słyszałam, że podobny do"garden state" i "dróżnika" ale nic z tych rzeczy!
Najgorszy minus to to, że byl do bólu przewidywalny. Początek był bardzo dobry, ale dalej znacznie gorzej! Przcież po jakiś 20min. wiadomo było jak to sie skończy.
Wątek miłosny strasznie oklepany. Elizabeth okazała się głupią krową(nie spodziewaliście się tego?) a Kristoffer zakochał się w Henrietcie (sorry jeśli źle napisałam imię) co było wiadome, od razu gdy pojawiła się ta postać!
Geir i jego syn, Stig Inge i jego fobie... sądziliscie że to skończy się inaczej? Przecież wszyscy musieli sie pogodzić, pokonać swoje lęki (przed zaangażowaniem, ojcostwem, wyjsciem poza centrum). Bardzo lubię happy endy, ale nie lubię wiedzieć co się zaraz stanie, a taki był ten film. Podbonych historii, widziałam juz parę, nie podam tytułów, bo nie pamiętam, ale ta opowieść była mi za bardzo znana :/
Było parę rzeczy, które mi się podobały: "to absurd" jak Kristoffer zawieszał plakat o sobie - dziwne to było, a także to jak próbowali zatrzymać Henriette. była bardzo dobra realizacja zdjęcia i muzyka (!) ale to wszystko jest dla mnie mniej ważne, najwazniejsze by historia chwyciła mnie za serce. Tego nie było.

6/10 przykro mi jeśli kogoś uraziłam, to tylko moje zdanie. Czy naprawdę tak się dla Ciebie liczy? wg mnie bardzo hollywoodzki film