Inspektor z policji prowadzi śledztwo w sprawie morderstwa, w które zamieszana jest trójka sióstr...
Gdyby spróbować podsumowania filmu Deodato z użyciem jak najmniejszej liczby słów, można by stwierdzić, że to taka uboga podróbka "Nagiego instynktu". Mamy więc przedstawiciela prawa, który daje się wciągnąć w zmysłową grę z nie jedną, a trzema modliszkami (wiadomo: więcej, znaczy lepiej) oraz dużą ilość tropów wiodących do rozwiązania kryminalnej zagadki.
Określenie "thriller erotyczny" pasuje w tym przypadku jak ulał, bo mamy i zawiłą (no, może nieprzesadnie, ale zawsze) intrygę i sporą dawkę seksu oraz golizny. Każda z trzech bohaterek eksponuje swe wdzięki nad wyraz ochoczo, w nimfomańskiej manierze przoduje zaś Kashia (tudzież Kasia) Figura, która - tak na marginesie - dziwnym trafem kompletnie nie przypomina z urody swych rzekomych siostrzyczek.
Nagość i częste stosunki seksualne swoją drogą, warto jednak również wspomnieć o fabule, która... jest wprost koszmarna. Tak durnych i niewiarygodnych zwrotów akcji nie spotyka się często. Już sam pomysł, by policjant wszczął dochodzenie w sprawie zabójstwa, do którego prawdopodobnie nie doszło, wydaje się być ekscentryczny. Scenarzysta dorzuca do tego absurdalne zachowania postaci, które najwyraźniej myślą tylko o jednym oraz tragiczne dialogi, bardziej pasujące do porno, aniżeli do produkcji skierowanej do masowego odbiorcy. Przyznać jednak muszę, że to właśnie głównie mankamenty omawianej pozycji decydują o jej atrakcyjności: "Vortice mortale" jest filmem tak rozbrajająco prostodusznym w swej głupocie, że nie sposób go nie polubić. Półtorej godziny obserwowania złego aktorstwa i biustów dowolnie wybranego rozmiaru w oczekiwaniu na z góry wiadomy finał? Ja wsiadam do tej pralki!