PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=651932}

Kraina lodu

Frozen
7,5 266 691
ocen
7,5 10 1 266691
7,0 24
oceny krytyków
Kraina lodu
powrót do forum filmu Kraina lodu

"Frozen", czy może w kalekim tłumaczeniu "Kraina Lodu", jest bez wątpienia największym hitem Disney'a ostatnich lat.
Nawet jeżeli starasz się tego unikać, istnieje prawdopodobieństwo że prędzej czy później, np. serfując po internecie,
potkniesz się o to w najmniej przewidywalnym momencie. Na czym polega sukces filmu to kwestia sporna. Na pewno
spora część "winy", należy do piosenki "Let it go", zdobywczyni Oskara 2014.

No właśnie, a kto wykonywał piosenkę? Darujcie te głupie pytania, obiecuje że niedługo się skończą. Oczywiście jest to
druga główna bohaterka filmu, Królowa Śniegu Elsa. Choć pierwszą główną bohaterką filmu jest Księżniczka Anna, to
właśnie Elsę bez wątpienia należy uznać za bardziej popularną i lubianą z Sióstr Arendelle. Jeżeli wpiszesz w Google
Grafika "Frozen", znajdziesz wpierw kilkadziesiąt obrazków z Elsą, wśród nich kilka przedstawiających obie siostry, a żeby
znaleźć obrazek z samą Anną, należy trochę przejechać się w dół. Tak więc owszem, Elsa jest znacznie bardziej
popularna, niż jej młodsza siostra.

Koniec jednak z oczywistymi oczywistościami. Darujcie mi ten szkolny wstęp, musiałem się po prostu rozgrzać. O co
więc mi chodzi?

Pewnie wielu z was czytało jeden z moich wcześniejszych tematów, rozprawiający o "egoizmie" Elsy. Być może kilkoro z
was nawet go skomentowało (zachęcam do wypowiedzi, naprawdę jestem ciekaw waszego zdania:
http://www.filmweb.pl/film/Kraina+lodu-2013-651932/discussion/Elsa+-+zimna+egois tka.,2471762 ). Nie wiem jak wy
potraktowaliście zamieszczone przeze mnie wywody, ja dyskutowałem o nich, najczęściej z samym sobą, przez
naprawdę długi, długi czas. W teorii jeszcze nawet nie skończyłem. Kłopot w tym, że jeżeli dyskutujesz przez długi czas
na jakiś temat, pozostaje po tym ślad. Takie małe, upierdliwe "a może?" zakodowane gdzieś głęboko w umyśle.

Postawmy sobie jednak jasno: Elsa nie jest egoistką. Nie wiem w jak bardzo pokręcony sposób trzeba odebrać ten film,
by w ogóle na coś takiego wpaść. Żaden jej czyn nie był kierowany wyłącznie słowem "ja". Najbliżej jest tego
wspominana piosenka "Let it go/Mam tę moc", lecz nawet wówczas nie można wtrącić tutaj egoizmu. Egoizm to
zachowanie które ma na celu zaspokojenie wyłącznie własnych pragnień, nie licząc się z nikim innym. Elsa natomiast
udała się na banicję nie tylko po to, by móc bezkarnie korzystać ze swojej mocy, lecz także po to, by nikogo nie móc
skrzywdzić.

Koniec kropka.

O czym jest więc ten temat? Elsa nie jest egoistką, sprawa zamknięta. Możemy dać sobie spokój?

Pojawiło się jednak coś, co mnie przynajmniej spokoju dać nie chcę. Podczas tych wszystkich dyskusji z samym sobą,
zadałem sobie pytanie: Dlaczego właściwie ja tak bardzo lubię tą Elsę?

Nie będzie chyba dla nikogo niespodzianką, kiedy powiem że Elsa była moją ulubiona postacią z filmu, od momentu
opuszczenia sali kinowej. Jak wspominałem, to bardzo powszechne zjawisko, na dodatek w ogóle mnie nie zdziwiło,
kiedy je odkryłem następnego dnia w internecie.

Jednak to pytanie, które zadałem sam sobie zupełnie mnie zgasiło. Nie daję mi spokoju do teraz. Tak więc owszem,
temat będzie poświęcony właśnie temu. Dlaczego Elsa jest tak lubiana i popularna? Dlaczego Anna może jedynie
opalać się w jej cieniu?

Lecz nie martwcie się, nie zamierzam tylko zdać tak prostego pytania i sobie pójść. Kiedy mózg dostaje pytanie, bez
żadnych sugestii i argumentów, nie jest stymulowany. Jego odpowiedzi są bezwartościowe, gdyż nie są w ogóle
przemyślane. Płyną prosto z serca, bez wcześniejszej kontroli.

Mam bowiem kilka teorii odnośnie tego, dlaczego Elsa jest tak bardzo lubiana. Zapewne żadna z tych teorii wam się nie
spodoba, gdyż praktycznie z każdej wynika, że Królowa Śniegu na tą sympatię po prostu nie zasługuje.

Dwie z tych teorii opublikowałem już na temacie użytkownika Meryteryk_Metsej. Tam też napisałem, że planuje napisać
podobny temat (właśnie ten, który teraz czytacie). Zachęcam do komentowania tematu wspomnianego użytkownika:
http://www.filmweb.pl/film/Kraina+lodu-2013-651932/discussion/Aparycja+Elsy+%28i +inne+aspekty+wizualne-
je%C5%9Bli+Wam+si%C4%99+chce%29,2487298 .

Wspominałem więc o piosence "Let it go". To jest też moja pierwsza teoria, odnośnie powodu popularności Elsy.

Jest kilka powodów, dla których wolę polską wersję zatytułowaną "Mam tę moc". Wydaję mi się po prostu znacznie
bardziej... Właściwa. Ma znacznie bardziej pozytywny przekaz.

Dam na przykład dwie linijki.

"Let it go"
"No right, no wrong
No rules for me"

"Mam tę moc"
"I wyjść zza krat
Jak wolny ptak"

Polska wersja mówi o dziewczynie która całe życie musiała udawać kogoś, kim nie jest, żyła jak w więzieniu i wreszcie
ma szanse skosztować wolności. Podczas gdy angielska mówi o tym jak dziewczyna porzuca wszelkie zasady,
ustawiając się ponad nimi. Chyba nie muszę tłumaczyć, co mi się w angielskiej wersji nie podoba.

Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że w tej sytuacji zasłonić się polską wersją nie mogę. Elsa jest taka, jaką twórcy chcą,
by była. W tym wypadku twórcy włożyli w jej usta angielskie słowa i jeżeli mam zamiar interpretować tą postać, muszę to
zrobić na podstawie właśnie tych słów.

Chyba jednak najwyższy czas powiedzieć, że moja powyższa opinia o różnicy między polską, a angielską wersją była
zwykłą dygresją. Tekst ten można interpretować na wiele sposobów, a nie o tym chcę pisać. Temat, to pytanie czemu
Elsa jest tak lubiana i właśnie w tym kontekście omówię piosenkę "Let it go". Nie będę używał własnej interpretacji
piosenki, tylko postaram się wejść w rozumowanie tłumu.

Chyba nawet niedługo po premierze dostrzegłem, jak ta piosenka idealnie wpasowuje się w dzisiejszą myśl społeczną.
Tą myśl tak bardzo charakterystyczną dla anarchistów i nastolatków, pewien relatywizm moralny. Pogląd, mówiący że
człowiek ma prawo robić to, co zgodne jest z jego sercem, nie zważając na wszelkie reguły. Pogląd mówiący o tym, że
człowieka nie powinno nic krępować, bo jest wolny i ma prawo robić to, co uczyni go szczęśliwym. Oczywiście tylko wtedy,
kiedy dostanie do tego powód.

Spójrzmy zatem na Elsę. Całe życie żyła w strachu przed swoimi mocami, który był jedynie podsycany przez jej rodziców.
Musiała zerwać kontakty ze swoją siostrą, dorosnąć w ekstremalnym tempie, a po śmierci rodziców przejąć ich
obowiązki, mimo sporego utrudnienia, jakim były moce, nad którymi nie panowała. Zrobiła jednak to wszystko.
Zrezygnowała ze swojego szczęścia, z siostry, ze szczęśliwego dzieciństwa, po czym dodatkowo przyjęła na swoje barki
kraj. I po tym wszystkim, po tych wszystkich wyrzeczeniach które w oczach wszystkich są niesprawiedliwe, lud odwraca
się od niej, nazywając ją potworem, starając się ją uwięzić.

Po tym wszystkim Elsa mówi po prostu: "Walić to wszystko w cholerę!". Wszyscy stają z miejsc i klaszczą w dłonie.

To oczywiście nie jest do końca to co Elsa powiedziała, bądź pomyślała. Lecz fakt że złamała zasady które czyniły ją
nieszczęśliwą, przemawia do dzisiejszego społeczeństwa idealnie. Pokolenie indywidualistów, którzy nie chcą być
krępowani w żaden sposób. Zwłaszcza do dorastających nastolatków, którzy, jak wiemy, buntują się przeciw
wszystkiemu. Prawu, religii, normom społecznym, moralnym, rodzicom...

Tak więc "Let it go", celująca w samo sedno dzisiejszych oczekiwań, przyniosła Elsie zarówno popularność, jak i
sympatię, gdyż to właśnie z jej usty wyszły zawarte tam słowa. Czy piosenka odniosłaby taką samą popularność, gdyby
nie śpiewała jej Elsa? Biorąc pod uwagę powyższe argumenty, tak. Lecz nie, jeżeli zaliczymy to, co napiszę poniżej.

Do teraz napisałem że Elsa jest tak lubiana tylko dlatego, że zaśpiewała piosenkę skazaną na sukces. Teraz skupię się
bardziej na jej postaci. Podkreślam: postaci.

Kilkadziesiąt razy słyszałem opinię o "Let it go": "Wreszcie na tej buźce zawitał uśmiech". Taaak, nie da się ukryć że Elsa
przez całe swoje życie nie uśmiechała się często. Właściwie, jej postać jest jedną z najgłębszych Disney'owskich
postaci, jakie kiedykolwiek widziałem. Tutaj dam pewne porównanie między nią, a Anną, tłumacząc między innymi
czemu Elsa jest bardziej lubiana niż siostra.

Gdy siostry zostaną rozdzielone, widzimy jak Anna musi poradzić sobie z samotnością, mimo że nie ma pojęcia
dlaczego została odizolowana od siostry i świata. Jedyne dwie sytuacje które mogą chwycić za serce podczas
pierwszego oglądania, to pierwsza odmowa Elsy, a także moment w którym przechodzi pod pokojem siostry, lecz
rezygnuje z pukania (nie zaliczam śmierci rodziców, bo jest to zbyt oczywiste). Później widzimy jak skacze, śmieje się,
śpiewa, tańczy, gada do zwierząt. Po prostu dziecko kwiat, trudno by było jej komukolwiek żal. Na dodatek nie różni się
wiele od innych Disney'owskich księżniczek (tak wiem. Po ponownym przyjrzeniu się, portret Anny nabiera głębszych
barw. Nie martwcie się, wspomnę o tym później).

Elsa? Elsa siedzi zamknięta w swoim pokoju, pozbawiona jakiejkolwiek nadziei na szczęście, na zabawę, na uśmiech.
Jedyny moment w którym faktycznie widzimy ją w miarę zadowoloną, to ten w którym spogląda na statki. Lecz wtedy jej
moce przypominają jej, że już nigdy w życiu się nie uśmiechnie. Musi poradzić sobie ze strachem zupełnie sama, gdyż jej
rodzice nie mają bladego pojęcia co robić. Musi za każdym razem mówić "Nie" do siostry, mimo że serce krzyczy "Tak".
Pozbawia się wszelkich emocji, od strachu, po radość. Wszystko w imię siostry i poddanych. Gdy otwierają bramy, a
Anna skaczę i marzy o księciu, Elsa musi przejąć władzę, mimo że wie jak cholernie trudne to będzie w jej stanie. Cały
czas myśli tylko o jednym: "Ukrywaj, nie przeżywaj". To jest jej życie. "Żadnych uczuć, od teraz tak masz żyć". Słysząc te
słowa serce widza przeszywa lodowa strzała, podczas gdy nieświadoma niczego Anna tańczy i podskakuje.

Więc owszem, przynajmniej przy pierwszym obejrzeniu, Elsa kradnie cały ekran. W porównaniu do siostry, znalazła się w
impasie. Musi poradzić sobie z problemem, lecz nie wiedziała jak. Ściągnęło ją to na próg rozpaczy. Wiedziała że może
być odpowiedzialna za skrzywdzenie wielu ludzi, w tym swoich rodziców i siostry. Nie tylko "musiała" odgrodzić się od
nich, lecz także pogodzić się z tym. Podczas gdy jedynym problemem Anny był brak Elsy.

Później, na balu, jej moce zostają odkryte. Przerażona reakcją ludzi, a także w obawie o ich bezpieczeństwo, ucieka w
góry, akceptuje swoje zdolności i skazuje się na samotność. Dla niej jest to mnóstwo zmiennych, które nachodzą na
siebie w jednym czasie. Nagła zmiana stylu życia, nowe wyrzeczenia, nowa sytuacja, nowe życie. Anna? Anna po prostu
za nią jedzie, by sprowadzić ją z powrotem i uratować królestwo. Proste jak drut. Lecz gdy Elsa dowiaduje się co się
stało, uświadamia sobie że nigdy nie będzie wolna. Ponownie zamyka wrota i zostaję sam na sam, ze swoją rozpaczą,
świadoma tego że jej moc nigdy nie będzie jej posłuszna. Wtedy nadjeżdża Hans, zabiera ją do Arendelle, a po ucieczce
Królowa dowiaduje się, że stało się to czego obawiała się najbardziej. Jej siostra przez nią zginęła.

Zastanawia mnie teraz, czy ktokolwiek z was zauważył, że nie wymieniłem jeszcze ani jednej cechy charakteru Królowej
Śniegu?

Otóż to. Nie napisałem o różnicach w charakterze, jakie różnią Elsę i Annę. Napisałem o różnicach sytuacji, w jakich się
znalazły. I tutaj jest kolejna sprawa, która tak bardzo wyróżnia Elsę, za którą, wydaję mi się, ludzie ją pokochali. Nie
pokochali bowiem osoby. Pokochali postać. Postać która trafiła w szereg życiowych problemów, nieszczęść, sytuacji bez
widocznego wyjścia. Musiała sobie z tym wszystkim poradzić. Życie cały czas rzucało jej kłody pod nogi, uczyniło z niej
postać tragiczną, podczas gdy Anna ciągle śmieje się i śpiewa...

Głębokie postacie są dzisiaj w cenie. Im bardziej skomplikowana historia, im bardziej tragiczna, im więcej zmiennych i
nieoczekiwanych zdarzeń, tym lepiej. W tym Elsa przerasta Annę, niczym Mont Everest nasze polskie Tatry. Nie ważne
jaka jest Elsa, jako osoba. Ważne że jej postać jest głęboka.

