bo nawet nie ma co o nim specjalnie pisać.
Wnętrze jakieś kamienicy albo czegoś w tym stylu. Szemrany facet w średnim wieku (może 40-45 lat) usiłuje włamać się (?) do jakiegoś mieszkania. Kiedy majstruje przy zamku, z drzwi obok czy naprzeciwko wyłania się staruszka która rozpoznaje w nim jakiegoś dawnego znajomego. Nie zważając na jego podejrzane zachowanie, wita go serdecznie i zaprasza do siebie. Typ, nic nie mówiąc, idzie z nią do jej mieszkania. Ona coś do niego mówi, w międzyczasie odwracając się tyłem. Typ wyciąga dyskretnie spod płaszcza jakiś kij czy laskę i można spodziewać się brutalnej napaści ale nic takiego się nie dzieje. Gdy staruszka odwraca się, typ chowa swoją "broń", ona mówi że pójdzie zaparzyć mu kawy i wychodzi z pokoju. On zostaje i ogląda kosztowności, jeśli dobrze pamiętam coś chwyta i kitra do płaszcza. Później staruszka wraca, włącza muzykę z adaptera i bierze faceta do tańca. Tańczą powoli. Koniec. Gdzie tu sens? To że coś ukradł i prawdopodobnie bez problemu to wyniesie bo staruszka była raczej średnio podejrzliwa? Nudziarstwo bez większej wartości, nawet te 15 minut to za długo na taką wydmuszkę.