właśnie temu filmowi brakowało emocji, no i sama teoria spiskowa, trochę kiepska - całość się po prostu nie kleiła. Dla mnie to filmowi brakowało tej "ikry". Poza tym fabuła poplątana, najbardziej stała akcja to Keanu, jego wóz, vódka i szef. Zbyt mało odnośników, do przeszłości w formie opisów(np.współpracy Keanu z jego "najlepszym" kumplem), właśnie ten brak, powodował, że nie mogłam się wczuć w film. No ale ma swój przekaz, są drogi, którymi nie warto iść, nawet gdy wydaje się, że cel uświęca środki. Bo zostajesz sam z gorzkim uczuciem porażki.