Zastanawia się ktoś jak ma się tytuł do tematu? Otóż teraz właśnie skupię się nie na piosence, którą Elsa wykonuje, ani
na jej postaci. Teraz właśnie skupię się na osobie. Teraz wytłumaczę dlaczego nie zasługuje na taką sympatię i
popularność.

"Łzy przyniosą ci współczucie. Pot przyniesie rezultaty" (znalazłem ten cytat w internecie, nie szukajcie autora. Nie
zdziwiłbym się gdyby był to slogan siłowni)

Nie jeden raz spotkałem się z bardzo smutnym zjawiskiem, jakim jest usprawiedliwianie wszelkiej maści czarnych
charakterów. Postacie, takie jak Loki, czy Mrok, są przez ludzi szalenie lubiane i szanowane. Dlaczego? Otóż dlatego, że
ich historia była poruszająca. Dokładnie tak. Loki traktowany przez wszystkich jak śmieć. Mrok, w którego nikt nie wierzył.
Okazuje się że możesz być mordercą, bądź tyranem, ważne jedynie byś miał wzruszającą historię, by ludzie cię
pokochali.

Co z tego ze Loki planował uczynić z ziemian niewolników? Co z tego że Mrok chciał skąpać cały świat w koszmarach?
Ważne że ich historia doprowadziła ludzi do łez!

Łzy przyniosą ci współczucie. Co niekiedy ludzie fałszywym sposobem przerabiają na sympatię. Żal, który odczuwamy do
jakiejś osoby sprawia, że zaczynamy z nią sympatyzować. To też zauważyłem w postaci Elsy.

Czymże są sceny z nią, jak nie zwykłym pasmem dotykających jej nieszczęść? Cóż Elsa robi przez cały film, jak nie
wylewa morza łez? Ludzie widzą te wszystkie nieszczęścia, a ich fałszywa sympatia do tej postaci, płynie nie z jej osoby,
tylko ze współczucia jakie budzi. Całe to współczucie znajduje swoje główne oparcie, gdy Elsa zaczyna śpiewać. Gdy "na
tej buźce wreszcie zawitał uśmiech". Nie obchodzi ludzi jaka ona jest. Po prostu chcą by była szczęśliwa, właśnie dlatego
że całe życie spotykały ją wyłącznie nieszczęścia.

Zauważyłem bowiem parę innych ciekawych zjawisk. Kiedy ktoś argumentuje swoją niechęć do Elsy, z tego czy innego
powodu, "fani" Królowej Śniegu nie potrafią rozsądnie odpowiedzieć. Zazwyczaj mówią tylko "nie masz racji" i idą do
domu, albo dają jedną, króciutką odpowiedź i myślą że sprawa załatwiona.

Dodatkowo, wiele osób które z początku lubiły Elsę, z czasem przerzucają się na Anną. Dlaczego? Moim zdaniem
dlatego, że czar współczucia i piosenki "Let it go" prysł. Że przestali zwracać uwagę na tragizm postaci, tylko na ich
faktycznie cechy i czyny.

Podobnie było ze mną. Na moje pytanie, "dlaczego tak lubię Elsę", znalazłem jedynie dwie odpowiedzi. Dużo wycierpiała
i jako pierwsza w filmie podjęła decyzję, która była w miarę rozsądna ("Let it go", co w moim ówczesnym odczuciu było
niczym innych, jak "Walić to wszystko w cholerę!").

Jaka była druga część zamieszczonego przez mnie cytatu? "Pot przyniesie rezultaty". Spójrzmy teraz na głębię postaci i
osoby Anny.

Kiedy królestwo jest w potrzebie, Anna wyrusza sama na misję by uratować poddanych i siostrę. Jest pewna że uda im
się dogadać ("To moja siostra!"). Wie że razem, jeżeli tylko spróbują, uda im się odwrócić czar ("Pierwszy raz jak sięga
pamięć - repryza").

Do tej pory nie mogę Elsy obwiniać o nic. Jednak kiedy Anna mówi jej o śnieżycy, Elsa boi się zrobić cokolwiek. Wyrzuca
Annę i postanawia stać w miejscu. Kiedy Anna faktycznie stara się coś zrobić, rozwiązaniem Elsy jest nie robić nic.
Nieważne że i tak jest już źle. Nieważne że ludzie i tak już cierpią. Elsa po prostu stoi w miejscu i płaczę.

Anna mimo wszystkiego co ją spotkało, wierzy w siostrę, nie porzuca jej, w ostatniej chwili poświęca się za nią. Jest
pewna że ucieczką nie zdziała się niczego. Elsa tylko i wyłącznie ucieka.

Powiecie: Ale ona się bała.

Owszem, bała się. Bała się cały film. Cały film ulegała swojemu strachowi i podejmowała tylko i wyłącznie złe decyzję.
Za co więc ją lubicie? Za współczucie. Bo to postać tragiczna. Bo jest wam jej żal.

Powiecie: Ale to przez rodziców.

Owszem, przez rodziców. Oglądał ktoś film "Komora"? Jest tam mowa o rasiście, który był uczony nienawiści do
murzynów od najmłodszych lat, przez swoich rodziców. Jednak kiedy dorósł, mowa jest już o nim. O jego czynach, o jego
poglądach.

Tak samo jest z Elsą. Możecie mówić o rodzicach, ale przez większość filmu Elsa to już dorosła osoba. I jest taka niemal
do samego końca. Niem mówmy więc że to rodzice w jej skórze. To już Elsa. Jej decyzje. A nawet jeżeli chcemy zwalić to
wszystko na rodziców, to co z tego? Przez cały film, przez wpływ rodziców, popełniała złe decyzje. Za co więc ją lubicie?
Za współczucie. Bo jest wam jej żal.

Czytałem kiedyś taki internetowy cytat dotyczący "Frozen".

"Bądź silny jak Elsa. Pozytywny jak Anna. Szczęśliwy jak Olaf" (pomińmy to, że dwie ostatnie cechy to to samo).

Silny jak Elsa?

Powiedzmy inaczej: Elsa jest słaba.

Daje tego dowód przez cały film. Nie potrafi zapanować nad emocjami, ratuje się ucieczką. Gdy dowiaduje się o
Wiecznej Zimie jej reakcją jest rozpacz. Nie stać ja na to by się przełamać, wrócić do miasta, spróbować wszystko
naprawić. Nie potrafi zwyciężyć ze swoim strachem. Jej reakcją na wszystko, jest albo ucieczka, albo padnięcie na
ziemię i płacz. Nie potrafiła stawić czoła swoim problemom. Nigdy by nie dała im rady, gdyby nie siostra.

Film opowiada o tym, jak przezwyciężyć strach miłością. Elsa jest ucieleśnieniem owego strachu. Nie jest zła, ale
reprezentuje negatywną postawę. Dlaczego więc wszyscy ją lubią? Przez współczucie. Bo jest im jej żal.

Na koniec zaznaczam że artykuł ten nie ma za zadanie obwiniać Elsę o cokolwiek. Nie, jak zaznaczyłem na początku,
Elsa jest niewinna. Lecz przez cały film podejmuje wyłącznie złe decyzje. Jest jak jej rodzice. Chcę dobrze, ale robi źle. Z
tymże rodzice mają znacznie gorszą opinię w internecie. Zwracam wyłącznie uwagę na to, że praktycznie przez cały film,
Elsa nie zrobiła jednej pozytywnej w skutkach rzeczy, nie licząc końcówki, co i tak nie wydarzyłoby się bez siostry. Cały
czas poddawała się strachowi, cały czas spotykało ją coś złego. I właśnie dlatego tak ją wszyscy lubią. Jest im żal.

Z poważaniem.

http://goldsea.com/Personalities/Reeves/keanu2b.jpg

the_men_from_okinawa

Dzięki :)
Elsa z takiej ,,przytłoczonej" swoją mocą dziewczyny, ubranej w sukienkę z kołnierzem aż po szyje i długim płaszczem; w rękawiczkach, ze skomplikowanie spiętymi w kok włosami, z koroną na głowie - przemienia się w tę popularną Elsą - tą, która ma piękną, błękitną suknie, przezroczystą pelerynę i nosi luźny warkocz. Myślę, że to wszystko ma tutaj swoją symbolikę. Warto zwrócić uwagę chociażby na kolory jej stroju - najpierw ciemne, poważne, mało intensywne - potem - jasne, lśniące, krystalicznie błękitne.

Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, jak trudno znaleźć w wyszukiwarce choć jeden obrazek z Elsą sprzed przemiany...

arwenundomiel

"ej moc została w dzieciństwie stłumiona - głównie to ,,zasługa" rodziców ( którzy zamiast zaakceptować inność i niezwykłość swojej córki, nazwali jej największą moc i zarazem siłę - czymś złym, co należy ukryć i nie pozwolić, żeby ktokolwiek się o tym dowiedział, bo może to stanowić niebezpieczeństwo)."

tutaj poruszasz największą słabość tego filmu. zresztą chyba nie ty pierwszy to zauważyłeś:

http://www.youtube.com/watch?v=Dach1nPbsY8

:D

the_men_from_okinawa

* zauważyłaś

No ogólnie wiadomo, że rodzice Elsy niestety się nie popisali. Można mówić, że przecież ona już była dorosła i powinna działać w zgodzie ze sobą, a nie tak jak ją rodzice wychowali ( w zamkniętym pokoju zresztą). Ale ona wciąż ciągnęła za sobą ten bagaż- ciężar, to co przekazali jej rodzice odnośnie mocy nadal miało na nią wpływ i nie mogła się tego od tak pozbyć.

Alternatywne zakończenie ;D - No właśnie, troll został źle zrozumiany..

ocenił(a) film na 10
arwenundomiel

Mała notka: Nie został źle zrozumiany. Pragnę zauważyć, że Król powiedział mu swój zamiar prosto w twarz, a on nic nie zrobił.

Nie został źle zrozumiany. Był po prostu durniem.

ocenił(a) film na 10
arwenundomiel

Hmm... Jeszcze jedno pytanie. A jak odniesiesz się do zacytowanych przeze mnie linijek? "No right, no wrong, no rules for me"?

ocenił(a) film na 8
andrzej_goscicki

Masz rację w wielu aspektach, jednak z ogółem Twojej wypowiedzi się nie zgodzę.
Moją ulubioną postacią Frozen zawsze była Elsa, choć i Anna wzbudzała sympatię. Za co lubiłam Elsę..? Otóż na pewno nie za to, że było mi jej żal. Nie, nie współczułam jej. Laska miała ciężkie życie, nie ona jedna. Być może szczęśliwiec wychowany w utopii, wzorowej rodzinie i z wachlarzem możliwości uroniłby łzę na widok nieszczęśliwej, zmuszonej odizolować się od społeczeństwa bohaterki, jednak mnie to nie kupiło.
Lubię Elsę za charakter. Jest rozsądna i, paradoksalnie, odpowiedzialna (nie licząc przytoczonego momentu, w którym olała skutą lodem wiochę, preferując zostać w swoim zamku). Pomijając samą osobowość Elsy, lubię w niej, a raczej w samej jej postaci, coś jeszcze: Elsa to postać-symbol. W dodatku symbol uniwersalny, bo ile widzów, tyle spostrzeżeń. Przykładowo, osoba odmienna, odtrącona z jakiegoś powodu (homoseksualna, wyznawca innej religii, wyobcowana ze względu na swoje pasje itp.) będzie odnajdywać w Elzie to, czego sama w pewnym momencie chciała by dokonać - zaśpiewać takie "Let it go" i poczuć "tę moc".

ocenił(a) film na 10
Eksamish

Nie zgadzam się z tym fragmentem: "paradoksalnie, odpowiedzialna (nie licząc przytoczonego momentu, w którym olała skutą lodem wiochę, preferując zostać w swoim zamku)"

Także, nie licząc niezgody na małżeństwo, nie widzę w Elsie wiele rozsądku. Czy to nie przypadkiem przez jej błędne decyzje rozpętała się cała ta wrzawa?

Poza tym, dość mało cech, jak na ulubioną postać.

"homoseksualna"

...

ocenił(a) film na 8
andrzej_goscicki

Sęk w tym, że ciężko jest oceniać postać, która znalazła się w takiej sytuacji. Nie jesteśmy w stanie jej zrozumieć, bo nigdy nie będziemy na jej miejscu. Łatwo kogoś oceniać zachowując dystans, nie?
Nie lubie bawić się w analizy psychologiczne postaci z bajek, stąd tak skąpe wyjaśnienie mojej sympatii do Elsy. Sama Elsa jest zupełnie świeżą 'księżniczką Disneya". Większość z nich to lekkoduszne, często głupiutkie nastolatki, które zakochują się w nieznajomych (i Anna się do tego schematy idealnie wpisuje). W przypadku królowej śniegu mamy coś zupełnie innego - nie odnajduje miłości, nie zgadza się z bezmyślną decyzją siostry o poślubieniu Hansa, nie lata po wiosce z przyklejonym do twarzy bananem. Postać bliższa większości dorosłych widzów, gdyż w niej mogą odnaleźć więcej ze swojego życia.
Do tego homo się już nie czepiaj, to był tylko przykład. Nie mam zamiaru tego rozwijać.

ocenił(a) film na 10
Eksamish

"Łatwo kogoś oceniać zachowując dystans, nie? "

Wydaję mi się, że właśnie gdy zachowujemy dystans ocena jest najwłaściwsza. Jak skończyłby się bal, gdyby mieszkańcy zachowali dystans do sytuacji?

"Nie lubie bawić się w analizy psychologiczne postaci z bajek"

Ja też, uwierz mi... Te które zrobiłem... Ehh... Po prostu bardzo często ich żałowałem. Tylko i wyłącznie jednej staram się trzymać, a jest to wpływ izolacji i nakazu ukrywania mocy, na emocjonalną niestabilność Elsy

andrzej_goscicki

Chciałeś długą odpowiedź, będzie długa :D :D

„Jeżeli wpiszesz w Google Grafika "Frozen", znajdziesz wpierw kilkadziesiąt obrazków z Elsą, wśród nich kilka przedstawiających obie siostry, a żeby znaleźć obrazek z samą Anną, należy trochę przejechać się w dół”
Aż postanowiłam z ciekawości sprawdzić, rzeczywiście :D

Strzeliłeś taki długi wywód, że potrzebowałam czasu, żeby na spokojnie usiąść, przeczytać i potem odpowiedzieć.

Pisałeś, że nikogo nie powinno zdziwić to, że Elsa była Twoją ulubioną postacią. Ja natomiast powiem, że mnie to zdziwiło. Pisałam to już wcześniej, więc pewnie się powtórzę, ale sama byłam zaskoczona tym jak mało osób docenia Annę, która mnie osobiście ujęła swoją naiwnością, ale też szczerym sercem i odwagą. No, ale nie o Annie tu mowa.

Odnośnie piosenki „Let it go”. Napisałeś:
„Podczas gdy angielska mówi o tym jak dziewczyna porzuca wszelkie zasady, ustawiając się ponad nimi. Chyba nie muszę tłumaczyć, co mi się w angielskiej wersji nie podoba.”

