Tamten wątek historyczny i polityczny byłby ciekawy, ale w tym filmie nie ma po nim właściwie śladu.
Aktorzy są piękni i pięknie ucharakteryzowani, piękne obrazy, piękne pałace, piękne stroje, ale myśli w tym jakiejkolwiek - brak.
Hinduska księżniczka jest jakby niema, a w każdym bądź razie nikt jej polityki, negocjacji i zdolności kojarzenia nie uczył. Najwyżej może sobie załkać nad urażonymi uczuciami. Cesarzowa matka to przy niej geniusz. A cóż dopiero Maham Anga!
Cesarz - o gołębim sercu - jakby nie miał wizji państwa, podejmuje decyzje pod wpływem emocji, w ogóle nie analizując, jakie będą skutki tych decyzji dla państwa. Z filmu nie wynika, jak dalej utrzymywał państwo, z jakich podatków.
Co ciekawe, wiele drobnych szczegółów i szczególików podanych w filmie, zdarzyło się naprawdę.
A mimo to i tak filmowa historyjka w swojej całości jest bzdurna.
Jako ładne romansidło - do strawienia.
Jako film historyczny - nie.
Jako ładne romansidło - prawie że do strawienia :).
Historii oceniać nie będę, bo nie po to oglądałam ten film. Liczyłam na fajne romansidło, a komentarze były tak mu przychylne, że stwierdziłam "czemu nie".
Nie mam doświadczenia w Bollywoodzie i być może dlatego używanie efektów między scenami było dla mnie "na nie". Ale za to ten specyficzny efekt dźwiękowy "zaskoczenia / spisku / złości" przy kompletnie niepasujących scenach nawet mnie rozbawiał. W ogóle ktoś używa jeszcze tego efektu? Chyba tylko w niszowych horrorach. Wizualnie toczone walki były... znośne. Nie oczekiwałam polotu, ale jeśli coś nie za bardzo nam wychodzi, to po co tak to przedłużać? Niby rok 2008, a wydawać by się mogło, że 2000.
Przy braku jakiegokolwiek pocałunku (choćby nawet muśnięcie ustami) bohaterowie zdawali się już odczuwać kulminację. Sam początek romansu, a także jego rozwinięcie było nijakie. Parę scen razem, kiedy się nie odzywali, bo leciała muzyka, a kiedy już ze sobą rozmawiali, to księżniczka udawała niedostępną i była cały czas na nie. SPOJLER
Chociaż odwidziało jej się udawanie, kiedy cesarz zniósł podatek na pielgrzymki. Wow. Wow.
KONIEC SPOJELRA
Flirt subtelny, bo tylko wymieniali spojrzenia; dotykali się raz tak jak Simba z Nalą w Królu Lwie, co chyba miało być grą wstępną; pocałunku ni widu ni słychu. Ale za to było klasyczne nieporozumienie, które i tak jakoś mną nie ruszyło. Może dlatego, że nie czułam tej chemii między nimi. A może już tak zeżarta jestem, że nic nie czuje.
Ogólnie nie wiem nad czym tu się zachwycać.
nie do końca rozumiem, o co Ci chodzi z brakiem pocałunku - nie uświadczysz tego w żadnym bollywoodzkim filmie, oni po prostu nie mogą się całować na ekranie.
Brak doświadczenia w takich typach filmów jest widoczny, nie mam o to do ciebie pretensji bo dopiero sam zaczynam przygodę jednak wystarczy się trochę wysilić się i poczytać by wiedzieć że to co w takich klimatach baśniwo-przygodowych w filmach Indyjskich w sprawach uczuć to wszystko jest bardzo subtelne bardziej gesty niż czyny :)