Nie zgadzam się. No kurczę nie zgadzam się. Pisałeś, że nie będziesz się bawił w interpretację piosenki, więc w takim razie ja się pobawię.
(nawiasem mówiąc, po „No rules for me” opuściłeś bardzo ważne „I’m free”, które pokrywa się z polską wersją)
Angielska wersja mówi o tym, że dziewczyna przestaje się przejmować tym „co ludzie pomyślą” i zaczyna akceptować sama siebie. To piosenka osoby, która przez wiele lat żyła w strachu przed samą sobą, musiała ukrywać to kim jest, miała od dzieciństwa powtarzane, że ma kryć się ze swoimi uczuciami („don’t let them in, don’t let them see, be the good girl you always have to be”) . Kiedy bała się jako małe dziecko, rodzice mówili jej „nie wolno ci się denerwować”. Odbierano jej prawo do odczuwania emocji, czego nie wolno robić nikomu. Moim zdaniem – i tu wielu się ze mną nie zgodzi, zdziwię się, jeśli zaraz nikt mi na to nie odpisze – powinni jej powiedzieć „tu masz szafę, strzelaj w nią lodem aż ci przejdzie ;) Bo tłumienie emocji jest z punktu widzenia patofizjologicznego po prostu szkodliwe dla zdrowia, powoduje w przyszłości nadciśnienie tętnicze, wrzody żołądka… dobra, zagalopowałam się.

Moim zdaniem „Let it go” powinno się analizować jako całość, a nie wyciągając fragment z kontekstu, ale rozłożę ją na czynniki pierwsze na potrzeby dyskusji i pobawię się w interpretację „co autor miał na myśli”, bo szkołę skończyłam dawno temu i brakuje mi takich wywodów. Chodzi mi o to, że w „Let it go” Elsa w końcu dochodzi do wniosku, że ma prawo odczuwać, ma prawo być niedoskonała („that perfect girl is gone”). Nie musi więcej udawać; najważniejsze jest, że dobrze czuje się sama ze sobą („I don’t care what they’re going to say”). „The fears that once controlled me can’t get to me at all” pokazuje, że do tej pory żyła w strachu, a teraz wreszcie czuje się szczęśliwa (co widać po jej podskokach w tym momencie piosenki). Sam fragment w pierwszym refrenie „Let it go, let it go” i jej uśmiech na twarzy oraz inne fragmenty (budowanie pałacu z wielkim zaangażowaniem i entuzjazmem, szczera radość po oblodzeniu schodów) pomaga nam wywnioskować, że ona sama uważa tę moc za piękną, czego do tej pory nie zauważała, bo zmówiono jej, że jest przede wszystkim niebezpieczna. „You’ll never see me cry” – tego chyba nie trzeba komentować. Dziewczyna po prostu po raz pierwszy od dawna czuje, że od tej chwili już wszystko będzie dobrze. „I’m never going back, the past is in the past” – to samo.

Dobra, tyle z intepretacji, teraz odnośnie Twoich argumentów.
„Pogląd, mówiący że człowiek ma prawo robić to, co zgodne jest z jego sercem, nie zważając na wszelkie reguły. Pogląd mówiący o tym, że człowieka nie powinno nic krępować, bo jest wolny i ma prawo robić to, co uczyni go szczęśliwym. Oczywiście tylko wtedy, kiedy dostanie do tego powód.”
Nie o to tu chodziło. Elsie nie chodziło o anarchistyczne łamanie reguł. Chodziło jej o to, żeby poczuć akceptację dla samej siebie wbrew temu co inni o niej myślą – a inni przestraszyli się jej mocy, nazywali ją wiedźmą, odsuwali od niej dzieci itp. Ona sama chyba w to wierzyła, dopiero w górach zrozumiała, że tak naprawdę przejęła strach innych ludzi, a to nijak się ma do tego, co w głębi duszy sama o sobie myślała (chociażby przed wypadkiem z Anną).

„Lecz fakt że złamała zasady które czyniły ją nieszczęśliwą, przemawia do dzisiejszego społeczeństwa idealnie. Pokolenie indywidualistów, którzy nie chcą być krępowani w żaden sposób. Zwłaszcza do dorastających nastolatków, którzy, jak wiemy, buntują się przeciw
wszystkiemu. Prawu, religii, normom społecznym, moralnym, rodzicom...”
Nie zgadzam się w kwestii buntowania przeciw normom. Elsa zbuntowała się tylko przeciwko tego, jak ją postrzegają i jak widzą jej moc. Nie przeciwko normom społecznym i moralnym, te się nie zmieniły. Zmieniło się jej poczucie wartości – zdała sobie sprawę, że jest wartościową osobą mimo swojego „mankamentu” w postaci niekontrolowanej mocy, którą przestała uważać za mankament, bo ta moc miała swoje piękno, którego wcześniej nie zauważała.

Podsumowując – uważam, że przypisałeś sukces piosenki „Let it go” niewłaściwym słowom.

„Co z tego ze Loki planował uczynić z ziemian niewolników? Co z tego że Mrok chciał skąpać cały świat w koszmarach? Ważne że ich historia doprowadziła ludzi do łez!”
Przyznam szczerze, nie znam tych postaci, więc trudno mi się do nich odnieść. Ale uważam, że zrozumienie czyjegoś postępowania nie oznacza usprawiedliwiania go. Trudne dzieciństwo czy młodość nie daje nikomu prawa do mordowania. Więcej na ten temat nie napiszę, bo po prostu nie wiem o kim właśnie wspomniałam.

„Całe to współczucie znajduje swoje główne oparcie, gdy Elsa zaczyna śpiewać. Gdy "na
tej buźce wreszcie zawitał uśmiech". Nie obchodzi ludzi jaka ona jest. Po prostu chcą by była szczęśliwa, właśnie dlatego że całe życie spotykały ją wyłącznie nieszczęścia.”
A mnie osobiście ujęła swoim „nooo, książę ma dryg!”, wkopaniem siostry w taniec z tamtym facetem i ogólnie rozmową na balu z Anną, kiedy po prostu można było poczuć, że więź między siostrami wcale nie osłabła mimo dystansu.

„Do tej pory nie mogę Elsy obwiniać o nic. Jednak kiedy Anna mówi jej o śnieżycy, Elsa boi się zrobić cokolwiek. Wyrzuca Annę i postanawia stać w miejscu. Kiedy Anna faktycznie stara się coś zrobić, rozwiązaniem Elsy jest nie robić nic. Nieważne że i tak jest już źle. Nieważne że ludzie i tak już cierpią. Elsa po prostu stoi w miejscu i płaczę.”
To nie jest tak, że ona boi się zrobić cokolwiek. Ona po prostu uważa, że im dalej trzyma się od Arendelle tym lepiej dla ludzi („Po coś mnie tu przywiózł? Jestem zagrożeniem dla Arendelle!”). Nie tyle boi się zrobić cokolwiek, co po prostu nie wie CO i JAK ma zrobić. Nie potrafi rozmrozić królestwa, więc nie wraca tam, żeby samą sobą nie pogarszać sytuacji.

„Owszem, bała się. Bała się cały film. Cały film ulegała swojemu strachowi i podejmowała tylko i wyłącznie złe decyzję.”
Nie, nie podjęła złej decyzji. Podjęła najlepszą decyzję w tamtym momencie. Nie potrafiła okiełznać swojej mocy, więc uciekła od ludzi, żeby nikogo przez przypadek nie uszkodzić („Tylko tutaj mogę być sobą nie raniąc innych”). To w żadnym wypadku nie była zła decyzja. Zresztą trudno było nazwać to złą decyzją, skoro ona nawet nie była świadoma, że Arendelle zamarzło - w jej pamięci tylko zamroziła fontannę i zamroziła schody w pałacu.

„Możecie mówić o rodzicach, ale przez większość filmu Elsa to już dorosła osoba”
Wpływ rodziców jest olbrzymi. Ona nie miała innych autorytetów, więc trudno było przekonać ją, że to, co przekazali jej rodzice, jest błędne. A przekazali jej, że jej moc jest niebezpieczna i powinna ją ukrywać – uwierzyła w to. Człowiek nie dostaje nowego mózgu z osiągnięciem pełnoletniości (a trochę szkoda), wchodzi w życie dorosłe z bagażem doświadczeń i kręgosłupem moralnym uzyskanym w dzieciństwie.

„"Bądź silny jak Elsa. Pozytywny jak Anna. Szczęśliwy jak Olaf" (pomińmy to, że dwie ostatnie cechy to to samo).”
Fajny cytat. A dwie ostatnie cechy nie muszą być takie same. Anna nie była do końca szczęśliwa, miała niskie poczucie wartości i czuła się odrzucona przez siostrę, ale potrafiła dostrzec pozytywy w swoim życiu, natomiast Olaf był wiecznie szczęśliwy niezależnie od okoliczności.

„Zwracam wyłącznie uwagę na to, że praktycznie przez cały film, Elsa nie zrobiła jednej pozytywnej w skutkach rzeczy, nie licząc końcówki, co i tak nie wydarzyłoby się bez siostry.”
Trochę trudno oceniać to, co zrobiła pozytywnego, skoro Elsy było w filmie mało. Cały czas jesteśmy z Anną, którą zdążyliśmy dobrze poznać, Elsę widzimy tylko na początku i potem w obu pałacach – w scenach, w których zawsze pojawia się tylko jej moc. Nie widzimy jej w sytuacji np. normalnej rozmowy, jak Annę z Kristoffem na saniach.


Zgadzam się natomiast, że Elsa nie jest tak silna, za jaką ją mają. Samo ukrywanie swoich uczuć osłabia, moim zdaniem człowiek jest silniejszy, kiedy jest zmuszony do konfrontacji z nimi i dzięki temu uczy się jak zachować się w różnych sytuacjach, jak kierować swój gniew, żeby nie wycelować go w drugą osobę itp. Elsa nie była tego uczona – jej odmówili prawa do przeżywania.
Anna jest o wiele silniejsza. Tyle że Anna nie była zmuszona do krycia się z emocjami, po niej wszystkie emocje widać z daleka.

Dobra, tyle ode mnie. Mam nadzieję, że tekst w miarę logiczny i spójny, ale wyszły mi 3 strony w Wordzie, więc nie chce mi się już wszystkiego sprawdzać i poprawiać w razie błędów.

snowdog

10/10

ocenił(a) film na 10
snowdog

Tak jak obiecałem, odpisuję na twój post. Wybacz że tak długo to zajęło, zapewne już zdążyłaś zapomnieć. Bardzo doceniam to, że z takim wysiłkiem do tego podeszłaś. Naprawdę dziękuję ;). Bardzo, bardzo dziękuję. Tak więc odpisuje. Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz, bo nieco skąpo, ale obawiam się że to tyle, ile mogę powiedzieć. Raz powiedziałaś wszystko, co trzeba, raz uznałem, że nie ;).

"Aż postanowiłam z ciekawości sprawdzić, rzeczywiście :D"

Ja sam to najpierw sprawdziłem, nim napisałem, bym nie wyszedł na głupka :P.

"Pisałam to już wcześniej, więc pewnie się powtórzę, ale sama byłam zaskoczona tym jak mało osób docenia Annę"

Ja mówiąc szczerze nie. Był to dla mnie naprawdę brutalny czas, w którym patrzyłem raczej z perspektywy upierdliwego dupka, więc w ogóle mnie nie zdziwiło, że taka (pozornie) nieciekawa, naiwna i sztampowa dziewczyna została niedoceniona. Teraz to się zmieniło...

"która mnie osobiście ujęła swoją naiwnością"

Ekh... Ekhhhyy... Khhy-ekkhh... Kobieto! Właśnie wcinam winogrona! Chcesz mnie zabić!?

"nawiasem mówiąc, po „No rules for me” opuściłeś bardzo ważne „I’m free”, które pokrywa się z polską wersją"

To nic nie zmienia. Piosenka tylko pokazuje, że człowiek może być wolny tylko i wyłącznie bez zasad.

"Angielska wersja mówi o tym, że dziewczyna przestaje się przejmować tym „co ludzie pomyślą” i zaczyna akceptować sama siebie."

Zgadzam się. Zgadzam się praktycznie z całym twoim wywodem. Jest tylko jeden szkopuł.

Kiedy wyjmiemy piosenkę "Hakuna Matata" z filmu, będzie to piosenka o tym, że nie należy się przejmować, że należy się cieszyć. Gdy włożymy ją z powrotem, będzie to piosenka o młodym lwie, która stacza się, zaspokajając najniższe instynkty, zupełnie porzucając odpowiedzialność.

W przypadku "Let it Go" jest zupełnie odwrotnie. Kiedy słuchamy tej piosenki podczas oglądania filmu, jest genialna i ma dokładnie taki (lub prawie taki) wydźwięk, jak napisałaś. Lecz kiedy ją wyjmiemy... Jest niezwykle szkodliwa. Dlaczego? Bez kontekstu ni jak nie da się wyciągnąć z tego dobrych wniosków. Jest to piosenka buntownicza i relatywistyczna. Naprawdę nie zastanawiałaś się jak źle dzieci mogą pojąć słowa "No rules for me"? A przecież "Let it Go" jest piosenką tak często przez dzieci śpiewaną (zajrzyj na youtube)! I zastanawiam się teraz... Co twórcy sobie myśleli, pisząc te słowa? Jasne jest, że nie chcieli z tego zrobić piosenki negatywnej. Dlaczego więc wpisali do niej coś tak niebezpiecznego, czego bez dokładnej analizy całego filmu, nie można dobrze zinterpretować? A jeżeli CHCIELI zrobić z tego piosenkę negatywną, taką której późniejsze wydarzenia przeczą, albo taką, z którą nikt nie zgadza się od początku to cóż... Polegli. Świat im to pokazał. Mam nadzieję że następnym razem pomyślą, zanim zmieszają dwa tak skrajne elementy.

A teraz proszę cię, zaprzecz tym słowom! Udowodnij że się mylę!

"że tak naprawdę przejęła strach innych ludzi"

Obawiam się, że to nie jest moment w którym to sobie uświadamia... W górach nie czuje strachu, bo wie że tutaj nikogo nie może skrzywdzić. Lecz gdy Anna ja odwiedza strach powraca. Ochrona ludzi i siostry przed samą sobą wciąż jest w temacie, podczas tej piosenki.

"Podsumowując – uważam, że przypisałeś sukces piosenki „Let it go” niewłaściwym słowom."

Mam nadzieję... Mam nadzieję...

"i tu wielu się ze mną nie zgodzi, zdziwię się, jeśli zaraz nikt mi na to nie odpisze – powinni jej powiedzieć „tu masz szafę, strzelaj w nią lodem aż ci przejdzie"

Nie zgodzi? A czemu? Przecież to prawda! Nie jestem w stanie zliczyć ile razy rodzice mówili mi, bym "wyżył się na poduszce", albo czymś takim. Przecież to stara, znana i najlepsza metoda! Jak ma się kontrolować emocje, skoro nie ma się szans z nimi walczyć? Poznać ich potęgi? Odczuć?

"Ale uważam, że zrozumienie czyjegoś postępowania nie oznacza usprawiedliwiania go."

A ja uważam, że zrozumienie zła, to pierwszy krok do stania się złym. Na własnym przykładzie chociażby... Przeklęta Nietzscheańska Bestia...

(Loki - "Thor", "Avengers" "Thor 2: Mroczny Świat", filmy całkiem spoko. Mrok - "Strażnicy Marzeń", polecam, film genialny).

"A mnie osobiście ujęła swoim „nooo, książę ma dryg!”, wkopaniem siostry w taniec z tamtym facetem i ogólnie rozmową na balu z Anną, kiedy po prostu można było poczuć, że więź między siostrami wcale nie osłabła mimo dystansu"

Moja ulubiona scena w filmie. Aczkolwiek to nie wtedy zacząłem tak doceniać Elsę. Miałem też inne spostrzeżenie. Spostrzeżenie odnośnie spartaczonej roboty przez rodziców (praktycznie cały początek filmu myślałem tylko o tym). W tej scenie idealnie widać, jak obie siostry pragną kontaktu ze sobą, lecz boją się, każda z innej przyczyny...

"Nie tyle boi się zrobić cokolwiek, co po prostu nie wie CO i JAK ma zrobić."

Ale...

...
...zgadzam się.

"Podjęła najlepszą decyzję w tamtym momencie."

Zgadzam się!

"Wpływ rodziców jest olbrzymi. Ona nie miała innych autorytetów"

*popijając herbatkę*

Zgadzam się.

"miała niskie poczucie wartości"

Eee... Nie zgadzam się. Jak to niskie poczucie wartości? Na pewno nie miałaś na myśli czegoś innego? Mówimy tutaj o tej dziewczynie, której nie interesowało, że zostanie tylko księżniczką, która pewnie wkraczała na parkiet, która była pewna że znajdzie swoje szczęście, która wyruszyła sama jedna, na poszukiwania siostry, która widząc stromą skarpę mówi: "W porządku! Wchodzimy!". Niskie poczucie wartości? Moim zdaniem wycięta piosenka "More than just a spare" pokazuje, jak wysokie poczucie wartości miała Anna. Cieszę się jednak, że ją wycięli, bo pokazywała ona, że Anna miała co do tego jakieś wątpliwości, a według mnie nie miała żadnych.

"Trochę trudno oceniać to, co zrobiła pozytywnego, skoro Elsy było w filmie mało. Cały czas jesteśmy z Anną, którą zdążyliśmy dobrze poznać, Elsę widzimy tylko na początku i potem w obu pałacach – w scenach, w których zawsze pojawia się tylko jej moc. Nie widzimy jej w sytuacji np. normalnej rozmowy, jak Annę z Kristoffem na saniach."

Obawiam się że to nie jest żaden argument. Elsa jest jedną z głównych bohaterek filmu. Jest w każdej kluczowej scenie i jeszcze paru innych, a to właśnie takie decyzje mam na myśli: kluczowe, albo nieco mniej kluczowe, lecz wciąż kluczowe.

"Zgadzam się natomiast, że Elsa nie jest tak silna, za jaką ją mają."

Heh... A ja nie!

"Samo ukrywanie swoich uczuć osłabia, moim zdaniem człowiek jest silniejszy, kiedy jest zmuszony do konfrontacji z nimi i dzięki temu uczy się jak zachować się w różnych sytuacjach, jak kierować swój gniew, żeby nie wycelować go w drugą osobę itp. Elsa nie była tego uczona – jej odmówili prawa do przeżywania."

Dziewczyno... Mimo że wiele nas różni: Kocham cię! Wyjdź za mnie!

"Tyle że Anna nie była zmuszona do krycia się z emocjami, po niej wszystkie emocje widać z daleka."

Obawiam się jednak że właśnie przez to Anna ma inne wady. Jak wybuchowość, naiwność, pochopność itp. Emocje Elsy były tłumione, Anny zupełnie wyzwolone. Jedna skrajność i druga... Ogień i lód... Magnes południowy i północny... Czerwień i błękit... Spokój i chaos... Wojna i pokój...

Bardzo mi się podoba to, w jaki sposób bronisz tę postać. Naprawdę. Nie podałaś co prawda wielu powodów, dla których lubisz Elsę, ale skomentowałaś i obaliłaś niemal wszystkie moje "argumenty" przeciwko niej. Jestem ci szczerze wdzięczny, bo naprawdę niewiele osób tu to zrobiło. Co mogę jeszcze powiedzieć? Dziękuje :). Mam nadzieję że moje złe słowa nie przeniosły, albo nie przeniosą na ciebie tego złego wpływu, z którym się ostatnio zmagałem.

Jeszcze raz dziękuje.

andrzej_goscicki

E tam, wcale nie było tak skąpo ;) Faktycznie, musiałam sobie przypomnieć co tam w ogóle napisałam, żeby w ogóle wiedzieć jak się do tego odnieść.

„Ekh... Ekhhhyy... Khhy-ekkhh... Kobieto! Właśnie wcinam winogrona! Chcesz mnie zabić!?”
Smacznego ;)
No bo ujęła mnie tym, co ja mogę na to? ;)

„w ogóle mnie nie zdziwiło, że taka (pozornie) nieciekawa, naiwna i sztampowa dziewczyna została niedoceniona.”
No właśnie wg mnie była ciekawą osobą, jej postać nie miała za zadanie stać i pięknie wyglądać jak reszta księżniczek, tylko była tak uroczo nieporadna, do tego te jej przejęzyczenia, trudności z właściwym wysławianiem się itp… od razu poczułam do niej sympatię. Po prostu nie była idealna, ale też nie próbowała być.

„To nic nie zmienia. Piosenka tylko pokazuje, że człowiek może być wolny tylko i wyłącznie bez zasad.”
Tak by było, gdyby wyrwać fragment piosenki z kontekstu i analizować pod kątem samej linijki, w oderwaniu od całości. Natomiast znając dodatkowo historię Elsy można sobie dopowiedzieć, że jedyne zasady, które ona chce łamać, to te dotyczące noszenia rękawiczek, wyzbywania się emocji i udawania, że moc nie istnieje.

„A teraz proszę cię, zaprzecz tym słowom! Udowodnij że się mylę!”
Ależ proszę cię bardzo :)
Jakby przeanalizować samą piosenkę bez znajomości bajki, to wychodzi nam piosenka dziewczyny, która z jakiegoś względu czuje się samotna („A kingdom of isolation, and it looks like I'm the Queen”), od której wymagane jest bycie idealną osobą bez wad, która musi ukrywać swoje uczucia przed innymi i właśnie jest na etapie, że ma tego dość. Prawdopodobnie oczekuje się od niej, że będzie wiecznie uśmiechniętą dziewczyną, zawsze dobrze wyglądającą, stale miłą dla wszystkich wokół niezależnie od okoliczności (tak obstawiam, bo tego się zwykle oczekuje od osób, które mają być idealne, zwłaszcza od małych dziewczynek, bo im „nie wypada” wielu rzeczy).
W drugiej zwrotce coś ją przerażało, a teraz patrzy na problem z dystansu i okazuje się, że ten problem wcale nie jest tak wielki. A fragment „no right, no wrong, no rules for me, i’m free” (zwłaszcza w kontekście “it’s time to see what I can do, to test the limits and break through”) mówi w tym momencie o odkryciu w sobie wewnętrznej siły do spełniania marzeń (?), osoba ta chce sama decydować o sobie niezależnie od tego, co inni o tym myślą. Dalej nie widzę tu niebezpiecznej treści mającej na celu wywołanie anarchistycznych pobudek u dzieci. Po prostu trzeba przeczytać cały akapit, a nie samą linijkę.

Taka moja interpretacja, chociaż na pewno jest trochę skażona znajomością fabuły, ale starałam się jak mogłam, żeby skupić się na samym tekście. Swoją drogą, to mam ochotę dorwać kogoś, kto bajki nie obejrzał, i dać sam tekst do zinterpretowania, ciekawe co by wyszło.

Myślę, że nieziemsko demonizujesz tę piosenkę. Podejrzewam, że dzieci, które słuchają piosenki, obejrzały wcześniej film, to jedna sprawa. Poza tym dzieci zwykle nie interpretują piosenek i często nie wiedzą same o czym śpiewają. Piosenka ma wpadać w ucho, mieć fajną melodię i tyle, nie wydaje mi się, żeby dzieciaki w ogóle wnikały w niesione przez nią przesłanie.

„Obawiam się, że to nie jest moment w którym to sobie uświadamia... W górach nie czuje strachu, bo wie że tutaj nikogo nie może skrzywdzić. Lecz gdy Anna ja odwiedza strach powraca. Ochrona ludzi i siostry przed samą sobą wciąż jest w temacie, podczas tej piosenki.”

Bardziej chodziło mi o to, że zmieniło się jej nastawienie do samej mocy. Jako dziecko uwielbiała ją, bo dzięki niej sprawiała przyjemność młodszej siostrzyczce. Potem z czasem dorastała w przekonaniu, że moc jest niebezpieczna (rodzice kazali ją ukrywać, przypominali o tym, żeby się nie denerwować, bo to pogorszy sprawę). W „Let it go” ściąga rękawiczkę, wysyła parę płatków śniegu w góry i w jej uśmiechu widać, że podoba jej się to, co potrafi tą mocą zrobić (zresztą samo budowanie pałacu mówi samo za siebie, wtedy kiedy ma nieziemską frajdę z samego tworzenia).

„Nie zgodzi? A czemu? Przecież to prawda! Nie jestem w stanie zliczyć ile razy rodzice mówili mi, bym "wyżył się na poduszce", albo czymś takim. Przecież to stara, znana i najlepsza metoda! Jak ma się kontrolować emocje, skoro nie ma się szans z nimi walczyć? Poznać ich potęgi? Odczuć?”

Nie wiem, jakoś myślałam, że zaraz znajdą się specjaliści od dzieci, którzy powiedzą, że dziecko powinno radzić sobie z poskramianiem agresji, a nie ukierunkowywać jej na przedmioty ;) (co też ma swoje uzasadnienie, bo co się stanie jak akurat nie będzie pod ręką poduszek albo jak dziecko kopniakiem rozwali drzwi szafy?). Niemniej, lepsze walenie w poduszkę, niż udawanie, że emocje nie istnieją.

„A ja uważam, że zrozumienie zła, to pierwszy krok do stania się złym. Na własnym przykładzie chociażby... Przeklęta Nietzscheańska Bestia...”
No ja akurat się z tym nie zgadzam. Tu nie chodzi o stwierdzenie „facet mordował, bo miał straszne dzieciństwo, rozumiem go”. Chodzi o to, że czasami zwykłych ludzi spotykają straszne, niesprawiedliwe rzeczy, które ich potem odmieniają. To w żadnym wypadku nie ma tych ludzi usprawiedliwiać, tylko dać nam mniej więcej obraz tego, co ci ludzie przeżyli, że stali się tym, czym się stali. To ma tylko pobudzić empatię (ale nie sympatię) dla człowieka skrzywdzonego, nie akceptację zła samego w sobie. Ale rozumiem o czym mówisz.

„Miałem też inne spostrzeżenie. Spostrzeżenie odnośnie spartaczonej roboty przez rodziców (praktycznie cały początek filmu myślałem tylko o tym). W tej scenie idealnie widać, jak obie siostry pragną kontaktu ze sobą, lecz boją się, każda z innej przyczyny...”

Oooo, dokładnie, tak jak mówisz, lepiej bym tego nie napisała. Myślę, że obie siostry bardzo chciały nadrobić stracony czas. Ta scena ma swój urok, bo po wcześniejszych kilkunastu minutach oglądania sióstr dorastających osobno człowiek się spodziewa dwóch młodych dziewczyn, które nie mają wspólnych tematów, one natomiast rozmawiają, jakby tych lat rozłąki nie było – i to bynajmniej nie jest niedopatrzenie twórców, a raczej uwidocznienie tego, jak dziewczyny cieszą się z tego, że wreszcie są razem. Bardzo podoba mi się to, jak Elsa ciągle zagaduje nieśmiałą Annę – raz o to, że pięknie wygląda, tu znowu o czekoladę, tu o przyjęcie samo w sobie… widać, że bardzo jej brakowało kontakty z siostrą (chociaż Anna na pewno nie była tego świadoma myśląc, że Elsa miała ją po prostu przez parę lat gdzieś). No cudowna scena.

„Jak to niskie poczucie wartości? Na pewno nie miałaś na myśli czegoś innego?”
Nie, właśnie o to mi chodziło. Już tłumaczę.
„która pewnie wkraczała na parkiet, która była pewna że znajdzie swoje szczęście, która wyruszyła sama jedna, na poszukiwania siostry, która widząc stromą skarpę mówi: "W porządku! Wchodzimy!".”
To o czym piszesz, to wiara w siebie i optymizm. Natomiast poczucie wartości to ciut inna sprawa. „Masz szczęście, że to tylko ja” – normalnie mam wrażenie, że chciała dodać „nic szczególnego, taka tam nic nieznacząca dziewczyna”. To takie moje subiektywne odczucie – wydaje mi się, że odrzucenie przez Elsę sprawiło, że Anna czuła się gorsza, niewarta uwagi siostry, niepotrzebna. Ona była w nią zapatrzona jak w obrazek, a Elsa po prostu ją ignorowała (tak to przynajmniej odbierała). Osoba z wiarą w swoje możliwości może mieć niskie poczucie wartości (ale mi się zrymowało…), jedno nie wyklucza drugiego.

„Obawiam się że to nie jest żaden argument. Elsa jest jedną z głównych bohaterek filmu. Jest w każdej kluczowej scenie i jeszcze paru innych, a to właśnie takie decyzje mam na myśli: kluczowe, albo nieco mniej kluczowe, lecz wciąż kluczowe.”

Ale tych scen jest zbyt mało, żeby wyrobić sobie zdanie na temat tego co Elsa zrobiła pozytywnego. Ona nie miała tak na dobrą sprawę szansy zrobić czegokolwiek pozytywnego, bo wszystkie sceny z nią dotyczą użerania się z mocą. Jest tylko jedna scena wyżej wspomnianego balu, kiedy możemy trochę poznać jej charakter. Ja sama nie traktuję jej jako jednej z głównych bohaterów (o dziwo), raczej drugoplanową.

„Dziewczyno... Mimo że wiele nas różni: Kocham cię! Wyjdź za mnie!”
Hahaha :) :*

„Obawiam się jednak że właśnie przez to Anna ma inne wady. Jak wybuchowość, naiwność, pochopność itp. Emocje Elsy były tłumione, Anny zupełnie wyzwolone. Jedna skrajność i druga... Ogień i lód... Magnes południowy i północny... Czerwień i błękit... Spokój i chaos... Wojna i pokój...”
… aż chce się dodać: „Księżyc i ocean, życie i śmierć, jin i jang” ;) (oglądałeś „Legendę Aanga?” tam był taki motyw, ale nie pamiętam dokładnego cytatu).
No tak, Anna była totalnie trzepnięta, nie myślała za dużo nad konsekwencjami, szła na żywioł. Zgadzam się, że to skutkowało takimi cechami charakteru jak wybuchowość, naiwność. Tyle że Anna była przez to normalną dziewczyną – z wadami, ale też i z zaletami. Była w uprzywilejowanej pozycji, bo wkurzona mogła rzucić śnieżką w olbrzymiego bałwana i nikt się jej za to nie czepiał. Od Elsy z kolei wymagano całkowitej kontroli nad emocjami. U Elsy nigdy nie było „no dobra, zamroziłaś fontannę, stało się, nie wracaj już do tego” – jej utrata kontroli była powszechnie potępiana (a przynajmniej dorastała z taką myślą). Rzeczywiście obie dziewczyny to albo jedna skrajność, albo druga. Jedno i drugie ma plusy i minusy, przy czym u Anny jest to po prostu sytuacja jak u każdego, u Elsy natomiast widzę same negatywy takiego działania (no bo nie można powiedzieć, że plusem jest to, że kontrolowała swoje emocje, skoro pierwsza lepsza kłótnia z siostrą wyprowadziła ją z równowagi).

„Nie podałaś co prawda wielu powodów, dla których lubisz Elsę”
No bo ja tak na dobrą sprawę nie potrzebuję argumentów, po prostu ją lubię „bo tak” ;) Na pewno współczucie też odegrało tu rolę, tak jak pisałeś, ale sceny na balu nie pozostały obojętne na mój odbiór tej postaci.

„Mam nadzieję że moje złe słowa nie przeniosły, albo nie przeniosą na ciebie tego złego wpływu, z którym się ostatnio zmagałem.”
Nie przeniosą, spokojnie ;)

Cieszę się, że doceniłeś mój trud napisania tamtej rozprawki ;) Lubię wdawać się w takie dyskusje, a odmienne zdania rozmówców sprawiają, że rozmowa jest ciekawsza. Brakowało mi tego ostatnio, dziękuję za odpowiedź na mój wywód i za miłe słowa :)
Miałam wtedy trochę większą wenę niż teraz, dlatego poprzedni komentarz był bardziej ogarnięty, do tego godzina i niewyspanie nie sprzyja dobrej argumentacji, ale mam nadzieję, że udało mi się w miarę przekazać to, co chciałam. Jak nie, to w razie wątpliwości spróbuję wyjaśnić resztę następnym razem ;)

ocenił(a) film na 10
snowdog

"co ja mogę na to?"

Ja do teraz pamiętam swoją reakcję... Staram się przekonać do "Miłość stanęła w drzwiach"... Staram się i staram, lecz głos w mojej głowie cały czas wrzeszczy: "Znacie się kilka godzin! O jakiej miłości wy śpiewacie!?". A kiedy Hans klęknął, a Anna przyjęła oświadczyny... BOŻE! MÓZG W HIMALAJACH! Nigdy nie byłem czymś tak poirytowany, tak zażenowany, tak... Właściwie nie wiem jak opisać to uczucie.

Poza tym, jak pisałem, byłem wtedy upierdliwym dupkiem, tak więc "księżniczkowatość" Anny, którą widzimy podczas "Pierwszy raz jak sięga pamięć" raczej mnie zirytowała. "Moje życie nabierze sensu jak znajdę sobie chłopa i się hajtnę!". Zwłaszcza że kontemplowałem wtedy nad naiwnością disney'owskich księżniczek (zdaję się niedługo przed "Frozen" po raz pierwszy obejrzałem "Śpiącą Królewnę", ale nie jestem pewny.

Ale to było kiedyś :P. Mojej reakcji na zaręczyny nigdy nie zapomnę, ale Annę oceniam teraz znacznie łagodniej ;). Chociaż wciąż nie uważam że jej naiwność to cecha, za która można ją polubić, to wiesz... Każdy ma swoje powody :).

"tylko była tak uroczo nieporadna, do tego te jej przejęzyczenia, trudności z właściwym wysławianiem się"

Właśnie, teraz przypominam sobie że niejednokrotnie porównywałem ją do Roszpunki, z jedną uwagą: "Roszpunka jest lepsza". Lecz teraz...? Anna jest na pewno znacznie bardziej roztrzepana. Roszpunce też zdarzało się gadać od rzeczy, ale nie w takim stopniu. Porównam też dwie sceny, w których Roszpunka i Anna starają się brzmieć "władczo", lecz Roszpunce, wydaję mi się, wychodzi to nieco lepiej. Mówiąc szczerze teraz to nawet nie wiem którą postać bardziej lubię... Przyznam jednak, że Anna ma znacznie ciekawszą historię i ogólnie, jako postać jest bardziej nakreślona.

"Tak by było, gdyby wyrwać fragment piosenki z kontekstu i analizować pod kątem samej linijki"

Tylko obawiam się że ta piosenka nigdy nie obala tych słów. Nigdy nie konkretyzuje, o jakie zasady chodzi, czy z jakiego powodu. Nawet wczepione w kontekst filmowy są kłopotliwe, a wyrwane z niego tracą wszelką wartość moralną.

"osoba ta chce sama decydować o sobie niezależnie od tego, co inni o tym myślą"

Tak, tylko czy to przypadkiem nie otwiera furtki poddawaniu się rządzą? Do rozwiązłości seksualnej? Brania narkotyków? Osoby rozwiązłe i narkomani często używają tych właśnie słów: "decyduje sam o sobie", albo "jestem wolny", czy "nie możecie za mnie podjąć wyboru". Rozumiem, decydowanie o sobie, ale nawet jeżeli "decydujemy o sobie" nie krzywdząc innych, wciąż możemy podejmować decyzje ZŁE.

I wiem, że ponownie "wyrywam linijkę", ale wybacz, nie czepiałbym się, gdyby nie było tam napisane "no RIGHT, no WRONG, no RULES". Po prostu... To jest naprawdę trudno uznać za cokolwiek pozytywnego, w jakimkolwiek kontekście. A nawet jeśli, to trzeba też pamiętać, że nie wszyscy odbiorą te słowa w ten sposób, ZWŁASZCZA kiedy mówimy o dzieciach.

"Swoją drogą, to mam ochotę dorwać kogoś, kto bajki nie obejrzał, i dać sam tekst do zinterpretowania, ciekawe co by wyszło"

Heh... Ja też, ale boję się rezultatu...

"Myślę, że nieziemsko demonizujesz tę piosenkę."

Wiem! Ale to mi nie pomaga! Nie wiedziałem czy wpisać tutaj jakiegoś emotka, albo jakiego, więc po prostu napisałem to zdanie.

"Poza tym dzieci zwykle nie interpretują piosenek i często nie wiedzą same o czym śpiewają. Piosenka ma wpadać w ucho, mieć fajną melodię i tyle, nie wydaje mi się, żeby dzieciaki w ogóle wnikały w niesione przez nią przesłanie."

Dzieci może nie, ale przecież one się na tych filmach wychowują. To nie jest tak, że będą sobie śpiewać tą piosenkę przez pewien okres, a później o niej zapomną. To z nimi zostanie. W końcu zaczną zastanawiać się nad tymi słowami, a do jakich wniosków dojdą? Tego nie da się przewidzieć.

Wiesz... Dla mnie zasady to naprawdę bardzo ważna rzecz w życiu. Nie cierpię ludzi, którzy ich nie przestrzegają, nie cierpię ludzi, którzy żyją bez nich. Wiem że Elsa wcale nie porzuciła wszelkich zasad, widać to później w filmie, ale sama ta linijka mnie dobija (nie tylko ta zresztą). Nawet jeśli nikogo nie chciała skrzywdzić, to zastanawiam się, czy ona przez przypadek właśnie nie oddała się skrywanym rządzą? "Przestała się ograniczać", jak to mówią osoby rozwiązłe i narkomani... Dochodzi do tego jeszcze fakt, że to moja ulubiona piosenka z filmu! A wyrwana z kontekstu po prostu staję się niebezpieczna!

Tak, wiem... Demonizuje... Tylko jak się do tego przekonać?

"którzy powiedzą, że dziecko powinno radzić sobie z poskramianiem agresji, a nie ukierunkowywać jej na przedmioty"

Oczywiście że tak, bo to trzeba kontrolować. Lecz parę razy musi się na czymś wyżyć. Tak jak człowiek musi się czasem wypłakać, tak agresję też na coś trzeba wyrzucić. Im więcej razy się to zrobi, tym jest się z tym lepiej zaznajomionym. Tym łatwiej to kontrolować.

"Niemniej, lepsze walenie w poduszkę, niż udawanie, że emocje nie istnieją."

;)

"Ta scena ma swój urok, bo po wcześniejszych kilkunastu minutach oglądania sióstr dorastających osobno człowiek się spodziewa dwóch młodych dziewczyn, które nie mają wspólnych tematów, one natomiast rozmawiają, jakby tych lat rozłąki nie było – i to bynajmniej nie jest niedopatrzenie twórców, a raczej uwidocznienie tego, jak dziewczyny cieszą się z tego, że wreszcie są razem."

Sama prawda...

"„Masz szczęście, że to tylko ja” – normalnie mam wrażenie, że chciała dodać „nic szczególnego, taka tam nic nieznacząca dziewczyna”. To takie moje subiektywne odczucie – wydaje mi się, że odrzucenie przez Elsę sprawiło, że Anna czuła się gorsza, niewarta uwagi siostry, niepotrzebna."

Co do sceny z Hansem, masz rację, ale pragnę nadmienić że Anna raczej nie uważała, że odrzucenie przez Elsę jest jej winą. Przypominam tutaj scenę w której mówi do Hansa: "Nie wiem dlaczego... Odwróciła się ode mnie". W kilku punktach wyraźnie daje do zrozumienia, że nie czuję się winna. I z jednej stronty mi się to podoba, a z drugiej nie. Podoba mi się dlatego, że trudno się obwiniać o coś, czego po prostu nie jest się winnym, z drugiej jednak strony zdaję sobie sprawę, że w takim wypadku pełnię odpowiedzialności zrzuca na siostrę. Nie ma się co dziwić, ale to i tak boli...

"Ale tych scen jest zbyt mało, żeby wyrobić sobie zdanie na temat tego co Elsa zrobiła pozytywnego."

Nie zgadzam się. Należy zauważyć, że to własnie wokół Elsy krąży cała intryga. Obawiam się jednak, że w tej kwestii nie dojdziemy do porozumienia...

"Ja sama nie traktuję jej jako jednej z głównych bohaterów (o dziwo), raczej drugoplanową"

Powiem tobie szczerze, że ja (o dziwo) traktuje ją jako bohaterkę tak samo ważną jak Anna. Niby wiem, że to księżniczka gra tutaj pierwsze skrzypce, ale po prostu tak tego nie widzę. Dla mnie obie są na pierwszym planie.

"Tyle że Anna była przez to normalną dziewczyną – z wadami, ale też i z zaletami (...) przy czym u Anny jest to po prostu sytuacja jak u każdego"

Nie powiedziałbym...

Obie dziewczyny są społecznie upośledzone. Jedna jest kłębkiem nerwów, nie potrafiąca nawiązać dłuższej relacji, druga wychodzi za faceta po dniu znajomości. Wybacz, ale taka decyzja NIE JEST normalna ;).

Jednak rozumiem o co ci chodzi.

"No bo ja tak na dobrą sprawę nie potrzebuję argumentów, po prostu ją lubię „bo tak” ;)"

Cóż... Na pewno wychodzisz na tym lepiej, niż ja na swoim...

ocenił(a) film na 10
snowdog

Za te bluzgi na "Let it Go" to zaraz pójdę skręcać słomiany sznur... Ale do jasnej cholery co na to poradzić...?

andrzej_goscicki

„Staram się przekonać do "Miłość stanęła w drzwiach"... Staram się i staram, lecz głos w mojej głowie cały czas wrzeszczy: "Znacie się kilka godzin! O jakiej miłości wy śpiewacie!?". A kiedy Hans klęknął, a Anna przyjęła oświadczyny... BOŻE! MÓZG W HIMALAJACH! Nigdy nie byłem czymś tak poirytowany, tak zażenowany, tak... Właściwie nie wiem jak opisać to uczucie.”

Powiem szczerze, że sama do tej bajki podeszłam na zasadzie „To Disney, pewnie wszystko upraszcza”, więc jakoś szczególnie mnie to nie raziło ;) No i jeśli chodzi o piosenkę samą w sobie, to podziwiam 1) ładny głos polskiego Hansa (czy on nie jest z reklamy jakiegoś Alpen Golda? Brzmi znajomo), 2) perfekcyjny taniec pary, normalnie jak w „Tańcu z gwiazdami”, jestem ciekawa kto Annę nauczył tak tańczyć i kiedy.

"Moje życie nabierze sensu jak znajdę sobie chłopa i się hajtnę!".
No niestety, wiele postaci z bajek (a czasem i filmów) charakteryzuje takie właśnie podejście do szczęścia. Ale to się ostatnimi czasy zmienia, na szczęście. Nie ma nic złego w tym, że kobieta uważa wyjście za mąż za szczyt swojego szczęścia, natomiast dobrze jest, jeśli potrafi się na świecie odnaleźć i bez tego.

„Porównam też dwie sceny, w których Roszpunka i Anna starają się brzmieć "władczo", lecz Roszpunce, wydaję mi się, wychodzi to nieco lepiej.”

W tej kwestii się zgadzam, sama od razu zauważyłam podobieństwo obu dziewczyn. I Roszpunce rzeczywiście lepiej wychodzi bycie prawie-władczą ;) Natomiast całościowo bardziej podoba mi się postać Anny. Różnica polega na tym, że Annę poznajemy jako trochę głupiutką, naiwną dziewczynę, potem z czasem zauważamy jej wielkie serce, wewnętrzną siłę, no i mój absolutny faworyt jeśli chodzi o jej charakter – „dzisiaj razem przetrwamy tę zamieć, więc nie musisz się już bać, bo pierwszy raz jak sięga pamięć obok będę stać” – dziewczyna daje takie wparcie swojej siostrze, o jakim Elsa mogła tylko marzyć, do tego sama z siebie; Elsa nie prosiła jej o to, nie tłumaczyła swojej sytuacji. Anna po prostu wiedziała jak się zachować. A Roszpunka – wydaje mi się, że przez cały film pozostaje stereotypową blondynką, z momentami nagłego przypływu odwagi.

„Tylko obawiam się że ta piosenka nigdy nie obala tych słów. Nigdy nie konkretyzuje, o jakie zasady chodzi, czy z jakiego powodu. Nawet wczepione w kontekst filmowy są kłopotliwe, a wyrwane z niego tracą wszelką wartość moralną.”

No ja tego tak nie dramatyzuję ;) Właściwie ta linijka zwykle przelatuje mi koło ucha, bo jest wiele fajniejszych. Nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek nagle postanowił być małym anarchistą przez to, że we „Frozen” usłyszał taką linijkę.

„Tak, tylko czy to przypadkiem nie otwiera furtki poddawaniu się rządzą? Do rozwiązłości seksualnej? Brania narkotyków? Osoby rozwiązłe i narkomani często używają tych właśnie słów: "decyduje sam o sobie", albo "jestem wolny", czy "nie możecie za mnie podjąć wyboru". Rozumiem, decydowanie o sobie, ale nawet jeżeli "decydujemy o sobie" nie krzywdząc innych, wciąż możemy podejmować decyzje ZŁE.”

Zgadzam się z tym, tak często jest. Ludzie popełniają błędy będąc tego świadomym i usprawiedliwiają się tekstem o wolności. Ale na to już nic nie poradzimy. Jeśli ktoś chce się tak zachowywać, to nie potrzebuje do tego przyzwolenia. Ani linijki z bajkowej piosenki ;)

„Heh... Ja też, ale boję się rezultatu...”
Ej, nie jest tak źle – pofatygowałam się i poprosiłam, znajoma mi odpisała: „analizując tekst piosenki stwierdziłabym, że jej serce zamarza :P w sensie, że jej lepiej kiedy odcina się od świata. Coś w ten deseń.”
Więc w sumie wyczuła jakieś nieszczęście u postaci ;)

„Dzieci może nie, ale przecież one się na tych filmach wychowują. To nie jest tak, że będą sobie śpiewać tą piosenkę przez pewien okres, a później o niej zapomną. To z nimi zostanie. W końcu zaczną zastanawiać się nad tymi słowami, a do jakich wniosków dojdą? Tego nie da się przewidzieć.”

Czy ja wiem? Ja dopiero teraz w pełni pojmuję sens w niektórych bajkach, a jako dzieciak nie zastanawiałam się nad tym. Tak samo z wieloma piosenkami, jak puściłam sobie po latach i za głowę się złapałam czego się w dzieciństwie słuchało ;) No, ale każde dziecko jest inne, nie mogę się wypowiadać za wszystkie.

„Wiesz... Dla mnie zasady to naprawdę bardzo ważna rzecz w życiu. Nie cierpię ludzi, którzy ich nie przestrzegają, nie cierpię ludzi, którzy żyją bez nich. Wiem że Elsa wcale nie porzuciła wszelkich zasad, widać to później w filmie, ale sama ta linijka mnie dobija (nie tylko ta zresztą). Nawet jeśli nikogo nie chciała skrzywdzić, to zastanawiam się, czy ona przez przypadek właśnie nie oddała się skrywanym rządzą? "Przestała się ograniczać", jak to mówią osoby rozwiązłe i narkomani... Dochodzi do tego jeszcze fakt, że to moja ulubiona piosenka z filmu! A wyrwana z kontekstu po prostu staję się niebezpieczna!”

Też mam swoje zasady i wg nich żyję, też mnie wkurzają ludzie z innym kręgosłupem moralnym, ale Elsa taka nie jest ;) Większość ludzi łamie zasady dla własnej wygody i przyjemności. Elsa robiła to, żeby po raz pierwszy poczuć się szczęśliwa, bo tamte zasady były po prostu złe i krzywdziły ją. To nie ma nic wspólnego ze zrywaniem z normami; ona dopiero wtedy przejrzała na oczy, że rodzice ją nieświadomie unieszczęśliwili.

„Oczywiście że tak, bo to trzeba kontrolować. Lecz parę razy musi się na czymś wyżyć. Tak jak człowiek musi się czasem wypłakać, tak agresję też na coś trzeba wyrzucić. Im więcej razy się to zrobi, tym jest się z tym lepiej zaznajomionym. Tym łatwiej to kontrolować.”

Zgadzam się.

„Co do sceny z Hansem, masz rację, ale pragnę nadmienić że Anna raczej nie uważała, że odrzucenie przez Elsę jest jej winą”

Ale ja nie pisałam, że Anna czuła się winna. Właśnie to, że nie była winna, sprawiało, że czuła się tak źle – „Co ja ci takiego zrobiłam?”. Ona wie, że nic, że Elsa odwróciła się od niej „bo tak”, więc mogła czuć się przez to nieważna, nieistotna, skoro można ją odrzucić bez wyraźnego powodu. No, ale to tylko moje gdybanie.

„Obawiam się jednak, że w tej kwestii nie dojdziemy do porozumienia...”
No nie. Ale nie o to chodzi, żeby jedna osoba przekonała drugą, tylko żeby sobie miło pogadać ;)

„Obie dziewczyny są społecznie upośledzone. Jedna jest kłębkiem nerwów, nie potrafiąca nawiązać dłuższej relacji, druga wychodzi za faceta po dniu znajomości. Wybacz, ale taka decyzja NIE JEST normalna ;).”

No dobra, to jej nie wyszło ;) I rzeczywiście obie są społecznie upośledzone. Ale Elsa jest dodatkowo „upośledzona” emocjonalnie, za to Anna z emocjami radzi sobie całkiem nieźle (a przynajmniej jej samej emocje nie rozwalają wewnętrznie jak Elsę).

„Za te bluzgi na "Let it Go" to zaraz pójdę skręcać słomiany sznur... Ale do jasnej cholery co na to poradzić...?”

Ej, no daj spokój, masz swoje zdanie i tyle ;) Po prostu wczuj się trochę w jej sytuację. Czasami człowiek ma takie dni, że ma ochotę powiedzieć „mam wszystko i wszystkich w d…”.

ocenił(a) film na 10
snowdog

"No i jeśli chodzi o piosenkę samą w sobie, to podziwiam "

Oczywiście, teraz podchodzę do tej piosenki inaczej. Wciąż uważam, że jest niesamowicie durna i naiwna, ale to wywołuje raczej uśmiech, niż irytację (zwłaszcza gdy przypomnę sobie moją pierwszą reakcję i późniejszą - Elsy). Dodatkowo zwracam uwagę na fakt, że jest bardzo dobrze zrobiona pod kątem muzycznym, aktorzy mają świetny głos, a sceny wyglądają bardzo "klasycznie" (księżniczka i książę wykonują piękny taniec - jak sama zauważyłaś).

"Nie ma nic złego w tym, że kobieta uważa wyjście za mąż za szczyt swojego szczęścia, natomiast dobrze jest, jeśli potrafi się na świecie odnaleźć i bez tego."

Sama prawda.

"A Roszpunka – wydaje mi się, że przez cały film pozostaje stereotypową blondynką, z momentami nagłego przypływu odwagi."

Hmm... Jest bardzo kreatywna, skora do działania, ma świetne podejście do ludzi, nie ocenia, jest w stanie każdego wysłuchać, podświadomie dać rady, nie nakazując.

Wiele tych cech ma też Anna, co nie zmienia fakty że Roszpunka wcale nie jest taką "stereotypową blondynką" :P.

Mam pytanie, czy ty aby na pewno lubisz obie siostry równomiernie? Bądź szczera ze sobą (i ze mną), wejrzyj w siebie i powiedz, czy aby na pewno twoja sympatia obejmuje je tak samo?

"Właściwie ta linijka zwykle przelatuje mi koło ucha, bo jest wiele fajniejszych."

Wydaję mi się, że kiedyś też tak rozumowałem...

"„analizując tekst piosenki stwierdziłabym, że jej serce zamarza :P w sensie, że jej lepiej kiedy odcina się od świata. Coś w ten deseń.”"

I tym mnie zabiłaś...

"Większość ludzi łamie zasady dla własnej wygody i przyjemności. Elsa robiła to, żeby po raz pierwszy poczuć się szczęśliwa"

Wybacz, ale nie widzę różnicy.

Cóż, jeżeli chcesz znać obiektywną myśl ,która mi się właśnie nasunęła, to właśnie przestałaś bronić tej piosenki, przyznałaś mi rację, lecz ją po prostu zignorowałaś. Podkreślam: To nie jest to, co ja myślę, to jest coś, co wpadło mi do głowy i mam szczerą nadzieję że nie jest prawdą...

Jeszcze o "niedowartościowaniu" Anny. Napisałaś że optymizm i niewartościowanie się nie wykluczają. Mnie się wciąż jednak wydaję, że to nie niedowartościowanie sprawiło, że Anna powiedziała "to tylko ja". Raczej odzywała się tutaj skromność...

"za to Anna z emocjami radzi sobie całkiem nieźle (a przynajmniej jej samej emocje nie rozwalają wewnętrznie jak Elsę)."

Wydaję mi się jednak, że Annę emocje rozwalają zewnętrznie. I naprawdę nie powiedziałbym że "radziła sobie z nimi całkiem nieźle". Jej emocje nie miały tak katastrofalnych skutków, gdyż nie miała żadnej mocy, ale rzuceniem śnieżką w bałwana, uderzeniem Hansa w nos, czy wykrzyczenia kilku słów za dużo nie nazwałbym "radzeniem sobie całkiem nieźle" z emocjami :P.

A także wcale nie tylko "to jej nie wyszło". Ale nie będę się nad tym rozmadlał... Jeszcze tego mi brakuje, bym i Annę podświadomie znienawidził...

"Ej, no daj spokój, masz swoje zdanie i tyle ;)"

Tu jest właśnie problem. To nie jest wcale MOJE zdanie. To tylko myśl. Przeklęty, mały kleszcz, który wwiercił mi się głęboko w głowę i ni cholery nie chcę wyjść. Przypomnę słowa Bazaltara: "Dobrze że nie trafiła w serce. Z głową można jeszcze powalczyć".

Wiesz? Mam nadzieję że walczę z głową, ale nie jestem tego pewny. A nawet jeśli, to lepiej szybko się z tym uporać, zanim to przejdzie na serce...

Wiem, jestem walnięty. I nic mnie to nie obchodzi: "I don't care! What they going to say!".

andrzej_goscicki

„Wiele tych cech ma też Anna, co nie zmienia fakty że Roszpunka wcale nie jest taką "stereotypową blondynką" :P.”

Wiem, trochę ją skrzywdziłam tym osądem i cechy, które podałeś, jak najbardziej określają Roszpunkę i dzięki nim jest ciekawszą postacią. Natomiast cechy stereotypowej blondynki moim zdaniem u niej dominują, z kolei u Anny z czasem na pierwszy plan wysuwają się inne cechy. Tak przynajmniej mi się wydaje.

„I tym mnie zabiłaś...”

To nie ja, to moja znajoma :D :D Ja ją tylko cytowałam.

„Mam pytanie, czy ty aby na pewno lubisz obie siostry równomiernie? Bądź szczera ze sobą (i ze mną), wejrzyj w siebie i powiedz, czy aby na pewno twoja sympatia obejmuje je tak samo?”

Sama się ostatnio nad tym zastanawiałam, ale naprawdę nie wiem którą lubię bardziej. Po prostu obie, tyle że każdą za co innego.

„Wybacz, ale nie widzę różnicy.”

Wybaczam, ale już tłumaczę, bo chyba nie sprecyzowałam wcześniej. Większość ludzi łamie właściwe zasady, które utrzymują porządek, dla własnych korzyści. Elsa złamała zasady, które były niesprawiedliwe i krzywdzące.

„Mnie się wciąż jednak wydaję, że to nie niedowartościowanie sprawiło, że Anna powiedziała "to tylko ja". Raczej odzywała się tutaj skromność...”

Może być i tak, nie twierdzę, że nie. Ale mnie bardziej przekonuje argument o niskim poczuciu własnej wartości.

„Wydaję mi się jednak, że Annę emocje rozwalają zewnętrznie. I naprawdę nie powiedziałbym że "radziła sobie z nimi całkiem nieźle". Jej emocje nie miały tak katastrofalnych skutków, gdyż nie miała żadnej mocy, ale rzuceniem śnieżką w bałwana, uderzeniem Hansa w nos, czy wykrzyczenia kilku słów za dużo nie nazwałbym "radzeniem sobie całkiem nieźle" z emocjami :P”

No właśnie chodzi mi o to, że Annę emocje nie mają prawa rozwalać, bo ona je po prostu odreagowuje zachowaniem ;) Jest wkurzona, więc rzuca śnieżką w bałwana. Moim zdaniem reaguje trochę może jak choleryk, ale radzi sobie w ten sposób ze złością. Nie jest to może najlepszy sposób, ale zauważ, że nie idzie z pięściami na każdego, kto ją zirytuje, tylko musi się temu komuś naprawdę należeć (Hans).

„Cóż, jeżeli chcesz znać obiektywną myśl ,która mi się właśnie nasunęła, to właśnie przestałaś bronić tej piosenki, przyznałaś mi rację, lecz ją po prostu zignorowałaś.”

Nie wydaje mi się ;)

Nie jesteś walnięty, po prostu uczepiłeś się jakiejś myśli, chcesz się jej pozbyć i szukasz dobrych argumentów, a moje są niewystarczające ;) Na to już nic nie poradzę, w każdym razie chodzi mi o to, że: mam wrażenie, że chcesz przez to powiedzieć, że gdyby rodzice Elsy żyli i stwierdzili, że od dzisiaj Elsa może ściągnąć rękawiczki i wszystko ma wrócić do normy, to byłoby ok, natomiast ponieważ tak się nie stało, to Elsa jest zła, bo sama o tym zdecydowała ;) Elsa podjęła dobrą decyzję odnośnie tego, że przestała się chować z mocami i z tym, kim jest, natomiast miała na tyle przerąbane, że nikt nie uczył jej radzenia sobie z emocjami, więc mimo wszystko nie mogła być do końca szczęśliwa, bo musiała kryć się przed ludźmi (zdawała sobie świetnie sprawę z tego, że jeśli ją poniesie, to może zrobić komuś krzywdę). To oczywiście dotyczy większości filmu, bo potem, jak wiadomo, zamieszkała znów w Arendelle i możemy się tylko domyślać, że od tamtego czasu wszystko jest ok. i Elsa opracowała sobie swój sposób odreagowywania.

ocenił(a) film na 9
snowdog

ło ludzie :O ile mi zajmie przeczytanie tej konwersacji :D

kabaretyk

To pospiesz się i dołącz :)

ocenił(a) film na 9
snowdog

hmmm chętnie , postaram sie wpierw wszystko ogarnąć :D dzięki

ocenił(a) film na 10
kabaretyk

A ja ostrzegam. Z początku może to być fajna rozmowa (szczególnie przez pokrzepiające argumenty snowdog), lecz potem zaczynam wylewać swoje żale... Ostrzegam i przepraszam za to i obiecuje, że nigdy więcej.

ocenił(a) film na 9
andrzej_goscicki

no weź , przecież nawet jak wylewasz żale to jakby przekazujesz swoje poglądy xD z chęcią się z nimi zapoznam :P

ocenił(a) film na 10
kabaretyk

Wątpię, by gadanie o wyłącznie moim stanie psychicznym by cię zainteresowało, ale jak chcesz...

ocenił(a) film na 9
andrzej_goscicki

oj muszę przeczytać ,zobacze co tam ciekawego

ocenił(a) film na 10
kabaretyk

Ha, ha.

ocenił(a) film na 9
andrzej_goscicki

nie zrozum tego źle ,to nie było nic złośliwego ani ironicznego ;)

ocenił(a) film na 10
snowdog

"Natomiast cechy stereotypowej blondynki moim zdaniem u niej dominują, z kolei u Anny z czasem na pierwszy plan wysuwają się inne cechy. Tak przynajmniej mi się wydaje."

Powiem ci szczerze, jak za pierwszym razem obejrzałem "Frozen", to właśnie Annę uznałem za taką Roszpunkę, której ujęli parę fajnych cech. Teraz... Jakoś nie mogę uwierzyć, że tak myślałem.

Kiedyś powiedziałbym wprost, że lubię bardziej Roszpunkę. Dzisiaj nie jestem pewny... Chyba tak jak w twoim przypadku z Anną i Elsą ;).

Ciągle jednak uważam, że słowo "stereotypowa blondynka" tutaj nie pasuje. Pierwsza cecha która idzie za tym sformułowaniem, to "mało inteligentna, nie bystra". Roszpunka jest żywiołowa, nieco za bardzo, zachowuje się też czasem przesłodko, ale jest inteligentna i bystra, czego podważyć nie można żadną sceną.

"To nie ja, to moja znajoma :D :D Ja ją tylko cytowałam."

Uniewinniona. Ja jednak wciąż idę się powiesić. Myślałem na tym, by wstawić tu uśmiechniętą buźkę, ale to chyba nie na miejscu...

"Sama się ostatnio nad tym zastanawiałam, ale naprawdę nie wiem którą lubię bardziej."

Miałem tak kiedyś z Kiarą i Kovu ("Król Lew II: Czas Simby"). Jak byłem mały, zdecydowanie bardziej lubiłem Kovu (bo to facet i miał czarną grzywę... Takie aspekty kiedyś nami rządziły :P). Jak podrosłem, to bardziej skłaniałem się ku Kiarze, gdyż była po prostu mądrzejsza. Lecz ostatnio znowu raczej skłaniałem się ku Kovu... I ostatecznie nie wiem kogo bardziej lubię.

A Anną i Elsą jest podobnie. Na początku bardziej lubiłem Elsę (analogicznie do Kovu: postać zagubiona, niekoniecznie podejmująca dobre decyzję). Później skłaniałem się bardziej do Anny (głównie przez jej słowa w Lodowym Pałacu, analogicznie do Kiary: wydaję się być mądrzejsza). I mogę nawet stwierdzić, że lubię je obie tak samo, gdyby nie jeden punkt.

Nigdy chyba do Anny nie poczułem naprawdę ogromnej sympatii. To "skłanianie się" ku niej, było efektem nie tylko tego, że zobaczyłem ją w innym świetle (nie stereotypowej księżniczki), lecz w większej mierze tego, że zaczynały mi się rodzić złe myśli o Elsie. Dokładnie. Moja sympatia do Anny nie tyle urosła (choć trochę urosła), co po prostu ta do Elsy zmalała.

Dobra, powiedziałem to. Teraz idę skręcać sznur...

"Wybaczam, ale już tłumaczę, bo chyba nie sprecyzowałam wcześniej. Większość ludzi łamie właściwe zasady, które utrzymują porządek, dla własnych korzyści. Elsa złamała zasady, które były niesprawiedliwe i krzywdzące."

Tak, to rozumiem w pełni i się z tym zgadzam. Ludzie często mówią o rebelii, że to zło i tak dalej, ale nie zastanawiają się, że rebelia może być także przeciwko złym zasadą. Pierwsi chrześcijanie też byli rebeliantami. Kosynierzy też byli rebeliantami. Tak samo jak Amerykanie. Nikt im niczego złego nie zarzuca. Nie mówmy już o powszechnym kulcie zamaskowanego mściciela, którego same istnienie jest łamaniem praw i zasad. Nikt jednak nie rozlicza Batmana z tego co robi. Te komiksy czytają dzieci i nikt niema nic przeciwko.

"emocje nie mają prawa rozwalać, bo ona je po prostu odreagowuje zachowaniem"

Nie o to mi chodziło. Rozwalają ją zewnętrze, bo przez nie dokonuje złych wyborów. Elsę rozwalały wewnętrznie, bo przez ich usilne tłumienie nie potrafiła nad nimi zapanować, ale nigdy nie podjęła skrajnie złej, czy głupiej decyzji (nie licząc próby zabójstwa). Anna przez to, że jej emocje nie miały hamulców, chciała poślubić nieznajomego. I to nie była jedyna z jej złych decyzji. To mam na myśli. Rozwalały ją zewnętrznie. Tak samo jak Elsie brakowało w wychowaniu wyzwalania emocji, tak Annie brakowało hamulców. Rodzice polegli tu na dwóch poligonach (chociaż dlaczego tak spieprzyli życie Annie, pozostaje dla mnie zagadką. Jeszcze dlaczego zrobili to Elsie, to widać, ale czemu i Annę trzymali w zamknięciu?).

"Nie jesteś walnięty"

Nie widziałaś jak gadam do siebie... Ani mojego pokoju...

"po prostu uczepiłeś się jakiejś myśli, chcesz się jej pozbyć i szukasz dobrych argumentów, a moje są niewystarczające"

Z bolącym sercem, przyznam ci rację. Twoje argumenty są niewystarczające, ale obawiam się że to mój problem. To ja po prostu nie chcę tego dostrzec. Jestem, obawiam się, w sytuacji w której najrozsądniejszy argument by mnie nie przekonał. W takim razie to serce, czy rozum...?

"mam wrażenie, że chcesz przez to powiedzieć"

Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie. Nie o to mi chodzi.

1. Czy odzew piosenki jest taki, że wolność to porzucenie zasad (to nie zastrzeżenie do Elsy, lecz samej piosenki)
2. Czy Elsa poddaję się swoim rządzą
3. Czy podczas tej piosenki jest nieodpowiedzialna (uwalnia swoją moc, nie myśląc że może to mieć skutki dalekosiężne)
4. Czy unosi się pychą
5. Czy zapomniała o Annie...

To z grubsza. Jeszcze parę myśli siedzi mi w głowie, ale trudno mi je wyciągnąć. I tak będę żałował, że w ogóle to napisałem. Już żałuje...

"możemy się tylko domyślać, że od tamtego czasu wszystko jest ok. i Elsa opracowała sobie swój sposób odreagowywania."

Z tego co mi się wydaję, krótkometrażówka ma mówić o tym, że Elsa wciąż obawia się o swoje moce, więc raczej jeszcze niczego nie opracowała. Dopiero się tego dowiemy.

ocenił(a) film na 8
andrzej_goscicki

*Offtop mode on*
Pod koniec zacząłeś wyliczać i żeś mi przypomniał list do Koryntian

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
2 Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił.
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
3 I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.
4 Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą; (tu mi się skojarzyło, heh)
5 nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
6 nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
7 Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
8 Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą,
albo jak dar języków, który zniknie,
lub jak wiedza, której zabraknie.
9 Po części bowiem tylko poznajemy,
po części prorokujemy.
10 Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe,
zniknie to, co jest tylko częściowe.
11 Gdy byłem dzieckiem,
mówiłem jak dziecko,
czułem jak dziecko,
myślałem jak dziecko.
Kiedy zaś stałem się mężem,
wyzbyłem się tego, co dziecięce.
12 Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno;
wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz:
Teraz poznaję po części,
wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.
13 Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy:
z nich zaś największa jest miłość.

Swoją drogą mam nadzieję, że te kawałki sznurze to tylko takie głupie gadanie.

ocenił(a) film na 10
Meryterk_Metsej

To jest całkiem zabawne, bo pod wpływem nagłego przypływu szaleństwa, spowodowanego iluzją syndromu "Ciepłego Bałwana", sięgnąłem właśnie po ten fragment, kilka dni temu.

Niewiele pomógł, ale przyznam, że trochę ;).

ocenił(a) film na 10
Meryterk_Metsej

Jesteśmy Iskariota! Paladyni Iskariota! W prawej dłoni dzierżymy sztylet i truciznę! W lewej dłoni trzydzieści srebrników i sznur słomiany! Podążamy za jednym i jedynym Panem, którzy chyląc czoła nisko, szukają u Pana Wszechmogącego przebaczenia, którzy chyląc czoła nisko, powalają Jego wrogów! Którzy nocą władają sztyletami, którzy zatruwają swe wieczerze, żołnierze Pana! Jesteśmy uczniami i nie uczniami zarazem, jesteśmy zabójcami! Jesteśmy Iskriota! Gdy nadejdzie pora, wrzucimy 30 srebrników do świątyni, i za pomocą słomianego sznura, skończymy z własnym życiem! I utworzymy w szyku kwadratową formację, i zejdziemy do piekła, gdzie dopełnimy swoje przeznaczenia przyjmując bojową formację, i staniemy do walki ze 7,405,926 demonami piekielnymi, takie jest nasze pragnienie!

Jesteśmy Iskariota! Paladyni Iskariota!

andrzej_goscicki

Piszę na szybkiego, więc nie odniosę się do wszystkich argumentów.

„Ciągle jednak uważam, że słowo "stereotypowa blondynka" tutaj nie pasuje.”

Wiem, pisałam wyżej, że trochę ją tym skrzywdziłam, ale brakowało mi słów, żeby mniej więcej wytłumaczyć o co mi chodzi z tą różnicą między dziewczynami.

„Moja sympatia do Anny nie tyle urosła (choć trochę urosła), co po prostu ta do Elsy zmalała.
Dobra, powiedziałem to. Teraz idę skręcać sznur...”

O rany, facet, ogarnij się… nie lubisz Elsy, to jej nie lub, przecież to nie zbrodnia.

„Nie o to mi chodziło. Rozwalają ją zewnętrze, bo przez nie dokonuje złych wyborów”

Ale tak można powiedzieć o każdym jednym człowieku na ziemi, bo zawsze emocje przyćmiewają zdrowy rozsądek. Nie bez powodu mówi się, że z najważniejszymi decyzjami trzeba się „przespać”, żeby człowiek ochłonął i na drugi dzień spojrzał na sprawę na trzeźwo.

„1. Czy odzew piosenki jest taki, że wolność to porzucenie zasad (to nie zastrzeżenie do Elsy, lecz samej piosenki)
2. Czy Elsa poddaję się swoim rządzą
3. Czy podczas tej piosenki jest nieodpowiedzialna (uwalnia swoją moc, nie myśląc że może to mieć skutki dalekosiężne)
4. Czy unosi się pychą
5. Czy zapomniała o Annie...”

1. Nie, odzew piosenki jest taki, że wolność to zaakceptowanie samego siebie.
2. Elsa ma frajdę z używania mocy, której nie używała przez kilka/naście lat.
3. Nie jest nieodpowiedzialna. Moc uwolniła się wcześniej w strachu, na balu w Arendelle. W piosence to już jej radosna twórczość w górach z dala od poddanych, co raczej nie ma wpływu na mieszkańców.
4. Z której strony?
5. Trochę trudno myśleć o niej non stop, więc obstawiam, że akurat w tamtym momencie o niej nie myślała, bo miała ważniejsze rzeczy na głowie (dopiero całe królestwo dowiedziało się o jej mocy i nazwało ją wiedźmą, do tego zmuszona była uciekać)

„Z tego co mi się wydaję, krótkometrażówka ma mówić o tym, że Elsa wciąż obawia się o swoje moce, więc raczej jeszcze niczego nie opracowała. Dopiero się tego dowiemy.”

Nie widziałam krótkometrażówki. Nie dziwię się, że się obawia, ale obstawiam, że na pewno mniej, bo 1) ma Annę, 2) ludzie zaakceptowali ją razem z jej mocą, 3) nauczyła się likwidować skutki śniegowej zadymy. Tak więc myślę, że to jest na tyle duża zmiana w jej życiu, że to tylko kwestia czasu, aż pozna sama siebie na tyle dobrze, że poradzi sobie z całą resztą.

andrzej_goscicki

Aha, jeszcze się czepnę jednej rzeczy.

"ale nigdy nie podjęła skrajnie złej, czy głupiej decyzji (nie licząc próby zabójstwa)"

No kurczę, samotna kobieta mieszka sobie spokojnie w lodowym pałacu z dala od ludzi, a tu nagle do jej, powiedzmy sobie domu, wpada dwóch uzbrojonych w kusze facetów, kolejnych kilku czeka na nią na zewnątrz, tamci z kuszami próbują ją zabić, zaganiają ją na piętro i odcinają drogę ucieczki... i ona ma się w takiej sytuacji nie bronić? Pisałam już to gdzieś wcześniej, ale wcale jej się nie dziwię. Nie pochwalam zabójstw samych w sobie, za to w przypadku takich w obronie własnej jestem w stanie człowieka usprawiedliwić.

ocenił(a) film na 10
snowdog

"nie lubisz Elsy, to jej nie lub, przecież to nie zbrodnia"

Powtarzam, to nie jest tak, że jej nie lubię. W głowie rodzą mi się ciemne plamy. Myśli, których nigdy nie powinno tam być. Ten mój "brak sympatii" to nic innego, jak właśnie taka Myśl. Mętlik z tym związany doprowadza mnie do szaleństwa. Nie mogę wyciągnąć żadnych wniosków, a już na pewno nie dobrych.

Biorąc pod uwagę jeszcze to, że kiedyś cholernie lubiłem Elsę i ciągle chcę ją lubić, to owszem, jest to zbrodnia...

"Ale tak można powiedzieć o każdym jednym człowieku na ziemi, bo zawsze emocje przyćmiewają zdrowy rozsądek."

Nie w tym stopniu co Annie ;).

"Nie widziałam krótkometrażówki.'

Ja też nie. Jeszcze nie wyszła! To tylko jakieś tam zapowiadające gadki twórców. Z początku byłem bardzo sceptycznie do tego nastawiony, ale może powinienem im zaufać...? Z drugiej strony... Zaufałem im, gdy żołnierze szturmowali Pałac Elsy i co mi z tego przyszło?

"1. Nie, odzew piosenki jest taki, że wolność to zaakceptowanie samego siebie.
2. Elsa ma frajdę z używania mocy, której nie używała przez kilka/naście lat.
3. Nie jest nieodpowiedzialna. Moc uwolniła się wcześniej w strachu, na balu w Arendelle. W piosence to już jej radosna twórczość w górach z dala od poddanych, co raczej nie ma wpływu na mieszkańców.
4. Z której strony?
5. Trochę trudno myśleć o niej non stop, więc obstawiam, że akurat w tamtym momencie o niej nie myślała, bo miała ważniejsze rzeczy na głowie (dopiero całe królestwo dowiedziało się o jej mocy i nazwało ją wiedźmą, do tego zmuszona była uciekać)"

1. "No right, no wrong, no rules for me"
2. To znaczy, że ma prawo poddawać się żądzy (wybacz to "rz" w poprzednich postach)?
3. Teoretycznie film wskazuje w kilku miejscach, że tańczenie z lodem na Lodowym Wierchu pogorszyło sytuację w Arendelle.
4. Nie wspominając o uwielbieniu dla swojej mocy, jest to typowy, antyczno-dramatyczny motyw "Hybris", niepohamowanej pychy, której bohater daje się ponieść, będąc pewnym, że jest w stanie odmienić swój los.
5. Trudno myśleć o skrzywdzonej siostrze, kiedy planuje się nowe życie, zakładające że nigdy się już jej nie zobaczy, mimo że ona ciągle cierpi? Trudno chociaż o tym wspomnieć? Przelotnie? Powiedzieć sobie, "A co z Anną?". Wiesz, miałem szczerą nadzieję, że zaprzeczysz temu punktowi.

"i ona ma się w takiej sytuacji nie bronić? [...] w obronie własnej"

To... Nie była... Obrona własna...

Sam bym chciał to tak postrzegać, ale nie mogę. To po prostu nie była obrona własna. Obrona własna skończyła się wtedy, kiedy wytrąciła temu drugiemu dziadowi kuszę. Później, była to już próba morderstwa. Czy Tarzan chciał strzelić w Claytona, kiedy odebrał mu strzelbę? Zapewne chciał, ale nawet nie spróbował! W porównaniu do Elsy.

ocenił(a) film na 10
snowdog

"O rany, facet, ogarnij się…"

Chej! Mówiłem że jestem walnięty! :P

ocenił(a) film na 10
snowdog

Dobra, obawiam się, że nie wyraziłem się tak, jak chciałem. Jeszcze raz zatem.

To nie jest tak, że nie lubię Elsy, albo lubię ją jakoś mniej. Po prostu ostatnie myśli i sugestie, sprawiły że stało się to o wiele trudniejsze i nie wiem jak odpowiedzieć na wiele pytań (wspominane w temacie "a może?"). Dlaczego napisałem ten tekst o skręcaniu sznura z prostego powodu.

Pisząc "Lubię Elsę coraz mniej", użyłem zdania oznajmującego. Stwierdziłem tym fakt. To zdanie jednak nie jest prawdziwe, nie jest faktem. To tylko Myśl. Coś co krąży mi po głowie, coś z czym nie chcę się zgodzić. Nie wiem czy to prawda. Czy może przez te wszystkie złe myśli, faktycznie zacząłem ją mniej lubić? Nie chcę się z tym pogodzić. A im dłużej te zagadki pozostają w mojej głowie nierozwiązane, tym bardziej podlegam tak zwanej "autosugestii". Sam siebie przekonuje do czegoś, z czym nie chcę się zgodzić. To stwierdzenie ("Lubię Elsę coraz mniej") jest wynikiem właśnie takiej autosugestii. Czegoś co mówię, lecz się z tym nie zgadzam. Lecz największy mój problem polega na tym, że nie potrafię określić, czy te przemyślenia są powodowane wpływem głowy, czy serca (jak już wspominałem). Tym samym po prostu nie mam bladego pojęcia co i jak. I właśnie to: Przyznanie racji "mrocznej stronie mojej duszy", spowodowało ten wisielczy tekst. Nawet jeśli się z tym zgodzę, będę się za to nienawidził.

To teraz pytanie: Dlaczego w ogóle napisałem coś takiego, skoro to nie prawda? Nie wiem. Może chciałem podtrzymać rozmowę (jako że już rozmawialiśmy o sympatii do sióstr). Czasem tak mam, że napiszę coś, czego nigdy nie powinienem pisać. A może w ten sposób chciałem się zmierzyć ze swoimi demonami? Spojrzeć w oczy Bestii? Nie mam pojęcia.

Teraz muszę cię najserdeczniej przeprosić za cały ten post. Wiem, jak żałośnie to musi brzmieć. Nie cierpię wylewać swoich problemów emocjonalnych, lecz jeszcze bardziej nie cierpię być niezrozumianym. Przepraszam cię za ten niepotrzebny wyskok, który spowodował falę zbędnych wywodów dotyczących wyłącznie moich problemów. Mam nadzieję że nie zażenowałem cię za bardzo. Postaram się już o tym milczeć i tak jak poprzednio, rzucać chłodnymi argumentami i sugestiami...

Jeszcze raz przepraszam.

andrzej_goscicki

„Nie w tym stopniu co Annie ;).”

Czy ja wiem? Moim zdaniem zachowuje się jak normalna dziewczyna, co najwyżej jest bardziej zakręcona ;)

„1. "No right, no wrong, no rules for me"

Pytałeś o odzew piosenki, więc Ci odpisałam. Nie ocenia się całej piosenki na podstawie jednego zdania wyrwanego z kontekstu.
Na punkt drugi już odpowiedziałam.
3. Film może pokazuje, ale Elsa tego filmu nie widziała.
4. No i dobrze, niech się dziewczyna cieszy, że umie fajne rzeczy tworzyć.
5. Siostrze nic nie jest, jest bezpieczna w Arendelle, więc Elsa powinna zająć się sobą, bo to ona bardziej potrzebuje pomocy niż Anna.

„To... Nie była... Obrona własna...”

Była. I nie ogarniam dlaczego tak dużo osób tutaj tego nie rozumie.

„Mówiłem że jestem walnięty! :P”
Wszyscy są walnięci, tylko nie wszyscy zdiagnozowani ;)

„Jeszcze raz przepraszam.”
Spoko, nie przesadzaj, krzywda się nikomu nie stała ;) Ale z sympatią do Elsy lub jej brakiem musisz zmierzyć się sam, ja Ci w tym nie pomogę. Po prostu nie oczekuj od niej, żeby była idealna, tylko spróbuj wczuć się w jej sytuację i ją zrozumieć.

ocenił(a) film na 10
snowdog

"Nie ocenia się całej piosenki na podstawie jednego zdania wyrwanego z kontekstu."

Ja o tym też pisałem. Piosenka nigdy nie neguje tych słów, nigdy nie ogranicza ich zasięgu. Dodatkowo reszta zwrotki, czyli "I'm free", tylko dodaje negatywnego odzewu. Będziemy wolni, jeśli porzucimy zasady.

"Na punkt drugi już odpowiedziałam."

No właśnie wydaję mi się że nie. Napisałaś, że ma frajdę z czegoś, czego dawno nie robiła. Tym czymś może być równie dobrze żądza. Dajmy na to narkoman, który po latach wraca do nałogu.

"3. Film może pokazuje, ale Elsa tego filmu nie widziała."

To brak świadomości o konsekwencjach czynu nas usprawiedliwia? Jeżeli nie wiemy, czy coś może mieć zły, lub dobry efekt, lecz mimo wszystko to robimy, jest wszystko w porządku? A to czasem nie nazywa się nieodpowiedzialność?

"4. No i dobrze, niech się dziewczyna cieszy, że umie fajne rzeczy tworzyć."

W zasadzie to w ogóle mi nie odpowiedziałaś.

"5. Siostrze nic nie jest, jest bezpieczna w Arendelle"

Jeszcze parę dni temu bym się zgodził. Obawiam się jednak, że jest jeszcze parę scen, która wskazują że Elsa raczej tak nie myślała...

"bo to ona bardziej potrzebuje pomocy niż Anna."

Uhh-khhh! Khhy-ukhh! Ykkh-kuhh! Ekkkhhe-khh!

"Była. I nie ogarniam dlaczego tak dużo osób tutaj tego nie rozumie."

Bo zabicie bezbronnego człowieka, który znajduje się na twojej łasce, to nie obrona własna. Chyba że przed szkodliwym powietrzem, wydobywającym się z jego ust...

"ja Ci w tym nie pomogę"

Wiem, i wcale tego nie oczekuje.

"Po prostu nie oczekuj od niej, żeby była idealna"

Taaak... Parę dni temu doszedłem do takiego wniosku i było przez chwilę lepiej. Są jednak pewne granice tolerowania czyichś wad. Zwłaszcza jeśli mówimy o ulubionej postaci.

"tylko spróbuj wczuć się w jej sytuację i ją zrozumieć"

Jasny gwint, kiedyś to nie był żaden problem. Byłem niestety zbyt głupi, zbyt naiwny i narwany. Obejrzałem ten film tylko i wyłącznie jeden raz i myślałem że jestem w stanie dyskutować na jego temat. Wtedy właśnie pierwszy raz spotkałem się z tymi przemyśleniami i nic już nie było takie samo... Jaki ja byłem głupi...

ocenił(a) film na 10
snowdog

Dobra proponuje zgodzić się w kilku kwestiach.

"Nie ocenia się całej piosenki na podstawie jednego zdania wyrwanego z kontekstu."

Już to przerabialiśmy, więc tutaj się nie zgadzamy.

"4. No i dobrze, niech się dziewczyna cieszy, że umie fajne rzeczy tworzyć."

Lepiej nie kontynuujmy tego...

"5. Siostrze nic nie jest, jest bezpieczna w Arendelle"

Zgoda.

"bo to ona bardziej potrzebuje pomocy niż Anna."

Tutaj się nie zgadzamy.

"Była. I nie ogarniam dlaczego tak dużo osób tutaj tego nie rozumie."

Tutaj się kompletnie nie zgadzamy.

Jeżeli chcesz, skomentuj mój post, ale mimo że przeczytam twoją odpowiedź, to ci już nie odpiszę.

Powód? I tak planowałem wejść tutaj tylko po to, by zamknąć parę spraw. Chciałem ci odpisać na posta, bo ci to obiecałem. Chciałem odpisać na wszystkie posty, na które nie odpisałem i po prostu spadać. Lecz zapomniałem się. Zapomniałem się w najgorszy sposób, w jaki można, bo przeszłość właśnie zwaliła mi się na głowę, niczym śnieżna lawina...

W ogóle nie powinienem tu tak długo siedzieć. Im dłużej, tym gorzej.

Dziękuje ci za tą długą konwersację i zaangażowanie. Najbardziej dziękuje ci, że bronisz Elsę tak, jak ja nie potrafię. Daruj wszystkie żenujące zwroty, wiem, że czasem trudno zachować powagę pisząc ze mną. I dziękuje jeszcze raz.

Powodzenia! Niechaj mrozy rozgrzewają twoje serce!

andrzej_goscicki

"Jeżeli chcesz, skomentuj mój post, ale mimo że przeczytam twoją odpowiedź, to ci już nie odpiszę."

Tworzyłam na bieżąco kontrargumenty w wordzie i już miałam je tutaj przekleić, aż zobaczyłam to zdanie. Skoro i tak mi nie odpiszesz, to się nie będę produkować.

ocenił(a) film na 9
snowdog

nie wierzę ,że przez tyle czasu tego nie przeczytałem ...

andrzej_goscicki

masz wiele racji w tym co piszesz.

ale niestety ten akapit:

"Do tej pory nie mogę Elsy obwiniać o nic. Jednak kiedy Anna mówi jej o śnieżycy, Elsa boi się zrobić cokolwiek. Wyrzuca
Annę i postanawia stać w miejscu. Kiedy Anna faktycznie stara się coś zrobić, rozwiązaniem Elsy jest nie robić nic.
Nieważne że i tak jest już źle. Nieważne że ludzie i tak już cierpią. Elsa po prostu stoi w miejscu i płaczę."

jest w stosunku do Elsy mocno krzywdzący. jest przecież nawet w filmie scena, kiedy po wspomnianej rozmowie sióstr, Elsa jest już sama i wtedy podejmuje próbę okiełznania swoich mocy (jeszcze bezskuteczną ). Więc uważam, że wcale jej reakcją na wszystko, nie jest albo ucieczka, albo padnięcie na ziemię i płacz.

the_men_from_okinawa

ona czuje się mocno bezsilna w kwestii przerwania negatywnych skutków swojej mocy (na tym zbudowana jest cała koncepcja oraz historia tej postaci) i dlatego nie reaguje na tę wiadomość entuzjastycznie w stylu: "w takim razie natychmiast przestaję czarować i naprawiam wszystkie krzywdy jakie mój lud przeze mnie cierpiał. 1, 2, 3, zrobione!"
:)

ocenił(a) film na 10
the_men_from_okinawa

Słuchaj stary, zgadzam się ze wszystkim co napisałeś, nie licząc tego: "masz wiele racji w tym co piszesz. "

Pozdrawiam ;)!

andrzej_goscicki

Cieszę się, że poza mną (i Anonimem90 ;) podoba się polskie tłumaczenie. ;D
Zawsze tylko słyszę narzekania, że przerobiono piosenkę o wolności na piosenkę o przechwalaniu się mocą - a niestety ci ludzie, którzy tak uważają są chyba ignorantami. (Nie chcę nikogo obrazić)

Zgadzam się też z tym, że Anna jest silniejszą postacią niż Elsa. Co prawda większość fanów woli Elę niż Annę i to wg troszeńkę niesprawiedliwe. Ja je lubię tak samo. ;)

A ci ciesze się, że jeszcze ktoś wstawia wypracowania na temat Frozen. Ostatnio mi ich bardzo brakowało. ;)

ocenił(a) film na 10
cloe4

"Zawsze tylko słyszę narzekania, że przerobiono piosenkę o wolności na piosenkę o przechwalaniu się mocą"

Jeżeli chcesz znać moje zdanie, to Polacy przerobili piosenkę o relatywizmie moralnym, na piosenkę o wolności... Tak tylko gadam ;).

"Zgadzam się też z tym, że Anna jest silniejszą postacią niż Elsa."

Heh... A ja nie...

"A ci ciesze się, że jeszcze ktoś wstawia wypracowania na temat Frozen. Ostatnio mi ich bardzo brakowało. ;)"

Cieszę się, że się cieszysz, niestety muszę cię też zasmucić. To prawdopodobnie było moje ostatnie ;).

ocenił(a) film na 10
andrzej_goscicki

"Heh... A ja nie..." - wut?

ocenił(a) film na 10
Anonim90

No co się dziwisz? Sam napisałeś, że się z tym zgadzasz, a ja już wtedy ci napisałem, że nie jestem z tego powodu zadowolony.

I witam po długim czasie nieobecności ;). Widzę, że ciągle tutaj.

ocenił(a) film na 10
andrzej_goscicki

Te forum to moje drugie życie :) A co do Anny - mimo, że bardziej lubię Else, to jednak uważam, że Anna jest silniejsza postacią. Nie pamiętam, co miałem na myśli pisząc ci to, ale tak uważam :)

ocenił(a) film na 10
Anonim90

Anna ma na pewno lżejsze podejście do wszystkiego. Mniej się przejmuje. Ale czy jest silniejsza? Nie wiem. Nie powiem że którakolwiek z nich jest słabsza. Po prostu nie uważam że Elsa jest słaba, albo słabsza od Anny, tak samo na odwrót. Nie powiem też, że są równie silne. Dla mnie obydwie są silne i już. Dodajmy jeszcze to, że zmagały się z różnymi problemami.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones